Prawo i Sprawiedliwość po raz pierwszy od objęcia rządów w 2015 roku notuje wyraźny i stały spadek poparcia społecznego. Żaden z głównych ośrodków badawczych nie miał w ostatnich tygodniach dobrych wiadomości dla architektów dobrej zmiany. W niektórych sondażach ubytek jest wręcz dramatyczny. TNS opublikował dziś zestawienie, w którym partia Kaczyńskiego może liczyć na zaledwie 27 proc. poparcia. To najgorszy wynik od wyborów.

Wszystko wskazuje na to, że klęska pisowskiej dyplomacji w Brukseli nie osłabiła wyłącznie pozycji Polski w ramach europejskiej wspólnoty. Nieudolne manewry z Jackiem Saryusz-Wolskim, a następnie równie pokraczna próba przedstawienia sromotnej porażki jako sukcesu, doprowadziła do osłabienia jednego z głównych mitów uruchamiających poparcie ze strony narodowo-konserwatywnego elektoratu – nimbu Prawa i Sprawiedliwości jako ekipy zdolnej do skutecznej obrony polskich interesów na arenie międzynarodowej. Pikujące sondaże to również efekt coraz bardziej powszechnego zażenowania stylem prowadzenia polityki. PiS przegrywa, a następnie się obraża i szuka winnych wszędzie, tylko nie w swoich szeregach. Sytuacja, w której dyplomaci z Warszawy nie mogą przekonać do wspólnej linii nawet Victora Orbana, polityka bądź co bądź poważnego, a więc takiego, który w awantury włączą się wyłącznie wtedy, gdy jego kraj może na tym zyskać – jest niezwykle wymownym sygnałem. Kaczyński, Waszczykowski, Szydło i spółka wywołali burdę bez planu i realnego celu. W oczach części wyborców, na pewno tych młodych, było to zwyczajne frajerstwo. Kiedy TNS tuż przed szczytem w Brukseli zapytał Polaków o preferencje wyborcze, na PiS chciało zagłosować 34 proc. respondentów. Oznacza to stratę 7 pkt proc. w ciągu 15 dni.

Największym zagrożeniem dla partii Kaczyńskiego nie jest jednak Donald Tusk i jego knowania. Dla byłego szefa PO Polska i prezes to kompozycja reminiscencji, które czasem jeszcze osiągają pewien stopień realności. Tusk nie zabierze Beacie Szydło teki premiera, prezydentowi Dudzie długopisu, a prezesowi poczucia bycia panem i władcą swojego podwórka. Wracając do kraju, mógłby tylko przegrać. A umocniony przez komediowy pucz swoich wrogów na brukselskim szczyt, może już snuć plany zdobycia kolejnej prestiżowej fuchy po zakończeniu swojej drugiej kadencji, a na razie poprawiać sobie samopoczucie opublikowaną dziś prognozą, która mówi, że w II turze mógłby wygrać z Andrzejem Dudą.  PiSowi nie zagraża również liberalna opozycja w dwóch emanacjach, która kojarzy się nadal z aferami i antyspołeczną polityką gospodarczą. Organizacja akcji sadzenia drzew w ramach protestu przeciwko decyzjom ministerstwa środowiska była w zasadzie pierwszy sprawie rozegranym i wygranym starciem z dobrą zmianą. Wcześniej, przy okazji naruszania porządku konstytucyjnego, zamachu na media publiczne czy słynnego „puczu kanapkowego”, Nowoczesna i Platforma Obywatelska były niemiłosiernie ogrywane. Wreszcie i wbrew ostrzegawczym pohukiwaniom ze strony „ekspertów” od gospodarki, nie zapowiada się również żadna poważna zapaść w finansach publicznych,  która mogłaby zagrozić kolejnemu z filarów, składających się na poparcie dla PiS – programu Rodzina 500 plus i obniżenia wieku emerytalnego. Wpływy z VAT rosną w rekordowym tempie, a Morawiecki wydaje się być coraz bardziej pewny swego.

Co zatem może stanąć na drodze do realizacji fantastycznej wizji ministra rozwoju, w której PiS będzie rządzić do roku 2030? Największym zagrożeniem dla partii Kaczyńskiego jest ona sama.  Na skutek Brexitu i osłabienia swoich wpływów w Brukseli, Polska otrzyma znacznie mniejszą pulę ze środków strukturalnych na lata 2020-26. Polska gospodarka stanie przed zadaniem utrzymania wzrostu bez tak hojnego wsparcia, które stanowiło koło zamachowe całego rozwoju w ostatnich 13 latach. W pewnym stopniu ubytek ten może zostać zrekompensowany przez tzw. plan Morawieckiego, zakładający pompowanie w gospodarkę publiczno-prywatnych miliardów, jednak nie można wykluczyć spadku poziomu życia, a tego elektorat nie wybaczy. W rządzie PiS zasiadają również postacie budzące coraz powszechniej odrazę. Minister Szyszko wyrósł na głównego wroga środowiska naturalnego, a jego wypowiedzi są ucztą dla internetowych śmieszków. Coraz gęstsze wyziewy obłędy wydobywają się z gmachu ministerstwa obrony narodowej, jesienią wybuchną zapewne kolejne protesty przeciwko katastrofalnie przygotowanej reformie edukacji. A zanim kraj ponownie pokryje się smogiem – nowym symbolem polskiej zimy, coraz bardziej nerwowi politycy PiS mogą przecież wyrządzić sobie niejedną krzywdę, a społeczeństwu dostarczyć powody do wstydu. A temu społeczeństwu zaczyna już cierpliwości brakować.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Widzę 1 rozwiązanie: powstanie OTWARTEJ, ukierunkowanej zadaniowo, wyzutej z ideologii organizacji służącej administrowaniu państwem. W niej każdy, kto chce (od Ikonowicza do Korwina, biznes, specjaliści i lokalni liderzy). Pewnie musi być jakiś szyld partyjny, lecz hasłem powinno być coś w rodzaju „Inteligentne i przyjazne państwo”. KONIEC z wodzowstwem !!!

    1. P.S.: Uczestnicy (nie członkowie!) nie musieliby rezygnować z członkostwa w innych partiach. W wyborach przynależność do tej Organizacji byłaby „świadectwem jakości” – kwitem, że dana osoba ma poukładane w głowie i chce służyć społeczeństwu. Natomiast o sprawy ideolo i kościelne (wolne niedziele, aborcja, itd.) wszyscy mogliby się żreć, jak dotąd – w dusznych partyjkach i w Sejmie.

    2. Nie da się pogodzić socjalistów korwinistów libertarian i wszystkich frakcji które mają sprzeczne interesy w każdej partii są jakieś frakcje w PISie też gdyby nie silna ręka wodza kaczora to te frakcje by się pozabijały.

  2. że pisuary lecą na twarz to dobrze, pytanie co dalej ? dzisiaj nie ma żadnego ugrupowania która jest godna rządzić Krajem

    1. Na to wszystko Faszyngton już przygotowal dla wschodniej flanki scenariusz – będzie po prostu taka demokracja jak w USA – na zmianę rządzą dwie partie które tak naprawdę niczym się od siebie nie różnią.
      PiS to odpowiednik „republikanow” a PO to odpowiednik „demokratów”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…