Nowoczesna ogłosiła swój program.  Dowiedzieliśmy się, że Ryszard Petru za swoich rządów zapewni „radykalną obniżkę podatków na każde dziecko, zaczynając od pierwszego”. Takie rozwiązanie ma zrekompensować likwidację programu „Rodzina 500+”. Padły imponujące liczby: za jedno dziecko – podatek dochodowy niższy o 3000 zł, za dwójkę – ulga w wysokości 6000 zł, za trio gówniarzy – aż 9000 zł rabatu od fiskusa. I tak dalej.  Partia obiecuje również związki partnerskie, koniec opłacania pensji katechetom i ograniczenie finansowania Kościoła katolickiego przez państwo.

Brzmi całkiem nieźle, prawda? Jaki jest więc problem? Najistotniejsze w planie Nowoczesnej nie jest to, co zostało wczoraj zaakcentowane na niedzielnej konwencji, podczas której zaprezentowano same słodkości. To, co nieprzyjemne i antyspołeczne w skutkach zostało przemilczane. Dokument miał być odważnym manifestem urealniającym wizje świeckiego państwa i  aktem rozszerzającym spektrum praw obywatelskich. Tymczasem dowiadujemy się, że w nowoczesnej wizji Polski nie ma miejsca na równość małżeńską, a kobiety o dostępie do aborcji na życzenie mogą zapomnieć. Niezagrożona jest również uprzywilejowana pozycja Kościoła katolickiego, który nie musi się obawiać wypowiedzenia konkordatu. Episkopat będzie musiał wprawdzie sam płacić katechetom, jednak religia wciąż będzie w szkolnym programie. Państwo nie będzie wprawdzie pompować pieniędzy publicznych w najsilniejszy związek wyznaniowy, lecz ten przez lata zdążył sobie już zapewnić warunki do samodzielnej reprodukcji. Pomysły Ryszarda Petru mogą hierarchów co najwyżej rozdrażnić; z pewnością nie są dla nich zagrożeniem.  Z niedzielnej prezentacji miał się wyłonić obraz ugrupowania wyznającego postępowy liberalizm. Poczuliśmy jednak ten sam, nieco tylko złagodzony,  konserwatywny smród, który zatruwał nam życie podczas ośmioletnich rządów Platformy Obywatelskiej i który wydaje się obecnie bardziej znośny tylko w porównaniu w szambem, które wylała „dobra zmiana”.

Niedzielna impreza odbyła się pod hasłem „Lepsza Polska – cała naprzód”, ale gospodarcze zalecenia są niestety nostalgicznym spojrzeniem w przeszłość, do czasów słusznie minionych, gdy Leszek Balcerowicz i spółka przeprowadzali eksperymenty na społeczeństwie. Jednym z takich archaicznych postulatów jest ujednolicenie na poziomie 16 proc. stawek podatków PIT, CIT i VAT,  na czym mają skorzystać przedsiębiorcy, a gospodarka – ruszyć z kopyta napędzana innowacjami. W radosnym manifeście nie ma jednak wzmianki o ogromnym spadku dochodów budżetu państwa, co wymusi z kolei ostre cięcia wydatków na cele socjalne i usługi publiczne. Podobny szwindel związany jest z ulgami podatkowymi zamiast 500 złotych na dziecko. O ile na takim rozwiązaniu skorzystają rodziny z jednym dzieckiem, które obecnie nie mieszczą się w ramach prawa do świadczenia, to w przypadku pozostałych ze zmniejszenia podatku dochodowego, co oczywiste, cieszyć będę się jedynie gospodarstwa ze średnimi i wysokimi dochodami. Przykładowa rodzina z dochodem 4000 zł i trójką dzieci, która z obecnego systemu otrzymuje 1 tys. zł miesięcznie, po wprowadzeniu zafundowanej przez wolnorynkowców ulgi, straci ok. ok. 600 zł każdego miesiąca. Nie mówiąc już o rodzinach dotkniętych problemem bezrobocia – te mogą się pożegnać z finansową stabilizacją, której namiastkę zapewnia im obecny program.

Partia byłego bankiera Ryszarda Petru potwierdziła też, że konserwatywny kapitalizm  jest pozycją, z której nie zamierza się ruszać ani na krok. Pomysły Nowoczesnej nie są ani nowe ani nowoczesne. To tylko nieco odświeżona edycja siermiężnej (i archaicznej) logiki gospodarczej skapywania bogactwa. Głównymi beneficjentami tych konceptów będą może nie najbogatsi, bo ci i tak rozliczają się już od dawna ze szwajcarskim czy cypryjskim urzędem skarbowym, ale bardzo zamożni obywatele, przed którymi roztaczana jest wizja o zredukowanej o połowę (!) stawki podatku dochodowego,  oczarowani mogą być również przedsiębiorcy  – ci, mimo, że podatki płacą jedne z najniższych w UE, znów mogą się spodziewać kolejnych fiskalnych prezentów. Gorzej będą mieć biedni, ale przecież kto by się na nich oglądał. Cała naprzód!

 

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Kolejne łgarstwo misia-Rysia. A kto z biednych lub bezrobotnych czy też samozatrudnionych płaci 3 tys podatku DOCHODOWEGO? Większość samozatrudnionych płaci podatki RYCZAŁTOWE a z nich niczego odliczyć nie można!
    Kolejne robienie dobrze swoim (czyli wierchuszce urzędniczej i biznesowej – jakieś 8% społeczeństwa w sumie).

  2. 3 kafle ulgi podatkowej na dziecko. Bangsterzy znów udają, że nie wiedzą, iż biednych nie stać na płacenie podatków. Taka ulga jest o kant de

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…