Jak podaje sanepid, w woj. pomorskim żyje obecnie 2196 niezaszczepionych dzieci. Z roku na rok jest ich coraz więcej – w ciągu ostatniego roku przybyło ich 400. To efekt działania organizacji antyszczepionkowych.

Na Pomorzu liczba nieszczepionych dzieci wzrosła w ciągu ostatniego roku o 400/wikimedia commons
Na Pomorzu liczba nieszczepionych dzieci wzrosła w ciągu ostatniego roku o 400/wikimedia commons

– Wzrost liczby niezaszczepionych dzieci oraz osób uchylających się od obowiązkowych szczepień ochronnych najprawdopodobniej jest efektem intensyfikacji działań ruchów antyszczepionkowych i coraz szerszego kręgu osób reprezentujących „alternatywny” styl życia, w przypadku którego każde szczepienie traktowane jest jako „niepotrzebna immunizacja” organizmu. Jest to zjawisko, które trzeba bardzo wnikliwie obserwować i bardzo zdecydowanie mu przeciwdziałać – stwierdziła w rozmowie z pomorską „Gazetą Wyborczą” Anna Obuchowska z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku.

Niestety, okazuje się, że istniejące mechanizmy zmuszania rodziców do szczepienia dzieci nie są skuteczne. W sumie od początku zeszłego roku 421 przypadkach wojewoda zdecydował się wydać wniosek o ukaranie ludzi, którzy zmniejszają bezpieczeństwo zdrowotne swojej rodziny i otoczenia poprzez odmowę szczepień, jednak tylko w 12 przypadkach grzywnę udało się wyegzekwować – w sumie na konto wpłynęło zaledwie 9,2 tys. zł. Grzywna jest jedynym środkiem, jakim dysponuje państwo, żeby zmusić rodziców do szczepienia dzieci. Jego nieskuteczność wynika z kilku powodów – po pierwsze, możliwa jest długa i skomplikowana droga odwoławcza. Po drugie – moda na antyszczepionkowców funkcjonuje głównie w zamożnej klasie średniej, na której możliwe kwoty grzywien, wahające się od 500 do 5 tys. zł, nie robią dużego wrażenia.

Działania organizacji takich jak „Stop NOP” są jedną z przyczyn powracania w Polsce chorób, o których dawno zdążyliśmy zapomnieć – w ostatnich latach odnotowuje się np. kilka tysięcy zachorowań na krztusiec rocznie. Jednak jak zaznaczają eksperci, znacznie większe niż szczęśliwie wciąż niszowe ruchy znaczenie ma fakt, że używamy w Polsce nieaktualnych preparatów (na krztusiec – szczepionki z lat 60. XX w.), które nie chronią przed nowymi, zmutowanymi szczepami wirusa oraz że lista obowiązkowych (a więc bezpłatnych) szczepień wciąż jest bardzo krótka.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
    1. Przecież to normalny lobbing farmaceutyczny z klasycznymi chwytami marketingowymi, by napędzać sprzedaż szczepionek i ośmieszać ludzi, którzy je krytykują.

    2. Jeszcze jedno – kary dla nieszczepiących są nielegalne. To co napisaliście, że kar nie daje się wyegzekwować wygląda w newsie tak, jakby rodzice odmawiali wykonania wyroku. Ale celowo nie piszecie, że urzędnicy karzący rodziców nie mają takich uprawnień do karania i sąd Najwyższy Sąd Administracyjny ciągle to potwierdza. Ci co płacą, to ze strachu lub niewiedzy, że kary wprowadzono nielegalnie. Ciekawe jest też to, że Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie istnieje przymus szczepień i gdzie liczba skutków ubocznych i zgonów poszczepiennych jest WYŻSZA niż w krajach, gdzie przymusu szczepień nie ma. Karanie za nieszczepienie jest niezgodne z Konstytucją RP, a pozyskiwanie danych o niezaszczepionych przez Sanepid niezgodne z Ustawą o tajemnicy lekarskiej (Sanepid może znać statystyki, ale nie ma prawa wiedzieć, który rodzic odmówił szczepienia). Ale lobbyści farmaceutyczni, których kopiujecie, celowo tak manipulują informacjami, by ludzie się nie dowiedzieli o swoich prawach i bezprawiu Sanepidów.

