Zrujnowane Azaz. W okolicy tego miasta koczuje 30 tys. uchodźców, mających nadzieję na otwarcie tureckiej granicy / fot. Wikimedia Commons

Jeśli Donald Trump i Władimir Putin zdołają dogadać się podczas osobistego spotkania podczas szczytu G20, USA i Rosja znowu mogą wdrożyć wspólne inicjatywy na rzecz zakończenia konfliktu w Syrii. Przynajmniej tak zdaje się sugerować amerykański Sekretarz Stanu, ale w jego oświadczeniu wielu jest punktów wątpliwych.

Ruiny Aleppo / fot. Twitter/SyriaFreedom

– Stany Zjednoczone są gotowe rozważyć możliwość ustanowienia wspólnie z Rosją mechanizmów zapewniania stabilności, w tym stref zakazu lotów, obserwatorów respektowania zawieszenia broni na lądzie oraz skoordynowanego dostarczania pomocy humanitarnej – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Departament Stanu.

Deklaracje gotowości do współpracy i zrozumienia, jak ważne jest, by konflikt w Syrii dobiegł końca brzmią jednak w tekście co najmniej dwuznacznie. Tillerson kilkakrotnie podkreśla, że Rosja jest „szczególnie odpowiedzialna” za to, by wypracować pokój odpowiadający oczekiwaniom Syryjczyków, gdyż „wcześnie włączyła się w konflikt”. O udziale własnego kraju we wspieraniu opozycji dosłownie od pierwszych dni walk w Syrii polityk wspomnieć nie raczył. Podobnie obłudnie brzmią pouczenia, iż Rosjanie mają obowiązek zadbać, żeby żaden obszar uwolniony z rąk IS czy innej grupy terrorystycznej nie został opanowany nielegalnie przez dowolną organizację biorącą udział w konflikcie. Przypomnijmy, że już w ubiegłym roku rzecznik Białego Domu bez żenady rozporządzał terytorium bądź co bądź niepodległej Syrii, zapowiadając, że gdy tylko koalicja wspierana przez USA wypędzi Państwo Islamskie z Ar-Rakki i regionu, wprowadzi tam własny rząd tymczasowy, zmontowany z przedstawicieli wybranych organizacji opozycyjnych.

Najbardziej jednak kuriozalnie brzmi apel do wszystkich sił walczących w Syrii oraz biorących udział w wojnie z IS, by unikały wzajemnych starć, gdy tylko opracowane zostaną procedury deeskalacji konfliktu. Ostatnie zaostrzenie sytuacji w Syrii wynikało raczej z gestów samych Amerykanów, którzy najpierw zablokowali działania syryjskich wojsk rządowych na południu kraju, a potem zestrzelili syryjski samolot wojskowy, który rzekomo stwarzał zagrożenie dla oddziałów walczących z IS.

Nad wyznaczeniem stref deeskalacji konfliktu toczyły się negocjacje podczas ostatniej rundy rozmów pokojowych w Astanie, toczonych pod egidą Rosji, Iranu i Turcji. Trwają prace nad delimitacją granic trzech stref, wyznaczenie czwartej, przy granicy syryjsko-jordańskiej, wymagałoby współpracy ze strony USA. Respektowanie zawieszenia broni w strefach mają zapewnić specjalne jednostki rosyjskiej żandarmerii.

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ławrow: Zachód pod przywództwem USA jest bliski wywołania wojny nuklearnej

Trzy zachodnie potęgi nuklearne są głównymi sponsorami władz w Kijowie i głównymi organiza…