Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman, jak już widać, idzie w kierunku pełnej kompromitacji prokuratury. Kiedy sąd uzasadniał uchylenie aresztu wobec podejrzanego Adama Z., na ławie oskarżycieli z trudem zmieściło się aż trzech jej funkcjonariuszy. Oznacza to, że ta instytucja nader poważnie potraktowała sprawę i nader poważna będzie jej prawdopodobna, jeśli nie wyjdą inne okoliczności, porażka. Jednak według mnie nie tylko w tym miejscu leży centrum fatalnej oceny polskiego wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie.

Cała Polska, dzięki TVP, miała okazję poznać dokładne dane nie tylko oskarżonego, ale też policjantów, świadków i co w tym wszystkim najistotniejsze, partnera Adama Z. TVP tłumaczyła swą wpadkę „problemami technicznymi”. Może tak, może nie. Jednak nie doszłoby do ujawnienia nader wrażliwych w tej historii danych osobowych, gdyby nie zgoda sądu na rejestrowanie przebiegu procesu. Sędzia Magdalena Grzybek musiała zdawać sobie sprawę, że wydając na to zgodę, praktycznie godzi się na to, że wszystkie słowa, które padły na sali sądowej, praktycznie będą własnością publiczną. Musiała też być świadoma, znając akta, że charakter wzajemnych relacji Adama Z. i jego partnera pozna wiele osób: tych, dla których są to osoby anonimowe, ale również tych, którzy znają obu mężczyzn osobiście. Taki państwowy, oficjalny, przymusowy coming out.

Gdyby rzecz działa się w każdym innym kraju na zachód od Odry, sprawa nie byłaby tak bulwersująca. W Polsce jednak ma to wymiar potencjalnego dramatu. Człowiek, który sam decyduje się na ujawnienie swych preferencji erotycznych w państwie, które jawnie dyskryminuje mniejszości seksualne, wiele ryzykuje, ale czyni to na swą odpowiedzialność i po rozważeniu wszystkich „za” i „przeciw”. Często to heroiczna decyzja, godna szacunku dla odwagi jej autora. Ale kiedy organy państwa, nieważne czy przez własną bezmyślność, czy z powodu braku umiejętności rozumienia skutków swych postanowień, niejako zmuszają człowieka do ujawnienia swych preferencji, to one też powinny ponieść pełną odpowiedzialność za wszystko, co w wyniku tego ujawnienia może się zdarzyć. A nie oczekiwałbym niczego dobrego w kraju, w którym przy pełnej aprobacie policji na legalnych demonstracjach wzywa się do fizycznej rozprawy z homoseksualistami, zaś prokuratura zamierza gromadzić dane osób homoseksualnych, co przywołuje niesławną akcję „Hiacynt” z tych mrocznych kart historii PRL.

Wydaje się, że pomysł, by partner Adama Z. złożył pozew przeciwko TVP, z zadeklarowanym wparciem Kampanii Przeciwko Homofobii, jest dobrym pomysłem. Ale nie tylko TVP powinna być pozwaną w tym procesie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. preferencje są sprawą prywatną i nie róbcie z tego głównego wątku w artykule, najważniejsze jest to że człowiek jest niewinny do póty do póki nie udowodni mu się winy no ale policja musi ochraniać miesięcznice więc na policyjną min. na zbieranie dowodów czasu brak

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…