– Nie wycofamy się z terenów w Syrii, które zajmujemy – odpowiadają na tureckie ataki kurdyjscy partyzanci. Zapowiadają odpowiedź, gdyby uderzenia miały się powtórzyć. Czy sprawa Kurdów to jednak tylko element gry o znacznie większej stawce?

Recep Tayyip Erdogan / wkipedia commons
Recep Tayyip Erdogan czeka tylko na pretekst, by interweniować w Syrii? /fot. Wikimedia Commons

Po stronie Kurdów stanęło dziś rano ministerstwo spraw zagranicznych Syrii. Wystosowało ono list do ONZ, wzywając do potępienia powtarzających się od dwóch dni uderzeń na walczące z sunnickimi ekstremistami kurdyjskie Powszechne Jednostki Obrony (YPG). Syryjczycy wskazali, że atakując Kurdów, Turcja otwarcie udziela pomocy ich przeciwnikom-terrorystom. Gdyby ONZ miało być konsekwentne, powinno natychmiast przynajmniej wyrazić zaniepokojenie postawą Ankary, skoro tak ochoczo potępia działania rosyjskie w Syrii.

Konsekwencja nie jest niestety mocną stroną organizacji międzynarodowych. Co innego w przypadku Kurdów, którzy w odpowiedzi na turecki ostrzał i pogróżki zapowiedzieli zbrojną odpowiedź. Jednoznacznie zasugerowali również, że na zajętych obszarach przy granicy syryjsko-tureckiej chcą budować niepodległe państwo. Stwierdzili bowiem, że terenów tych nie oddadzą ani fundamentalistom z Frontu Obrony Ludności Lewantu (od których je odbili), ani armii syryjskiej. Chwalą się również zdobyciem kolejnych obszarów – ostatnio części miasta Tal Rifat na północ od przedmieść Aleppo.

Tymczasem z rządu tureckiego napływają sprzeczne sygnały nt. możliwej interwencji lądowej w Syrii. Podczas gdy minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu nie raz powtarzał, że i Turcja, i Saudowie mogą takową przeprowadzić (oficjalnie oczywiście w celu walki z Państwem Islamskim), minister obrony Ismet Yilmaz zapewnił, że o wkroczeniu do Syrii nie ma mowy.

Czy Stany Zjednoczone zdyscyplinowały swojego sojusznika i po spotkaniu Baracka Obamy z Władimirem Putinem wycofały się z entuzjastycznego poparcia dla eskalacji wojny? A może raczej kazały mu czekać na pretekst? ONZ, milczący w tej sprawie od zawsze, raczej nie potępi bowiem ataków Ankary na Kurdów. Nikt też nie zatrzyma Turcji, jeśli ta rozpocznie interwencję w odpowiedzi na kurdyjskie uderzenie, które YPG zapowiedziało w przypadku nowych nalotów.

[crp]

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…