O postępującym upadku konsensusu neoliberalnego systemu

Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich wywołały niespodziewany szok w Wielkiej Koalicji, składającej się z socjaldemokratów i chrześcijańskich konserwatystów. Koalicja ta stanowiła polityczną formułę neoliberalnego systemu począwszy od końca lat 80. ubiegłego wieku. Jednak masy ludowe coraz bardziej się od niej odwracały. Moment upadku jest coraz bliższy. Jednakże oddolna opozycja artykułuje głównie szowinistyczną negację imigracji islamskiej i jest zdominowana przez historyczne siły prawicowe.

Nowa przewaga FPÖ – oddolny protest społeczno-kulturowy

Wyraźny sukces Hofera, kandydata Partii Wolności (FPÖ), jest przede wszystkim wyrazem protestu klas niższych. Jeśli wierzyć powyborczym sondażowym analizom, na Hofera głosowało około 2/3 robotników. Jest to szablon znany z poprzednich wyborów. W historycznie ukształtowanych miastach przemysłowych niewielka liczba wyborców zwróciła się w kierunku FPÖ. Ze swej strony SPÖ (Socjaldemokratyczna Partia Austrii) organicznie złączyła się z partią wielkiego kapitału ÖVP (Austriacka Partia Ludowa). Co więcej, objęła ona przewodnictwo historycznego bloku neoliberalnego. Politycznym wyrazem tej unii było wyłączenie FPÖ z jakiegokolwiek udziału w rządzie wyrażone w końcu lat 80. oraz usilne trzymanie się tego kierunku. Jedynie poprzez trzymanie otwartych drzwi mogłoby być możliwe uspokojenie neoliberalnego nacisku, gdyby SPÖ tego naturalnie chciała. W końcu tego oczekiwali wyborcy FPÖ z niższych klas. W trakcie ostatniej kampanii wyborczej FPÖ nie tylko przeciwstawiała się umowie TTIP (szereg innych partii z nią flirtowało, co spotkało się ze sprzeciwem ze strony obywateli), lecz, co ważniejsze, była jedyną partią krytykującą UE.

Islam jako wróg

Chociaż FPÖ jest jedyną partią poddającą w wątpliwość pozycję neoliberalnych instytucji ponadnarodowych, to należy mieć na uwadze, że takie stanowisko jest nie do pogodzenia z kwestią kryzysu imigracyjnego. Jest rzeczą oczywistą, że imigracja nie wywołuje efektu społeczno-ekonomicznego w postaci dalszego spadku płac w najniższych warstwach klasy pracującej, zwłaszcza w okresie stosowania surowych środków, powszechnego bezrobocia i depresji płac. Jednakże FPÖ bezpośrednio atakowała imigrantów jako takich bez negowania w kontekście systemowym. Rozwinięto szeroką szowinistyczną i kulturową kampanię, głównie przeciw muzułmanom. Politycy FPÖ prowadzili w pełni świeżo opierzoną kampanię przeciwko islamowi. W ten sposób poszli ręka w rękę z syjonistami, którzy przed laty uznali muzułmanów za wrogów narodu żydowskiego. Partia mająca swe korzenie w historycznym antysemityzmie włączyła się do kampanii przeciwko lewicowemu antysyjonizmowi, uznając krytykę Izraela za antysemicką, tak jak to czyni neoliberalny mainstream. Zniesienie kontroli granicznej przez Berlin latem 2015 r., co doprowadziło do wzrostu fali uchodźców – w znacznym stopniu przyczyniło się do wzrostu popularności FPÖ. Zyskali uznanie dzięki zapowiedziom przywrócenia z początkiem 2016 roku poprzedniego reżimu imigracyjnego.

Krzyżujący się klasowo układ

Partia Wolności nie tylko wygrała w środowisku klasy robotniczej, lecz także wśród podmiejskiej klasy średniej. Wywodzące się z germańskiego nacjonalizmu klasy średnie obecnie dokonują kulturowej i szowinistycznej reorientacji drogą modernizacji starego rasizmu biologicznego, prezentując rasizm bardziej strawny dla szerokich warstw społecznych. W tym środowisku brakuje socjalnego rozpędu, podobnego do AfD i Pegidy w Niemczech, ponieważ przeważa tam ekonomiczny liberalizm. W niektórych regionach partia zyskuje wpływy w ramach bloków. Historycznym wyjątkiem jest Karyntia, która nigdy nie poddała się chadeckiej hegemonii, ponieważ germański nacjonalizm skierowany był przeciwko słoweńskiej populacji, mającej obecnie większość. Natomiast w prowincji Burgenland na wschodnim krańcu kraju uformowała się koalicja SP-FP jako tarcza chroniąca granicę przed napływem uchodźców. Największe jednak znaczenie ma koalicja VP-FP w przemysłowym ośrodku Górnej Austrii. Tam Partia Wolności idzie drogą wytyczoną sprzed dekady przez Haidera wchodząc do neoliberalnego bloku jako młodszy partner bez jakichkolwiek zahamowań.

