O stanie wojennym powiedziano już chyba wszystko przez te 35 lat. Oficjalnie i nieoficjalnie. Wszystko wiadomo z dwóch punktów widzenia: ofiar i sprawców. Inna optyka od 27 lat nie jest dopuszczalna w oficjalnej przestrzeni informacyjnej – żadnego ważenia racji, prób zrozumienia historycznego tła, wpływów obiektywnych czynników i miliona innych rzeczy, które zazwyczaj przy próbach rzetelnego badania historii bierze się pod uwagę. Tutaj inaczej być, jak się wydaje, nie może. Czy dlatego, że zbyt mało czasu minęło od tego wydarzenia? Nieprawda. Dla ludzi urodzonych po 13 grudnia 1981 roku stan wojenny jest tak samo oddalony w historii od chwili obecnej jak, nie przymierzając, bitwa pod Grunwaldem. Ponad jedna trzecia tej grupy twierdzi, że wydarzenia stanu wojennego nie kojarzą im się z niczym. Czy to budzi w kimś z dzisiejszych strażników jedynej prawdy jakąś refleksję? Nie sądzę.
Można sobie dworować jeszcze z innych danych statystycznych: 45 proc. wyborców PO uważa decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego za słuszną i niewiele mniej (39 proc.) wyborców PiS podziela ten pogląd – to jednak szokujące, że zwolennicy partii, których politycy wzajemnie obrzucają się okrzykami „precz z komuną”, w stosunku do tejże komuny wykazują tak daleko idące zrozumienie. Mimo 27 lat niesłychanie intensywnej propagandy przeciwko stanowi wojennemu i jego twórcom, wciąż 44 proc. Polaków uważa, że został wprowadzony słusznie.

Ale to i tak niczego nie zmienia. W okolicach 13 grudnia poziom nienawiści rośnie do niebotycznych rozmiarów. Nie wybierając zresztą jakoś szczególnych celów: wszyscy nienawidzą komuchów i siebie wzajemnie. Jak ja mam już dość tych obrazków zomowców z jednej strony i transporterów opancerzonych, jak dość bardzo ludzkiej przecież chęci dodania do swojego życia elementów niezwyczajnych: bohaterstwa lub cierpienia. Bo ci, co rzeczywiście przeżyli rzeczy okropne, zazwyczaj o tym mówią skąpo. Jak bardzo dość mam widoku lokalnych katonów, z taka łatwością orzekających co jest dobrem, a co złem.

Co do kurwy nędzy jest w moim narodzie, że odbiera mu rozum w sprawach, które powinny być lekcją na przyszłość? Czemu mnie skręca z zazdrości, kiedy czytam o Hiszpanach, którzy po śmierci Franco potrafili w imię wyższych celów stanąć obok siebie? A tam doprawdy powodów do wzajemnej nienawiści było o wiele więcej, podobnie jak ofiar i krwi.

Jakoś tak się zdarzyło, że ludzie między Bugiem a Odrą są uszkodzeni mentalnie, międlą swoje prawdziwe i urojone krzywdy, szukają wroga, w imię zemsty wykopują z grobów, zabierają zmarłym to, czego im nie dawali, uprawiają najgorszy rodzaj nekrofilii, bo polityczną. Nic z tego nie wynika, niczego się nie uczymy, jałowi do szpiku kości.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Historia est Magistra Vitae czyli historia jest nauczycielką życia. Ale to mówił Cyceron. „Biznesowo” zaś, każdy projekt zaczyna się od „lessons lernt” czyli „doświadczenie z przeszłości”.
    Biorąc pod uwagę, że poziom edukacji „post1989” – na każdym szczeblu – poszedł dramatycznie na zbity pysk (nie tylko w Polsce ale wszędzie na świecie za wyjątkiem krajów Dalekiego Wschodu: szczególnie dramatycznie to wygląda w USA).
    Ja się ratuję wzorem prof. Mikołejki: NIE CZYTAM NICZEGO WYDANEGO W RPjakiśtamnumer po 1989. Przesadziłem, czytam ale po stronie, dwóch wiem co będzie dalej i w 99% procentach książki lądują w koszu na śmieci (wzorem prorf. Hartmana – powiedział to kiedyś w Wybiórczej).

  2. Zdziwienie budzi we mnie niezrozumienie tej, jakże podstawowej, psychomanipulacji.
    Skoro restaurujemy w całej okazałości II RP z jej arystokracją, nierównościami społecznymi, wykluczeniem całych regionów, to jasne, że okres w którym nauczono niepisatych – pisać, a niecytatych – czytać, a niekiedy to jedno i drugie, dano pracę, chłopom ziemię, mieszkania za symboliczną opłatą należy zohydzić, opluć, zmieszać z najgorszym szambem, aby znów panom hrabiom-muchołapom nie odebrano nieprawnie zdobytych majątków…
    Bo przecież biedny – jest sam sobie winien… taki homosovietikus…

  3. @gabs – dlaczego nie była tak rozpalona ? Bo ci , którzy walczyli w
    II WŚ to byli NORMALNI ludzie . Wiedzieli co to wojna , zawsze zła i plugawa . Natomiast „styropian” ma poczucie niedosytu – stąd podgrzewają ustawicznie waśnie . Za to , taki „gieroj” jak główny podgrzewający szalony Antoni Macierewicz po katastrofie smoleńskiej i śmierci jego ukochanego prezydenta …. zwiał do Polski w salonce z zasłoniętymi firankami , nawet nie obejrzawszy miejsca katastrofy .
    Teraz , chce odebrać stopnie generalskie Jaruzelskiemu i Kiszczakowi . Jak się złotówka dalej sypnie , pewno wykopią ich z grobów i rzucą tłuszczy na uciechę . Bywało tak w historii .
    Kur….stwo niejedną ma twarz !

  4. Uszkodzeni mentalnie – to fakt. W roku 1980, 35 lat po II wojnie (czyli tyle, ile minęło od wprowadzenia stanu wojennego) pamięć o tym straszliwym kataklizmie, który przyniósł ruinę krajowi i śmierć milionom Polaków, nie była tak rozpalona jak w kolejne rocznice 13 grudnia 1981. Co trzeba mieć we łbie, żeby traktować własne dzieje z taka dysproporcją?

  5. A może raczej spytać, czemu od paru lat naród miedzy Bugiem a Odra do władzy wybiera ludzi coraz durniejszych? Widać naród też durnieje.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…