  1. niech nie szczepią – bachory wyzdychają i pula genów je.bniętych rodziców pójdzie w piach :)))

    1. Za pychę władzy, jak zwykle, zapłacą najsłabsi. Arogancja i beztroska, którą demonstruje przedstawiciel rządu, dokładając dzieciom kolejną obowiązkową szczepionkę, szokuje. Dlaczego? Bo gdy dziecko zachoruje po szczepionce, nikt nie odpowiada za powikłania!
      Amerykańska baza VAERS zarejestrowała po szczepionce przeciw pneumokokom 1730 przypadków zgonów. Na przestrzeni lat wypłacono tam 3,5 mld odszkodowań. W Polsce nikt nie uprzedza, wbrew prawu, że mogą wystąpić powikłania. Nikt ich rzetelnie nie rejestruje z niewiedzy i niechlujstwa. Nikt nie wypłaca odszkodowań, bo takie jest prawo. Musimy bronić dzieci.
      Stan zdrowia dzieci jest coraz gorszy. Paradoksalnie im więcej szczepionek w kalendarzu szczepień, tym gorzej. Świadczą o tym dramatyczne statystyki zachorowań i stale rosnąca liczba hospitalizacji. Aż 27 proc. dzieci cierpi na choroby przewlekłe (Biuro Analiz Sejmowych, nr 2(38)/ 2014).
      Tu nie chodzi o ich zdrowie. Chodzi o uzależnienie ich przez całe życie od przemysłu medycznego. Opłaceni przez ten przemysł konsultanci każą lekarzom szczepić nawet wtedy, gdy dzieci są chore! Także w czasie infekcji z gorączką i podczas przyjmowania antybiotyku, co spotyka się ze sprzeciwem części lekarzy. Ale za ten sprzeciw grozi im często utrata pracy. Za każde krytyczne słowo wypowiedziane publicznie mają sprawę w sądzie lekarskim.
      W obronie dzieci i rodzin podczas sejmowej debaty na początku listopada stanął poseł Paweł Skutecki, założyciel Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych. Dlaczego wciąż utrzymujemy ten relikt komunizmu, jakim jest obowiązek szczepień? W zdecydowanej większości państw europejskich takiego obowiązku nie ma i jakoś nie zauważamy tam epidemii. Polacy są zdaniem pana ministra mniej roztropni niż Anglicy, Niemcy, Litwini, Duńczycy? W tych krajach szczepionki są zalecane i finansowane przez państwo, ale nie są obowiązkowe. Czy pana ministra nigdy nie zainteresowało, dlaczego mapa obowiązkowych szczepień tak dokładnie pokrywa się z mapą korupcji w Europie? Dlaczego szczepimy dzieci w pierwszej dobie życia? – pytał na sali sejmowej. Rodzice mają prawo pytać, mają prawo się bać i mają prawo dostać rzetelną odpowiedź na to pytanie. Panie Ministrze, w imieniu polskich dzieci i ich rodziców, bardzo proszę o poważną rozmowę na temat anachronicznego systemu szczepień ochronnych w gronie lekarzy, rodziców i przede wszystkim specjalistów, także tych, którzy nie są opłacani przez koncerny farmaceutyczne – kontynuował.
      W odpowiedzi minister Konstanty Radziwiłł nazwał wypowiedź posła „dywagacjami na temat obowiązkowości”. Proszę państwa (…) jeszcze raz powtarzam: ustawa nie jest na ten temat, ale mówienie o tym przy okazji jakiejkolwiek regulacji dotyczącej szczepień, wątpienie w to, rozważanie, czy szczepienia są dobre, czy złe, to naprawdę jest coś, co może rodzić niezwykle groźne skutki. Proszę o to, to jest sprawa apolityczna, żeby naprawdę 10 razy zastanowić się, czy warto wchodzić w ten temat. Apel o to, żeby eksperci, którzy mówią na ten temat, nie byli finansowani przez koncerny. Proszę państwa, przepraszam bardzo, ale to nie jest tak. To są słowa bardzo mocne, mogą one kogoś niezwykle ranić, obrażać, dotykać, ale to po prostu nieprawda. Medycyna oparta na dowodach mówi, że szczepienia są dobre, są skuteczne i są bezpieczne. I musimy słuchać tych, którzy się na tym znają, a nie kierować się własną, czasem po prostu mylną intuicją – zbył apel posła.
