Jacek Saryusz-Wolski nie zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej. To więcej niż pewne. Kandydat wystawiony do boju przeciwko Donaldowi Tuskowi nie ma żadnych szans na zdobycie poparcia choćby kilku państw członkowskich. Nie jest pewne czy pisowska dyplomacja zdoła przekonać do tego swojego najbliższego (i w zasadzie jedynego) sojusznika, jakim jest Victor Orban. Cokolwiek by nie powiedzieć  o węgierskim premierze, w przeciwieństwie do ministra Waszczykowskiego, jest on politykiem poważnym i skutecznym, a więc trudno znaleźć argument, dla którego miałby stać po stronie z góry przegranego awanturnika, bo w takim świetle stawia się Warszawa podczas procesu wyłonienia nowego szefa RE. Waszczykowski miał się wczoraj wieczorem spotkać  w Brukseli z przedstawicielami państw Beneluxu i Grupy Wyszehradzkiej, aby przekonać je do poparcia Saryusz-Wolskiego. Szanse na powodzenie jego misja są mniej więcej takie, jak perspektywy na przyjęcie San Escobar do grupy G7. Minister spraw zagranicznych ma na arenie międzynarodowej opinię człowieka niepoważnego i reprezentującego nieodpowiedzialny obóz polityczny, a takich nikt w Europie nie traktuje poważnie. Polska, kraj zmarginalizowany w Unii Europejskiej, kurczowo trzymający się alianta z Budapesztu, nie ma też żadnego asa, który mógłby wyskoczyć z rękawa szefa MSZ.

Z kolei akcje Donalda Tuska stoją na brukselskiej giełdzie niezmiennie wysoko. Dotychczasowy szef RE jest powszechnie ceniony za sprawne, w optyce unijnej logiki korzyści, rozegranie kryzysu migracyjnego poprzez deal z Turcją oraz twarde prowadzenie negocjacji z Londynem w sprawie Brexitu. Gdyby nie opór Warszawy, zapewne jego kandydatura zostałaby przyjęta przez aklamację. W zasadzie jedynym zagrożeniem dla byłego premiera Polski jest atmosfera niespodziewanego zamieszania, która może doprowadzić do tego, że część państw członkowskich wysunie inną kandydaturę, aby nie ingerować w sprawy pomiędzy skłóconymi Polakami. Znając jednak talent polityczny Tuska, z pewnością „pilnuje” monitoruje on i reaguje na pęknięcia w strukturze swojego poparcia. Nie ma też żadnej pewności, czy zarządzający obecnie Unią w ramach prezydentury premier Malty, Joseph Muscat, oficjalnie potwierdzi, że kandydatura Saryusz-Wolskiego jest brana pod uwagę. Jeśli podczas trwających właśnie konsultacji okaże się, że nie ma grupy państw, które ją popierają, wówczas „jedyny polski kandydat” przepadnie już w przedbiegach.

Polski rząd wypowiadając Tuskowi otwartą wojnę kieruje się logiką podobną do tej wyznawanej przez Tomasza Muntzera, radykalnego teologa i przywódcy średniowiecznego powstania ludowego w Turyngii, który będąc głęboko przekonanym o moralnej wyższości swojej sprawy i wsparciu Opatrzności, posłał do boju przeciwko świetnie uzbrojonym oddziałom książąt niemieckich, chłopów wyposażonych w narzędzia rolnicze. Muntzer do końca wierzył w zwycięstwa, bo przecież miał po swojej stronie Pana Boga. Oczywiście przegrał. Tak też Witold Waszczykowski i będący orężem polskiego rządu Saryusz-Wolski mają mniej więcej podobną siłę bojową na polu bitwy przeciwko Tuskowi.

Pojawia się więc pytanie: dlaczego PiS wypowiedział Tuskowi wojnę, w której nie ma żadnych argumentów, poza przeświadczeniem o własnej racji? Zaszkodzenie Donaldowi Tuskowi zajmuje z pewnością bardzo wysoką pozycję w rankingu potrzeb Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS naprawdę wierzy, że były przywódca PO powinien zostać ukarany za swój okres rządów, w tym oczywiście za „zamach w Smoleńsku”, którego, w przekonaniu Kaczyńskiego, jest współwinnym. Czy jednak emocje te są na tyle silne by przesłaniały rozsądek i zwykłą polityczną kalkulację? Wszystko wskazuje na to, że tak. Klęska, którą poniesie Saryusz-Wolski ostatecznie obnaży słabość PiSu na arenie europejskiej. Otwarta wrogość do stosunku do Berlina i niejednoznaczne ruchy wobec Bratysławy (najbliższych sojuszników w poprzednich latach) oraz blamaż, jakim była odmowa przyjęcia kwoty uchodźców – to wszystko pozbawiło państwo polskie szacunku i powagi. Największym osiągnięciem „dobrej zmiany” w polityce unijnej jest skuteczne zmarginalizowanie własnego kraju.

Pozostaje jeszcze jednak kwestia. Jacek Saryusz-Wolski to polityk z wieloletnim doświadczeniem w unijnej polityce. W Brukseli i Strasburgu zasiada od trzech kadencji europarlamentarnych. Posiada dobrą orientację i zmysł w polityce europejskiej oraz, do niedawna, miał też mocną pozycję w Europejskiej Partii Ludowej. Dlaczego więc tak kumaty facet zdecydował się stanąć po stronie słabych kombinatorów z Warszawy. Saryusz już teraz zapłacił za to wysoką cenę – został karnie wydalony z EPL za sabotaż kandydatury innego polityka tej formacji – Donalda Tuska. Jaką może osiągnąć korzyść? Na pewno nie będzie to fotel przewodniczącego Rady Europejskiej. A może wystawienie jego kandydatury jest tylko wstępem do szykowanej przez Kaczyńskiego roszady na stanowisko szefa MSZ. Pozycja Waszczykowskiego sprawa wraz z kolejnymi wygłupami odstawianymi przez ministra. Prezes widzi również jego bezradność w kolejnych starciach. Saryusz-Wolski ma nieporównywalnie wyższe poważanie na unijnym podwórku. Waszczykowski może się okazać zatem największym przegranym bitwy o szefostwo RE. Dla Saryusza, polityka niemal 70-letniego, jest to również jednak z ostatnich szans na powrót do krajowej polityki. Nie można więc wykluczyć, że niebawem zamieni salony Brukseli i Strasburga na budynek przy ulicy Szucha.

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. ” Jacek Saryusz-Wolski to polityk z wieloletnim doświadczeniem w unijnej polityce. W Brukseli i Strasburgu zasiada od trzech kadencji europarlamentarnych” – i tylko o to chodzi! KORYTO!

  2. pisuary wiedzą że wolski nie przejdzie im chodzi o to by tusio nie przeszedł a sprawy Polski są dla nich drugorzędne pisuary mają koryto zapewnione, zresztą zbiżająca się wojna to wyrówna

    1. Tak, masz rację że wiedzą że Wolski nie przejdzie ale jest chyba tylko dwóch kandydatów więc pisiory zdają sobie sprawę że Tusk musi przejść. I przejdzie. Ale przejdzie popierany przez Niemców i Angelę Merkel a nie przez polski rząd. A to ma duże znaczenie dla pisowskiego elektoratu. Gdyby na dodatek pisiorom udało się postawić zarzuty Tuskowi w sprawie np. AmberGold to Kaczyński będzie triumfował .

    2. Andy dobrze mówisz ale jedna rzecz, kandydatów jest więcej i polak wcale nie musi nim być

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…