Tysiące szefów i właścicieli firm w Bułgarii dostało od swoich pracowników świąteczną kartkę z takimi oto życzeniami: „Chcę podwyżki, zasługuję na dodatkowe 100 lewów”.

Flaga KNSB.

Inicjatywa wyszła od największej centrali związkowej w Bułgarii – Konfederacji Niezależnych Związków Zawodowych (KNSB), ekwiwalentu polskiego OPZZ. Kartkę przygotowali związkowcy i zamieścili na swojej stronie internetowej do darmowego pobrania. Tylko w pierwszym tygodniu grudnia ponad 35 tys. wydrukowało kartkę z zamiarem wysłania jej szefowi.

Pomysł zrodził się niedługo po tym, jak na jaw wyszły dane statystyczne, z których jasno wynika, że bułgarski przemysł osiąga jeden z najwyższych w Unii Europejskiej wskaźników zysku przy najniższym poziomie płac. Według przewodniczącego KNSB Płamena Dimitrowa z opracowanych zestawień wychodzi, że gospodarka jest w stanie wygenerować podwyżkę płac na średnim poziomie co najmniej 145 lewów miesięcznie bez żadnego uszczerbku na rentowności przedsiębiorstw.

Płamen Dimitrow, szef KNSB.

KNSB utworzyło własny instytut badań społecznych, który zajmuje się  ustawicznym monitorowaniem rynku pracy i poziomu biedy w Bułgarii. Dane w obszarze płac jednak nie są szczególną nowością, gdyż zbieżne ze związkowymi są opracowania Eurostatu.  Pokazują one m.in., że pod względem wskaźnika „wydajność pracy korygowana płacą” oraz „rentowność” Bułgaria znajduje się na jednym z czołowych miejsc w Unii. Jednocześnie jednak płace w przemyśle przetwórczym w Bułgarii są o 50-80 proc. niższe niż w nowych krajach członkowskich UE i od 3 do 10 razy niższe w porównaniu z wynagrodzeniami w tej samej branży w starych krajach unijnych. W Bułgarii przeciętna płaca w tym sektorze wynosi 395 euro, a w Hiszpanii – 2 211. Podobnie sytuacja wygląda w przemyśle ciężkim.

Według statystyk bułgarskiego Państwowego Instytutu Statystycznego zaś blisko milion osób w Bułgarii, mimo że pracuje, nie może wyjść ze stanu ubóstwa, gdyż ich dochody nie przekraczają 250 euro. Co najmniej połowa tej populacji, to osoby z wyższym wykształceniem.

– W przyszłym roku nie będziemy w stanie zapobiec ich emigracji – powiedział dziennikarzom Płamen Dimitrow na specjalnej konferencji prasowej.

Trudno odmówić mu racji. W Bułgarii trwa prawdziwy exodus, który dawno już przekroczył skalę typowej dla UE emigracji zarobkowej. W 1989 r. ludność Bułgarii wynosiła niecałe 10 mln. W tej chwili mieszka tam około 5,5 mln do 6 mln. ludzi.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…