W najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli wykazuje, że uczniom brakuje wsparcia psychologiczno-pedagogicznego. W latach 2014-2016 prawie połowa szkół nie zatrudniała w ogóle pedagogów.

fot. wikimedia commons

Z wyliczeń, które zrobiła NIK wynika, że jeden psycholog – tam, gdzie znalazły się pieniądze na osobny etat dla niego – miał pod opieką 1900 uczniów, zaś pedagog szkolny – 475. Najgorzej sytuacja wyglądała w technikach oraz szkołach zawodowych. Do pedagogów szkolnych zgłaszają się uczniowie, którzy mają problemy z nauką, ale również są ofiarami przemocy bądź wykazują objawy uzależnień – najczęściej od internetu i telewizji, a w szkołach ponadpodstawowych od używek. Najczęściej uczniowie, którzy szukają wsparcia u szkolnego psychologa, borykają się też ze stanami depresyjnymi i lękowymi.

NIK uważa, że pomoc dla nich jest niewystarczająca. Operując na danych z Systemu Informacji Oświatowej Izba wyliczyła, że 44 proc. szkół w latach 2014-2016 nie stać było na dodatkowe etaty dla specjalistów: „Uczniowie potrzebujący wsparcia w tych szkołach mogli liczyć jedynie na nauczycieli posiadających dodatkowe kwalifikacje lub doraźnie na specjalistów z poradni psychologiczno-pedagogicznych”. NIK uważa, że jest to wina źle sformułowanych przepisów oświatowych, w których pojawia się bardzo ogólny zapis o tym, że szkoły powinny opiekę psychologiczno-pedagogiczną zapewnić. Nie ma mowy o obligu, co skutkuje tym, że „w konsekwencji decyzja o zatrudnieniu specjalistów w szkole jest uwarunkowana nie skalą potrzeb, lecz przede wszystkim sytuacją ekonomiczną samorządu. Brakuje również standardów opieki psychologiczno-pedagogicznej, które zobowiązywałyby szkoły do świadczenia usług na zbliżonym poziomie”.

Na początku ubiegłego roku szkolnego na brak specjalisty narzekało 45 proc. szkół podstawowych, 34 proc. gimnazjów, 54 proc. zasadniczych szkół zawodowych, 42 proc. liceów ogólnokształcących i 60 proc. techników.

NIK rekomenduje wydłużenie czasu pracy już zatrudnionych specjalistów i zatrudnienie ich tam, gdzie takiego etatu brakuje. Izba uważa, że dyrekcja szkół może nie zauważać wszystkich problemów swoich podopiecznych. „Warto zauważyć, że problem agresji i przemocy w szkołach jest w mniejszym stopniu dostrzegany przez dyrektorów szkół (39 proc.) niż przez szkolnych pedagogów i psychologów (60 proc.) oraz specjalistów z poradni psychologiczno-pedagogicznych (69 proc.). Zdaniem NIK, jednym z czynników minimalizujących niepożądane zachowania powinno być zwiększenie zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej, w tym łatwiejszy dostęp do specjalistów” – czytamy w raporcie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…