Przeciwko Ramushowi Haradinajowi Serbia wystawiła międzynarodowy nakaz aresztowania w związku z podejrzeniem o zbrodnie wojenne. Haradinaj walczył jednak po słusznej stronie i francuski sąd podszedł do niego nader pobłażliwie.

fot. lajmi.net

Ramush Haradinaj to były premier Kosowa, wybitnie zasłużony dla sprawy niepodległości tego „państwa”: był jednym z lokalnych dowódców w Armii Wyzwolenia Kosowa, potem zastępcą dowódcy Korpusu Ochrony Kosowa. Zwieńczeniem jego kariery było stanowisko premiera, które objął w 2004 r. Długo się nim jednak nie nacieszył, gdy Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii oskarżył go o zbrodnie wojenne. Jego trzyletni proces zakończył się uniewinnieniem, późniejsze wznowienie sprawy również. W międzyczasie 19 potencjalnych świadków oskarżenia „przypadkowo” i „w niejasnych okolicznościach” poniosło śmierć, a kilku innych nieoczekiwanie odmówiło składania zeznań.

Serbia utrzymuje jednak, że jest w posiadaniu nowych informacji i dowodów w sprawie Haradinaja, dotyczących okoliczności niebadanych dotąd przez trybunał. Ponownie chodzi o działania, jakich późniejszy szef kosowskiego rządu dopuszczał się w latach 1998-1999. Na podstawie wydanego przez Belgrad międzynarodowego nakazu aresztowania Haradinaja zatrzymano 5 stycznia na lotnisku Bazylea-Mulhouse. Serbia oficjalnie wystąpiła do Francji o ekstradycję polityka, przekazując nowe dokumenty w jego sprawie, dotyczące gwałtów, zabójstw i nieludzkiego traktowania cywilnych Serbów. Dziś jednak sąd w Colmarze stwierdził, że Haradinaja nie tylko nie należy wydawać Serbii, ale i wypada wypuścić go z aresztu. Były premier zostanie tylko „pod policyjnym nadzorem”, do momentu, gdy „sprawa nie zostanie wyjaśniona”.

Co będzie dalej, łatwo sobie wyobrazić – Haradinaj na Bałkanach walczył po właściwej, wspieranej przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone stronie, więc nie może ot tak po prostu być zbrodniarzem wojennym. Przypomnijmy, że już dwa lata temu został zatrzymany na mocy międzynarodowego nakazu aresztowania w Słowenii, ale po dwóch dniach presja dyplomatyczna Brukseli (bo przecież nie Prisztiny) skłoniła tamtejsze władze, by go wypuścić.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Niestety, dodatkową „winą” Serbów jest to, że trzymają z Rosją, więc choćby z tego powodu poparcia w EU nie znajdą. Co tu dużo pisać, EU i USA od dwudziestu lat sprzyjają Sziptarom, można powiedzieć, że dali im państwo, odbierając Serbom tym samym kolebkę ich państwowości, jakim jest Kosowo.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…