Fotografia J. Samolińskiej

Być może nie znają Państwo Bartosza Marczuka, do niedawna wicenaczelnego „Wprostu”, od lat związanego z Fundacją Republikańską (tą samą, którą zakładał Przemysław Wipler). Na swoim blogu w październiku opublikował notkę pod wiele mówiącym tytułem „To pazerne państwo funduje nam niskie płace”, w której wyjaśnia, że zarabiamy mało, bo państwo nas – przedsiębiorców i pracowników, postrzeganych jako wspólny podmiot – okrada z podatków i składek na ubezpieczenia społeczne. Jest też ksenofobem.”Na naszych oczach bankrutuje polityka multi-kulti” pisze w innej notce, domagając się, żeby Polska przyjmowała „dobrych” migrantów. „Dobrych”, czyli „bliskich nam kulturowo” Ukraińców i Białorusinów. Ci dalecy – z Afryki i Bliskiego Wschodu – są, jak rozumiem, „źli”. Trochę cuchnie tu Ku Klux Klanem, panie Marczuk, ale to już o PiS wiedzieliśmy. Bo, może zapomniałam wspomnieć, Bartosz Marczuk został właśnie wiceministrem w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w nowym rządzie.

Co zabawne, jeszcze w maju tego roku krytykował rząd Ewy Kopacz za to, że „nie miał odwagi zmierzyć się ze związkami zawodowymi” w górnictwie. Czyżby Marczuk spodziewał się, że Beata Szydło ze swoim zwisającym krzywo prawym skrzydłem w postaci Pawła Kukiza, który gotów był sobie w kampanii prezydenckiej natrzeć węgla do oczu, żeby być dla górników bardziej wiarygodnym – zabiorą się za zamykanie kopalń, cięcie górniczych pensji i emerytur?

Nowy wiceminister chwali za to obecnych 30- i 40-latków, którzy zaharowują się na śmierć, ale do głowy im nie przyjdzie wyjść na ulicę i czegoś żądać, nie są „roszczeniowi”, tylko „przedsiębiorczy”. Czy nowy wiceminister przegapił w kampanii te momenty, kiedy politycy PiS, łącznie z prezydentem Andrzejem Dudą, wymieniali uściski z Piotrem Dudą? Czy wie, co na ten temat powiedziałby związkowy lider? Czy jest pewien, że trafił w odpowiednie miejsce?

Jeszcze 13 lipca Marczuk pisał o „populistycznej licytacji na emerytalną hojność”, kiedy indziej wspomniał o „radykalizmie rozdawnictwa”, otwarcie wyrzekając na sztandarowe postulaty PiS w dziedzinach, którymi ma się zajmować. Można się oczywiście zastanawiać, co taki Marczuk będzie robił w rządzie PiS-u, czy trochę mu nie wstyd,  ale dawno już zauważyłam, że oczekiwanie po politykach, czy nawet po dziennikarzach tego pokroju skłonności do wstydzenia się, jest ślepą uliczką. Po co PiS-owi Marczuk, w dodatku w tak kluczowym miejscu? Ładnie to tak zdzierać maskę socjalu, zanim ktokolwiek zdążył się do niej przywiązać?

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…