Dzisiejsza decyzja Ryszarda Bugaja o rezygnacji z uczestnictwa w Radzie Narodowego Rozwoju jest, a raczej powinna być istotnym sygnałem dla ludzie zorientowanych na lewicowe myślenie. Nie mówię „lewicy”, bo dzisiaj nazwać kogoś lewicą to tak, jakby obwieścić światu, że jest nosicielem wirusa ebola i wybiera się na Stadion Narodowy, żeby kichać na wszystkich dookoła.

W Ryszardzie Bugaju można pewnie znaleźć wiele wad. Jego bliżsi znajomi z łatwością przytaczają zabawne historyjki świadczące o jego dość rozbudowanym ego, o trudnościach w dogadywaniu się z kimś, kto nie podziela do końca jego poglądów i wreszcie nieledwie obsesji dotyczącej ludzi mających PZPR-owskie korzenie, którzy mieli czelność nie odcinać się od swojej przeszłości. Ci sami jednak znajomi z najwyższym szacunkiem wypowiadają się o Bugaja autentycznym przywiązaniu do niektórych lewicowych wartości, prospołecznym myśleniu i osobistej uczciwości.

I kiedy Ryszard Bugaj popierał Lecha Kaczyńskiego, a potem zgodził się na uczestnictwa w radzie programowej PiS, ponieważ partia ta miałaby dawać szansę na realizację prospołecznej polityki, mogłem się zżymać, ale nie wątpiłem w szczerość jego przekonań. Kiedy dzisiaj usłyszałem o jego demonstracyjnej rezygnacji z uczestnictwa w działaniach powołanej przez prezydenta Dudę Narodowej Rady Rozwoju, pomyślałem, że oto spadła z pyska Prawa i Sprawiedliwości kolejna maska.

Odejście Bugaja to dowód, że niewiele już zostało z socjalnego kamuflażu, który na użytek kampanii wyborczej przyodziało na siebie Prawo i Sprawiedliwość. Owszem, jeszcze jest pokaźna grupa elektoratu, która wciąż żyje złudzeniami, że Kaczyńskiemu i jego ludziom chodzi o polepszenie bytu wszystkich Polaków i o sprawiedliwszą dystrybucję dochodu narodowego. Myślą tak dlatego, że widzą z boku, przez ekran telewizora i głośniki narodowego radia. Ci, którzy w najlepszych intencjach dali się zwabić do gremiów, w których mają okazję od środka zobaczyć, jak to działa w praktyce, właśnie się zorientowali, że to było oszustwo, a oni tylko firmują chyży marsz ku pełni władzy, którą PiS zamierza trzymać ile się tylko da, bez oglądania się na tak mało istotne sprawy jak demokratyczne zasady. I wtedy odchodzą.

Wydawałoby się, że ich naturalnym wyborem będzie teraz poparcie najsilniejszych przeciwników PiS czyli PO , Nowoczesnej i środowisk z nimi związanych. Tak jednak się nie stanie, bo ludzie rzeczywiście myślący lewicowo będą teraz sami, nie mogąc poprzeć ani PiS, ani PO i jej odnogi. Czyli będą między  tymi, których należy się bać, a tymi, którymi trzeba gardzić.

[crp]

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ta maska spadła nie tylko z pyska PiS, ale również z twarzy kolejnego „autorytetu”. Pan Bugaj od lat jakoś zawsze potrafi zaistnieć w centrum wydarzeń, niestety głównie po to, żeby zaistnieć. Nie wybrzmiewał jego głos tak mocno, gdy PO walczyła z opiekunami niepełnosprawnych, eksmitowano ludzi na podstawie wątpliwych prawnie aktów własności, czy gdy ujawniano kolejne historie ludzi więzionych latami za błahostki w aresztach wydobywczych, czy szpitalach psychiatrycznych. Teraz kamery zostały skierowane na KOD i pan profesor znowu ma szansę się pokazać. Tylko … po co? Czy on naprawdę jeszcze ma coś do powiedzenia poza rzucaniem oklepanymi frazesami i demonstrowaniem oburzenia? Czy kiedykolwiek podjął konstruktywną krytykę systemu? Jeżeli nie ma pomysłu to rzeczywiście lepiej niech odejdzie – będzie trochę taniej (jeśli nikt go nie zastąpi), bo za darmo to on tam na pewno nie siedział.

  2. Co do ostatniego zdania – pora zamykać lewicowy geszefcik?:) Wszelkiej maści lewicowcy z Bożej łaski byli tak do przodu, że im tyłu zabrakło:) A bez dupy żyć się nie da:)

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…