Nacjonalistom nie wystarczy, że policja ochrania ich przemarsze ulicami Warszawy, siłą usuwając z drogi kontrmanifestantów. Chcieliby jeszcze, by właśnie przeciwnicy nienawistnych haseł i organizacji głoszących Polskę dla Polaków opłacali koszty działań funkcjonariuszy.

Pomysł, by zrzucić na przeciwników prawicowych wydarzeń ulicznych rosnące koszty ich policyjnej ochrony, nie jest całkiem nowy. Wystąpił z nim Mariusz Błaszczak po czerwcowej miesięcznicy i kontrmiesięcznicy smoleńskiej. Minęły jednak dwa miesiące i koncepcja nie doczekała się wprowadzenia w życie. Teraz upomniał się o nią poseł Kukiz’15, były prezes Młodzieży Wszechpolskiej Adam Andruszkiewicz.

– Uważam, że czas zacząć dotkliwie karać takie organizacje jak KOD i Obywatele RP za ich działania, które prowadzą do chaosu w Polsce i służą wyłącznie zagranicy. Jeśli zapłacą kilkadziesiąt tysięcy złotych, to myślę, że nieco im przejdzie chęć do robienia cyrku w Polsce – napisał działacz nacjonalistyczny na Facebooku, wcześniej niejako przy okazji obrzucając Obywateli RP rytualnym epitetem „lewaków”. „Haniebnym” nazwał też fakt blokowania przez tę organizację marszu nacjonalistów przeprowadzonego 15 sierpnia. Oczywiście w przemarszu skrajnie prawicowych grup, głoszących nienawistne i wykluczające hasła, Andruszkiewicz nie widzi nic niestosownego, nazywając go „marszem patriotycznym”. Trudno się jednak było spodziewać czegoś innego po człowieku, który w ubiegłym roku, wracając z innego „patriotycznego marszu” w Hajnówce, zrobił sobie zdjęcie przy domu człowieka, którego krewni, zwykli prawosławni chłopi, zginęli z rąk „żołnierzy wyklętych”.

Andruszkiewicz jako poseł zasłynął szerzej jeszcze dwa razy. Pierwszy raz wtedy, zgłosił interpelację w sprawie nazw pociągów, które jego zdaniem promowały albo „pogańskie bóstwa”, albo „komunistów”, zamiast wpisywać się w polską politykę historyczną. Drugi, gdy okazało się, że chociaż nie posiada ani prawa jazdy, ani samochodu, pobrał z Sejmu 40 tys. złotych na paliwo. W tej drugiej sprawie, kiedy zrobiła się głośna, zapowiadał szczegółowe i przekonujące wyjaśnienia. Wyborcy ciągle na nie czekają, bo samo przedstawienie umowy użyczenia auta, bez wykazu delegacji i kosztów, trudno uznać za takowe.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…