Godne pożałowania przedstawienie rozegrało się na polsko-ukraińskiej granicy. Micheil Saakaszwili usiłuje zrealizować swoje pogróżki o powrocie do Kijowa i odzyskaniu tamtejszego paszportu. Jego zwolennicy pomogli mu siłą ominąć kordon ukraińskich strażników granicznych, a teraz eskortują go do Lwowa.

Były prezydent Gruzji zapowiedział, że mimo braku odpowiednich dokumentów przejedzie z Polski na Ukrainę i wywalczy odzyskanie paszportu. Przygotowania do demonstracji rozpoczęły się jeszcze przed godziną czternastą polskiego czasu, gdy polityk zapowiadał pojawienie się na granicy. Po ukraińskiej stronie, na przejściu granicznym w Krakowcu ustawili się zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy. Saakaszwili wsiadł do pociągu razem z byłą premier Julią Tymoszenko i grupą deputowanych ukraińskiej Rady Najwyższej, wśród których był Mustafa Najem – autor facebookowego wpisu, od którego zaczęło się zgromadzenie na Majdanie w listopadzie 2014 r. Towarzyszył mu też jeden z ulubionych dyplomatów PiS – Jacek Saryusz-Wolski.

Pojazd nie mógł jednak ruszyć z peronu w Przemyślu, gdyż strona ukraińska zażądała jego zatrzymania z uwagi na przebywanie w wagonie osoby bez prawa przekroczenia granicy. Gruzin odmówił opuszczenia pojazdu, co musiało wywołać wściekłość podróżnych, którzy zamierzali jechać do Lwowa i dalej do Kijowa. PKP mogło co najwyżej zaproponować im przesiadkę do autobusów lub zwrot pieniędzy na bilety. Jak relacjonowali świadkowie zdarzenia, jeden ze zirytowanych pasażerów wprost dał wyraz swojej złości.

Dalszy bieg wydarzeń był jeszcze bardziej tragikomiczny. Saakaszwili dotarł mimo trudności na granicę, został przepuszczony przez polskiego strażnika (acz z komentarzem „ma Pan nieważny paszport”). Strona ukraińska oznajmiła, że przejście po przeciwnej stronie zostało zaminowane i uniemożliwiła komukolwiek przedostanie się. Do czasu. Grupa zwolenników samozwańczego „reformatora Ukrainy”, w której widoczni byli mężczyźni w wojskowych koszulach, z czarno-czerwonymi banderami i z flagami narodowymi w końcu przeciągnęła go na drugą stronę, pokrzykując, iż „zwycięstwo będzie należeć do nas”. Według dalszych doniesień obserwatorów na miejscu po triumfującego Saakaszwilego może przyjechać nawet prokurator generalny Ukrainy. Pogranicznicy w Szegini zapowiadają, że pościg za Gruzinem już się rozpoczął, a wniosek do prokuratury jest w trakcie kompletowania. Ale przeciwna strona nie traci animuszu.


Jak podaje ukraińska agencja Unian, kolumna zwolenników Saakaszwilego triumfalnie przemaszerowała trzy kilometry. Zamierza dotrzeć najpierw do Lwowa i tam zdecydować, co dalej. – Naród już za nas zdecydował – oznajmił polityk. Komentatorzy podzielili się w ocenach. Jedni podkreślają żenujący przebieg wydarzeń, na którym ucierpieli zwykli obywatele przekraczający granicę, wróżąc Saakaszwilemu tylko kłopoty, inni są zdania, że to Petro Poroszenko wchodząc w konflikt z byłym prezydentem Gruzji popełnił polityczne samobójstwo.

Sprawy w żaden sposób nie skomentował polski MSZ, chociaż przebieg wypadków stawia deklarowaną polską politykę współpracy z rządem w Kijowie w co najmniej dwuznacznej sytuacji. Saakaszwili twierdził, że stojąc w Przemyślu w pociągu kontaktował się z MSZ-em i ministrem Waszczykowskim, starając się o pomoc. Rząd polski przyzwolił na kolejny wjazd człowieka bez żadnego obywatelstwa do Polski i całą nieuchronną wobec jego planów awanturę na granicy.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…