4000 zł – tyle ma dostać jednorazowo kobieta, która zdecyduje się na urodzenie dziecka z poważnymi wadami, które wykryte odpowiednio wcześnie dzisiaj pozwalają na przerwanie ciąży. Intencje PiS są jasne – ten projekt, będący protezą polityki społecznej odnośnie niepełnosprawności, ma zamknąć usta wszystkim tym, którzy mówią, że państwo w tej chwili w ogóle nie pomaga. Na prawdziwe wsparcie państwa nie stać, ten program ma zresztą kosztować w skali Polski zaledwie kilkaset milionów złotych – biorąc pod uwagę skalę problemu, to kropla w morzu potrzeb, żadnego dodatkowego wsparcia nie da się za nią sfinansować. Kwota ma robić wrażenie – 4 tys. zł, no, to już jest coś, to jest pieniądz. Oczywiście w prawdziwym świecie wcale nie jest, zwłaszcza jeśli mówimy o dzieciach z niepełnosprawnością.
Oto państwo postawi kobiety przed decyzją. Albo wezmą „szydłowe” i urodzą dziecko, które będzie cierpieć, w opiece nad którym nikt im nie pomoże, które prawdopodobnie umrze przed nimi – być może już kilka dni po porodzie – i będą musiały patrzeć na jego śmierć. Dziecko, które sprawi, że będą musiały zrezygnować z pracy zawodowej, że nie będą w stanie opiekować się tymi dziećmi, które już mają, albo przerwą ciążę, o ile tylko będzie to możliwe. Z pewnością znaczna większość zrobi to drugie. Zastanawiam się jednak nad tymi, którym te 4 tys. zł zrobią różnicę i które z tego powodu, czysto finansowego, się na poród zdecydują.
Kto to będzie? Ofiary lichwiarskich pożyczek-chwilówek, osoby z wyrokami eksmisyjnymi do lokalu socjalnego bez łazienki, ludzie z dziurą w dachu, której nie mają za co załatać, a idzie zima. Ci, którym w mieszkaniu zalęgł się trujący grzyb i opieka społeczna grozi zabraniem dzieci – tych żywych i urodzonych. Ci którzy już, teraz, natychmiast, potrzebują 4 tys. zł i są gotowi dla tej kwoty zrobić bardzo dużo, bo ona pozwoli zaspokoić najbardziej palące dziury w domowym budżecie – kupić buty dla dzieci, leki dla chorej matki, spłacić długi u dostawcy prądu – a nad tym, co będzie później, pomyśli się kiedy indziej. I tak, z pewnością znajdą się kobiety, które będą zdecydują się na koszmarne cierpienie swoje i swojego dziecka, które urodzi się, jak „uratowany pacjent” doktora Chazana, z mózgiem na wierzchu i zwisającą gałką oczną, żeby móc wreszcie spłacić Providenta. Wyobrażam sobie rodziny dotknięte przemocą – znajdą się przecież mężczyźni, którzy będą zmuszać swoje żony i partnerki do tego, żeby rodziły głęboko niepełnosprawne dzieci dla 4 tys. zł. Zgodnie ze statystyką oni odejdą, a one zostaną same. Trudno sobie wyobrazić prawo, które będzie w większym stopniu zwiększać prawdopodobieństwo na znajdowanie noworodków na śmietniku niż stosowanie ekonomicznego szantażu, nakładanie na osoby w najtrudniejszej sytuacji ciężaru nie do udźwignięcia w zamian za chwilową ulgę i zaspokojenie najpilniejszych potrzeb.
Trudno sobie wyobrazić bardziej obrzydliwe moralnie prawo, straszniejszą antyutopię – oto będziemy płacić bardzo biednym, wykluczonym i potrzebującym pomocy ludziom za cierpienie ich i ich dzieci. Żeby było śmieszniej, nazwiemy ten program „Za życiem” i będziemy udawać, że chcemy komuś pomóc.
Ruski stanął okoniem
Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…
Uwaga! Michał Czaplicki to prawicowy troll.
Może i troll, ale nie prawicowy. Liberalny :-)
Na koniec pojawiają się słuszne wnioski. Dawanie ludziom pieniędzy przez państwo jest obrzydliwe moralnie i prowadzi do antyutopii. Zawsze.