      Czego i kogo broni minister? Otóż osoba piastująca funkcję krajowego konsultanta w dziedzinie pediatrii otrzymała pieniądze od producenta jednej ze szczepionek przeciw pneumokokom i to napisała w swoim oświadczeniu. I ta szczepionka ma być obowiązkowa dla wszystkich noworodków od 2017 r. Tak więc urzędnik państwowy otrzymał korzyści majątkowe od podmiotów bezpośrednio zainteresowanych wynikami prac rządu. Jest to niedopuszczalny proceder, budzi poważne wątpliwości natury prawnej. Podważa zaufanie do urzędu konsultanta oraz rządu, a także do uchwalanego w Polsce prawa. Takie praktyki powinny być z całą stanowczością tępione.
      Ale o swój interes walczy również drugi producent, który chce stanąć do przetargu, oferując szczepionki niedopuszczone do obrotu w Polsce, i uzyskał na to zgodę ministerstwa! Gra toczy się o 160 mln zł i 1,2 mln dawek szczepionek, a przede wszystkim o zdrowie ok. 400 tys. dzieci rocznie.
      Mamy prawo domagać się przejrzystości działań władzy, ekspertów bez konfliktu interesów, a także odpowiedzialności za podjęte decyzje i błędy. A błędem jest kompletny brak nadzoru nad powikłaniami szczepień i nad informowaniem o nich, przymuszanie do ryzykownych zabiegów medycznych oraz brak zadośćuczynienia. Zamiast informacji otrzymujemy ulotki reklamowe. Zamiast analizy i rejestrowania NOP – liczenie sprzedanych dawek. Zamiast debaty – kampanie straszące epidemiami. Nie ma to naszej zgody! Zdrowie naszych dzieci to nie kampania marketingowa!
      To jest okrutne, co oni nam robią. Pokazują smog w Chinach i mówią, że to epidemia odry. Piszą, że zmarły dzieci, ale jedno było już zarażone odrą i zostało zaszczepione… potrójną żywą szczepionką. Dziecko ważyło 6 kg – było skrajnie niedożywione. Zwalają na „antyszczepionkowców”, a chorobę przywlekli… imigranci – oburza się Marzena w mediach społecznościowych.
      W kolejnym programie informacyjnym pojawiają się kłamliwe informacje o wracającym krztuścu, który przecież nigdzie nie odchodził, a chorują na niego głównie osoby… szczepione.
      Minister przepycha jedną szczepionkę i cały proceder jest wart tyle, co cały kalendarz szczepień. Na pytanie o powiązania finansowe osób, które lobbowały za rozszerzeniem obowiązku, mówi, że takie pytania „mogą kogoś ranić” – kontynuuje Marzena.
      Kamilka Kosek od lat jest w śpiączce, Zuzia odeszła po szczepionce na WZW B, tysiące dzieci zostało poszkodowanych i nikt za to nie odpowie, a minister wygłasza górnolotną mowę o tym, że WHO, czyli kolejna organizacja smarowana przez koncerny, postanowiła pozbyć się chorób. Oto argumentacja naprawdę godna kogoś, kto świechta przynależnością do Kościoła i powinien dążyć do prawdy. Ale Prawda pana dogoni, panie Radziwiłł – podsumowuje.
      A co mamy zamiast prawdy?
      Przez rok rodzice mieli nadzieję, że coś się zmieni. Że ich głos będzie wreszcie wysłuchany. Zamiast tego urzędy zaczęły lawinowo nakładać grzywny na „opornych” rodziców. Czy jedynym sposobem na wysłuchanie postulatów społecznych obecnego rządu jest wyjście na ulice? Rodzice dzieci z powikłaniami poszczepiennymi już do tego dojrzeli, bo ich cierpliwość się skończyła.
      Może Komisja Europejska, która tak chętnie chciała zająć się prawami kobiet w Polsce po „czarnym marszu”, zajmie się prawami pokrzywdzonych dzieci i matek, które nieraz całe życie zmagają się z nieuleczalną chorobą – padaczką, śpiączką, problemami neurologicznymi? Pisało o tym już wielu lekarzy. Ich głos jest także ignorowany.
      Od dwóch lat warszawska prokuratura ciągle prowadzi sprawę ze skargi kilkudziesięciu rodziców z całej Polski. Domagają się oni, żeby zbadano przypadki zignorowanych powikłań wywołanych przez szczepienia. Wbrew obowiązkowi te historie nie znalazły się w oficjalnych statystykach niepożądanych odczynów poszczepiennych. Stowarzyszenie „STOP NOP” zaprasza kolejnych rodziców, żeby dołączyli. Będziemy wspólnie walczyć o zmiany dla naszych dzieci. Skrót STOP NOP można tłumaczyć inaczej. STOP Nieodpowiedzialności Organów Państwa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…