W 74. rocznicę powstania w gettcie warszawskim odbędzie się protest przeciwko dzieleniu bohaterów walki Żydów z hitlerowskimi Niemcami na lepszych i gorszych. Lewicowi aktywiści i ludzie, którym po prostu droga jest prawda historyczna, sprzeciwią się dekomunizowaniu ulicy Józefa Lewartowskiego na warszawskim Muranowie.

Kamień upamiętniający Józefa Lewartowskiego, Warszawa, teren dawnego getta / fot. Wikimedia Commons

74 lata temu rozpoczęło się powstanie w gettcie warszawskim – desperacki zryw ludności żydowskiej, która, widząc nieuchronność śmierci z rąk niemieckich okupantów postanowiła przynajmniej ginąć w walce, z godnością. Pomnik Bohaterów Getta i bunkier, w którym popełnili samobójstwo otoczeni przywódcy powstania na czele z Mordechajem Anielewiczem to miejsca, które mają swoje stałe miejsce na mapie Warszawy, regularnie mają tam miejsce uroczystości upamiętniające. Bojowników z getta wspomina się z szacunkiem niezależnie od ich poglądów i afiliacji politycznej. Instytutowi Pamięci Narodowej to jednak się nie podoba.

IPN chciałby pozbyć się z katalogu bohaterów warszawskiego getta Józefa Lewartowskiego i Edwarda Fondamińskiego. Pierwszy z nich organizował w zamkniętej dzielnicy żydowskiej Blok Antyfaszystowski i zginął w 1942 r. z rąk Gestapo. Instytut chce jednak, by o nim zapomniano, gdyż przed wojną był działaczem komunistycznym, aktywistą Kominternu i członkiem WKP (b), więzionym w polskich więzieniach za działalność polityczną w tym duchu. Policja historyczna odniosła już pierwszy sukces – w czerwcu 2016 r. z budynku przy ulicy, która nadal nosi imię Lewartowskiego, zdjęto upamiętniającą go tablicę. Ulica również ma zniknąć i właśnie przeciwko temu dziś o godz. 17.00 odbywa się protest, organizowany przez inicjatywę Historia czerwona i czarno-czerwona.

Instytut życzy sobie również, by w zapomnienie popadła postać Edwarda Fondamińskiego – też organizatora ruchu oporu w gettcie, który z własnej woli wybrał pozostanie w zamkniętej dzielnicy. Również w tym przypadku IPN-owi nie podobają się po prostu poglądy bohatera powstania, który był przed wojną działaczem KPP. Zginął w 1943 r. w bunkrze przy ul. Miłej razem z Anielewiczem i innymi przywódcami zrywu – to jednak nie ma znaczenia.

Petycję w sprawie pozostawienia w spokoju pamięci żydowskich bojowników poparł związany ze Związkiem Wyznaniowym Gmin Żydowskich w RP portal jewish.org.pl. IPN najwyraźniej wie jednak lepiej, kogo Żydzi czcić mają i kto prawdziwym bohaterem był. Jeśli nie napotka żadnego sprzeciwu, za kilka lat być może zechce dekomunizować także innych przywódców powstania, z Anielewiczem na czele. W końcu według dzisiejszych kryteriów okropny lewak z niego był – działał w syjonistyczno-lewicowym HaSzomer HaCair, a także, o zgrozo, organizował w latach 1936-1938 żydowską samoobronę przeciw antysemickim ekscesom ONR.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. OK, ja doskonale rozumiem historyczne uwarunkowania.
    Ale podobnie jak nie ma już w Warszawie pomników, ulic i miejsc pamięci Dzierżyńskiego czy Marchlewskiego, podobnie nie ma miejsca dla Lewartowskiego.
    Zrozumieć to nie znaczy wytłumaczyć i zaakceptować.
    pozdrawiam

    PS.
    Liberalna demokracja też gwarantowała Żydom prawa. A przy okazji nie była zbrodniczą ideologią, jak komunizm.

  2. Kilka informacji o Lewartowskim Z Wikipedii, a nie stron faszystów czy narodowców.

    „Kiedy w 1920 Armia Czerwona zajęła Bielsk Podlaski, został członkiem Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski. Jego zadaniem było zorganizowanie administracji władzy radzieckiej w powiecie bielskim”

    „W latach 1939 – 1941 współpracował z okupantem sowieckim na ziemiach wschodnich II RP”

    Cóż, takie „dokonania” zapewne StrajkEu uważa za zasługi, ale wg. mnie fakt śmierci z rąk faszystów nie zmienia renegata i zbrodniarza w bohatera…

    1. Łatwo jest nam dzisiaj oceniać, z wygodnych foteli, wybory ludzi, którzy zostali postawieni w ekstremalnej sytuacji, a wcześniej byli od urodzenia poniżani z powodu pochodzenia. Gdybym był Żydem, i urodziłbym się w tamtym czasie, na sto procent byłbym komunistą, albo syjonistą. Tylko te dwie ideologie gwarantowały Żydom wolność i pełnię praw obywatelskich. Polecam przeczytać książkę Sołżenicyna „200 lat razem”, o rosyjskich Żydach. Po przeczytaniu tej książki sam pan zrozumie, dlaczego Żydzi tak masowo poparli komunizm. Oczywiście gorzko się nim rozczarowali (łagry), ale to już po wojnie, gdy Stalin uznał, że Żydzi nie są mu już potrzebni.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…