Tegoroczne zwycięstwo jest jeszcze wyraźniejsze niż to z 2015 roku – na Jeremy’ego Corbyna głos oddało ponad pół miliona osób. Zdobył poparcie 62 proc. z nich.

Jeremy Corbyn, lider Partii Pracy/flickr.com/70023venus2009
Jeremy Corbyn ponownie wybrany liderem Partii Pracy/flickr.com/70023venus2009

Próba obalenia lewicowego lidera Partii Pracy, z którą mieliśmy do czynienia wkrótce po referendum w sprawie Brexitu, nie powiodła się – Jeremy Corbyn wciąż cieszy się poparciem zarówno wśród członków ugrupowania, jak i sympatyków, którzy zapisali się do niego w dużej mierze właśnie po to, żeby poprzeć lidera. Jego pozycja wśród laburzystów zaczęła się chwiać po tym, jak Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej. Gabinet cieni opuściła wówczas znaczna większość ministrów; czołowi politycy partii otwarcie krytykowali go za nie dość jasne opowiedzenie się po stronie opcji „remain”, czyli pozostania Wlk. Brytanii we wspólnocie i brak politycznej skuteczności; posłowie partii przegłosowali wotum nieufności dla swojego lidera. Jeremy Corbyn zmuszony został do rozpisania ponownych wyborów na przewodniczącego, jednak ich wynik nie pozostawia żadnych wątpliwości – lewicowy polityk nie ma poważnej konkurencji w swoim ugrupowaniu.

W swojej przemowie po ogłoszeniu wyników, Corbyn stwierdził, że trzeba otworzyć nowy rozdział w wewnętrznej polityce partyjnej i wezwał „rodzinę Partii Pracy” to zjednoczenia się. – Znacznie więcej nas łączy niż dzieli – mówił. – Teraz musimy się zabrać za pracę, którą mamy do wykonania jako partia – tłumaczył. Jednocześnie podkreślił, że jego przywództwo jest wynikiem demokratycznych wyborów i musi być respektowane przez partię.

Zwycięstwo, odniesione przez Jeremy’ego Corbyna jest miażdżące. Pod jego rządami Partia Pracy stała się największym ugrupowaniem w Europie – obecnie posiada ponad pół miliona członków. Zgodnie z panującymi zasadami, głosy oddawać mogli także sympatycy oraz osoby, które zarejestrowały się specjalnie na wybory – to w tej ostatniej grupie Corbyn uzyskał najwyższy wynik, czyli 70 proc. głosów. Jednak poparła go także większość członków – zagłosowało na niego 59 proc. z nich. W sumie uzyskał o 80 tys. więcej zwolenników niż w zeszłym roku.

– Wystartowałem w tych wyborach, bo uważałem, że Jeremy nie sprawdza się jako lider – tłumaczył po ogłoszeniu tego miażdżącego zwycięstwa Owen Smith, rywal Corbyna. – Czułem, że musimy odnowić partię i odzyskać zaufanie i sympatię naszych wyborców. Jednak w pełni szanuję i uznaję decyzję, która została właśnie podjęta. Przyjmę każdą rolę, jaka zostanie mi wyznaczona, żeby jak najlepiej przyczynić się do wygrania następnych wyborów przez Partię Pracy – mówił, dając w ten sposób do zrozumienia, że jest gotów na powrót do gabinetu cieni. Partia ma wkrótce opracować sposób wybierania ministrów.

Len McCluskey, sekretarz generalny związku zawodowego Unite i jeden z najważniejszych popleczników Corbyna, podkreślał z kolei, że zbuntowani posłowie muszą zaakceptować przywództwo zwycięzcy wyborów. – Apelujemy, żeby posłowie, którzy głosowali za odwołaniem Corbyna, odczytali jasny sygnał, który – już po raz drugi w ciągi roku – wysyłają im członkowie na temat kierunku, w jakim ma zmierzać partia – stwierdził. – To oznacza, że muszą nauczyć się szacunku i wsparcia dla lidera partii i jego otoczenia. Nie może być miejsca na następne kuluarowe spiski.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Poprawcie nagłówek, bo ma byka logicznego: 62% poparcia z tych 500 000, którzy na niego zagłosowali?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…