Muhammad al-Kik, palestyński dziennikarz, 25 listopada odmówił przyjmowania pokarmu w ramach protestu przeciwko sześciu miesiącom więzienia, na które został skazany bez procesu.

facebook.com/Concentración para Salvar a Muhammad Al-Qiq
facebook.com/Concentración para Salvar a Muhammad Al-Qiq

Mężczyzna jest wolny, jednak ze względu na bardzo ciężki stan musi pozostać w szpitalu. Początkowo miał zostać przeniesiony do placówki po palestyńskiej stronie, we wschodniej Jerozolimie, jednak ostatecznie zdecydowano o dalszym leczeniu w Afule, w klinice izraelskiej. Będzie go mogła odwiedzać rodzina – ojciec, żona i dwoje dzieci; do tej pory w ogóle nie wpuszczano ich na izraelską stronę. Nie widzieli syna, męża i ojca od dnia nielegalnego aresztowania, 21 listopada. Cztery dni później 33-letni al-Kik rozpoczął strajk głodowy, który niemal nie zakończył się jego śmiercią. Na początku podjętego przez niego strajku podawano mu pokarm dożylnie bez jego wiedzy, potem jednak – po interwencji prawników al-Kika – zaprzestano tej praktyki.

Mężczyzna został zatrzymany w swoim domu w Ramallah, oskarżano go o współpracę z Hamasem i działalność terrorystyczną. Jego żona, Fajha Szalasz, podaje, że torturami usiłowano go do przyznania się do winy – podżegania do terroryzmu, jednak dziennikarz się nie ugiął. Skazano go na sześć miesięcy pozbawienia wolności, mimo że formalnie nie postawiono mu zarzutów, nie było też procesu.

5 lutego al-Kik został przeniesiony z aresztu do szpitala, jego stan stał się bowiem bardzo ciężki. Jego łóżka wciąż jednak pilnowali strażnicy, nie wolno mu było widywać się z nikim poza prawnikami. Mężczyzna stwierdził, że jeśli nie odzyska wolności, zagłodzi się na śmierć.

Podobne wyroki odsiaduje w Izraelu ponad 600 Palestyńczyków, w tym 18 dziennikarzy. Zgodnie z izraelskim prawem każdy może być zatrzymany pod zarzutem terroryzmu na sześć miesięcy, sąd może dowolnie przedłużać ten okres. Policja ani wojsko nie są zobowiązane do przedstawienia żadnych dowodów winy, nie ma miejsca na obronę czy uczciwy proces. Fajha Szalasz twierdzi, że jej mężowi grożono nawet siedmioma latami za kratami, jeśli nie przyzna się do zarzucanych mu czynów.

[crp]

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…