Historyczne podziały nadal trwają: FPÖ zaczynała od gromadzenia rozbitych faszystów, wykorzystując zanikający germański nacjonalizm czy też zabezpieczając się przed ewentualną większością parlamentarną, umożliwiającą reformy socjalne kanclerza Kreisky’ego na początku lat 70. Kiedy mainstream w latach 80. zwrócił się w kierunku neoliberalnym, wówczas partia pod kierownictwem nowo wybranego przewodniczącego Haidera dokonała zwrotu w kierunku plebejskim. Postawiła na cieszący się masowym poparciem austriacki patriotyzm (ukrywając rdzeń germańskiego nacjonalizmu) i stopniowo próbowała dotrzeć do klasy pracującej osłabionej przez ekonomiczny liberalizm. Obecny przewodniczący Strache był czołowym reprezentantem tego skutecznego kierunku. Jednak nie jest to tylko zwykły kamuflaż jak uważa wielu przedstawicieli lewicy. Wręcz odwrotnie, oznacza to, że partia gotowa jest do odcięcia się od elit. Retoryka skierowana przeciwko UE oparta jest na przytykach, stereotypach i napuszonych tyradach.

W partii widać dwie różne tendencje i Haider w sposób wirtuozerski je godził. Mogło to trwać tak długo, dopóki obietnice nie zostały zweryfikowane przez udział w rządzeniu. Kiedy partia przystąpiła do ultraliberalnej koalicji kierowanej przez VP, to plebejski elektorat się od niej odwrócił. Dosłownie w ostatniej chwili Haider uzmysłowił sobie niebezpieczeństwo, które doprowadziło do rozłamu w partii o bardziej burżuazyjnej orientacji BZÖ (Związek Przyszłości Austrii).

Skutki udziału w nowym rządzie należy rozpatrywać w szerokim kontekście społecznym, biorąc pod uwagę głębię kryzysu społecznego i perspektywę upadku europejskiego reżimu. Lewicowe oskarżenia po adresem FP jako awangardy neoliberalnej nie są uzasadnione. W końcu oznaczają one usprawiedliwienie dla ośrodków liberalnych, które jawią się jako mniejsze zło nie tylko w kategoriach polityczno-kulturowych, lecz także społeczno-ekonomicznych. Nie należy jednak zapominać, że elektorat robotniczy FP nie jest bardziej zradykalizowany, podczas gdy historyczne więzi z elitami pozostają uśpione, lecz mogą brać górę. Jednak możliwa adopcja FP przez oligarchię będzie prawdopodobnie prowadzić do takiego wyłagodzenia, jakie miało miejsce pod przywództwem Haidera.

Przedświt wielkiej koalicji

Aktualne wyniki wyborów dają jasną wskazówkę: reżim w ostatnim ćwierćwieczu zmierzał do upadku. Prawdą jest, że jedynie reprezentacyjna rola prezydenta wywoła u wyborców sprzeciw podobny do tego przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Prędzej czy później wielka koalicja straci większość, czyniąc niezbędnym udział FP w rządzie. W samej SPÖ coraz głośniej brzmią głosy wzywające do powstrzymania wykluczania FPÖ.

Istnieją tu dwa warianty: pierwszy to utworzenie koalicji z chrześcijańską demokracją. Tym razem do FPÖ będzie należało przywództwo, więc prawdopodobnym jest, że ÖVP wraz z kapitalistyczną oligarchią nie dotrzyma jej kroku. W takim przypadku FPÖ ryzykuje, że ponownie szybko utraci swój kredyt zaufania wśród klas ludowych – tworząc tym samym polityczną próżnię. Bardziej sprzyjającym wariantem dla Partii Wolności byłoby pójście razem z socjaldemokratami, jako z formacją bardziej strawną dla wyborców, nawet w roli młodszego partnera. Byłby to rzeczywisty eksperyment, którego skutków trudno przewidzieć zwłaszcza gdyby zbiegło się to z upadkiem euro. Możliwy jest hiszpański scenariusz z niestabilnym rządem, co oznaczałoby konstelację, o której nie słyszano w Austrii od dziesięcioleci.

