Manbidż padł, rusza ofensywa na Mosul. Na największe miasto Iraku opanowane przez Państwo Islamskie ruszyły siły Peszmergów, armii irackiej i Sił Mobilizacji Ludowej. Są pierwsze sukcesy – i bardzo poważne problemy.

Terroryści z Islamic State porwali 3 tys. irackich uchodźców/flickr.com/Day Donaldson
Państwo Islamskie miało czas, by przygotować się do obrony Mosulu/ fot. Flickr

Bezpośrednie wieści z frontu brzmią dosyć pomyślnie. Atakujące siły zdobyły cztery wioski (Tal Hamid, Karkaszę, Abzach i Kura Tach), wczoraj trwały walki o piątą, Satih. Dziś Kurdowie opanowali położony 30 km od Mosulu Wardak. Państwo Islamskie starało się opóźnić pochód przeciwników, paląc opony i pozostawiając w opuszczanych wsiach ładunki wybuchowe. Wojska irackie oczyszczają natomiast z wrogów wioski w pobliżu bazy lotnictwa Kajjara. Wstępne plany zakładają, że to z niej wyruszy ostateczne uderzenie na Mosul.

Nie ma wątpliwości, że walki w tym roku się nie zakończą – Państwo Islamskie od dawna spodziewa się ofensywy i przygotowało się do obrony. To jednak tylko jeden problem strony walczącej z terrorystami. Drugim są spory wewnętrzne. Zupełnie inne cele stawiają sobie w związku z ofensywą Kurdowie, rząd iracki, walczące po jego stronie szyickie milicje (Siły Mobilizacji Ludowej), wreszcie znacznie mniejsze oddziały sunnickie, skrzyknięte przez byłego gubernatora prowincji (też sunnitę). Dla irackich Kurdów priorytetem jest opanowanie terenów, które uważają oni za własne terytorium etniczne i połączenie się z Kurdami walczącymi w Syrii. Kurdowie nie chcą również, by po tej samej stronie, co oni, walczyły Siły Mobilizacji Ludowej, zwłaszcza te, które otwarcie przyznają się do współpracy z Iranem (czy właściwie uznawania dowództwa Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej).

Iran, który zrobił bardzo wiele dla podtrzymania rządu szyickich partii w Iraku, nie pozwoli jednak premierowi Hajdarowi al-Abadiemu zrezygnować z milicji. Szef irackiego rządu sam zresztą zdaje sobie sprawę z tego, że do poprzednich zwycięstw jego armii przyczynili się w ogromnym stopniu irańscy „doradcy wojskowi”; najsłynniejszy z nich – gen. Ghasem Solejmani, ma być jednym z architektów mosulskiej ofensywy. Podczas gdy Barack Obama chciałby ofensywę rozwijać jak najszybciej (amerykańskie lotnictwo ma wspierać atakujących z powietrza), władze Iraku obawiają się, że nierozwiązane animozje kurdyjsko-szyicko-sunnickie mogą doprowadzić do nowej katastrofy. W skrajnym wypadku mogłyby to być bratobójcze walki, na których ponownie skorzysta Państwo Islamskie lub pokrewne im organizacje. Samo jednak wojsko irackie tym bardziej nie ma wielkich szans na sukces – dowiodły tego niedawne trudności w zdobywaniu Szirkatu i Kajjary; wbrew szumnym zapowiedziom żaden z tych istotnych dla powodzenia dalszej ofensywy punktów nie został zajęty bez problemów.

W Mosulu przebywa obecnie milion cywilnych mieszkańców.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. obleganie Mosulu jest OK, obleganie Aleppo to zbrodnia. Kurdowie rozwalający Syrję, Irak i Iran są OK, Kurdowie rozwalający Turcję są terrorystami

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…