Próżnia na ludowej lewicy

Faktyczne uczestnictwo lewicy w rządzącym bloku neoliberalnym powoduje, że przewodnictwo nad protestami niższych warstw społeczeństwa objęły siły prawicowe. Nie ma, za wyjątkiem Komunistycznej Partii Styrii, żadnej niezależnej siły lewicowej, starającej się zostać głosem klas niższych. Obraz ten staje się jeszcze bardziej dramatyczny, gdy weźmie się pod uwagę przelotne spojrzenie na instytucje UE. Na lewicy działa jedynie komitet euroexit.org wraz z jego komponentami, które ośmielają się określać euro reżim jako organiczny instrument neoliberalnych elit i prowadzą przeciwko nim konsekwentną kampanię. Na dziś nie ma krytycznych głosów pochodzących zarówno od instytucjonalnej lewicy, jak też intelektualistów i artystów. Tym samym prawica może zyskać punkty, nawet przyjmując nieokreślone i niejasne pozycje. Największy paradoks polega na tym, że Austria, podobnie jak Skandynawia, postrzegana jest jak kraj, gdzie obserwuje się szczególnie silny sceptycyzm wobec TTIP, czy też operacji mających na celu ratowanie euro. Nawet w odniesieniu do Europy Południowej będącej pod urokiem europeizmu.

Jak zatem wytłumaczyć szczególny sojusz liberalnego centrum, UE i społeczeństwa obywatelskiego w tym specyficznym kontekście (termin społeczeństwo obywatelskie używany jest w oryginalnym znaczeniu sformułowanym przez Gramsciego, określającym pośrednie narzędzia mediacyjne w warunkach władzy burżuazji)? Można tu zidentyfikować zarówno społeczno-ekonomiczne, jak również polityczno-kulturowe przyczyny. Austriackiego przemysłu jako załącznika do niemieckiego biznesu eksportowego bez wątpienia nie da się umieścić wśród zwycięzców reżimu euro i globalizacji jako takiej. Dlatego też skutki globalnego kryzysu były tam mniej odczuwalne w porównaniu z peryferyjnymi krajami strefy euro. W odróżnieniu od Niemiec atak na społeczny dobrobyt czy też segment obejmujący niższe płace był bardziej umiarkowany. Zwłaszcza prekaryzacja społeczeństwa obywatelskiego, ideologicznego narzędzia reżimu, nie osiągnęła poziomu Europy Południowej. Intelektualiści mieli tu coś do stracenia.

Niemniej irracjonalny jest lęk przed germańską nacjonalistyczną prawicą w oderwaniu od historii. Lewica nie była w stanie pokonać narodowego socjalizmu własnymi siłami, musiała pomóc sobie siłami sojuszniczymi: radzieckimi i amerykańskimi. Wraz z zanikaniem zimnej wojny socjaldemokratyczny lewicowy antyfaszyzm ostatecznie ewoluował w kierunku swego rodzaju państwowej ideologii. Słaba niezależna lewica została albo wchłonięta przez SPÖ albo zmarginalizowana. Jej niewielkie znaczenie i wątpliwości co do siebie samej doprowadziły do pesymizmu połączonego z uporczywą nadzieją klasy średniej, że system powojenny będzie trwać wiecznie prowadząc do uznania UE jako gwaranta cywilizacji i panującego porządku postrzeganego jako mniejsze zło.

Tłumaczenie: Bolesław K. Jaszczuk

Tekst pochodzi ze strony antiimperialista.org. Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Artykuł wart pogłębionej dyskusji. Jeden aspekt, to analiza źródeł sukcesu prawicy, drugi to marginalizacja lewicy. Autor wręcz podręcznikowo wskazuje na przejęcie robotników przez prawicę i zniechęcenie elektoratu do lewicy zapatrzonej i uzależnionej od trzymania się władzy z każdą możliwą koalicją. Znaleźć można i inne wątki, analogiczne do podnoszonych w Polsce, gdzie obsesyjnie wręcz krzyczy się o odrodzonym skrajnym nacjonalizmie i faszyzmie, jednak w przeciwieństwie do Austriaków nikt nie łączy prawicowego antyislamizmu z pójściem ręka w rękę z syjonistami, jak to przypomina autor. No, ale Austriacy mają widać lepsze wyczucie i rozeznanie.

  2. Bardzo interesujący artykuł.
    Pokazane skutki wynaturzania się lewicy.
    Społeczeństwa wcześniej czy póżniej zrozumieją, że prawactwo wchodzące w miejsca zwolnione przez lewicę tylko ogłupia i zabiera wolność. Ale wiele szkód będzie nie do odrobienia.

    1. Artykuł ciekawy choć przekład fatalny . Wydaje mi się że klasa robotnicza doskonale rozumie że lewactwo i prawactwo to dwie strony tej samej monety- to twarze polityków których jedyną ideologią jest jak najdłuższe trwanie u władzy. Klasa robotnicza już dawno straciła wiarę w to że ma wpływ na to co dzieje się na scenie politycznej. Straciła wiarę w demokrację i obietnice polityków. Straciła nawet wiarę w słowa bo co teraz znaczy słowo „lewica”?

    2. Przy okazji jeszcze raz pokazuje dlaczego lewica się marginalizuje.
      Język artykułu ewidentnie nie jest skierowany do „mas”.

    3. @ lej Autor klasę robotniczą nazywa klasą niższą. Już po tym widać że spuścizna po dziadku Adolfie w Austrii dobrze się trzyma.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …