W północnej Syrii trwa ostrzał Manbidżu, ok. 70-tysiącznego miasta w prowincji Aleppo, kontrolowanego przez Państwo Islamskie. We wtorek wojska koalicji antyterrorystycznej zabiły 73 cywilów, w większości kobiety i dzieci.

Wojska amerykańskie zbombardowały budynki, w których ukrywało się 200 cywilów, głównie kobiet i dzieci. Nie żyją co najmniej 73 osoby/youtube.com
Wojska amerykańskie zbombardowały budynki, w których ukrywało się 200 cywilów, głównie kobiet i dzieci. Nie żyją co najmniej 73 osoby/youtube.com

Naloty z powietrza to część dwumiesięcznej ofensywy, której celem jest przejęcie Manbidżu i umożliwienie podjęcia ostatecznego ataku na Rakkę, nieformalną „stolicę” IS. Ostatni nalot, który zabił 73 osoby, to nie pierwsze działania wojenne, podejmowane przez koalicję, których „skutkiem ubocznym” jest śmierć dziesiątek cywilnych mieszkańców niegdyś przemysłowego Manbidżu.

Najbardziej krwawy nalot miał miejsce w wiosce Tokhar, pod miastem. Grupa ok. 200 osób, w większości kobiet i dzieci, uciekających przed przesuwającym się frontem, schroniła się w budynkach cywilnych. Te zostały zbombardowane przez amerykańskie samoloty. Liczba ofiar śmiertelnych różni się w zależności od relacjonującego podmiotu – na pewno udało się zidentyfikować 73 ofiary śmiertelne, lokalni aktywiści mówią o 117. Wśród pewnych ofiar znajdowało się 35 dzieci i 20 kobiet. Siła uderzenia sprawiła, że ciężko w ogóle doliczyć się trupów, ponieważ ciała znajdują się w bardzo złym stanie. 50 rannych zostało przewiezionych do szpitala.

73 to liczba podawana także przez Syryjski Instytut dla Sprawiedliwości oraz AirWars, brytyjską organizację, zajmującą się monitorowaniem zbrodni wojennych. – To prawdopodobnie największa masakra ludności cywilnej, jakiej dokonały wojska koalicyjne – mówi Chris Wood, szef AirWars. – Według naszych obliczeń w ciągu ostatnich dwóch miesięcy amerykańscy żołnierze i ich sojusznicy zabili 190 bezbronnych osób – mówi Wood. – Oznacza to, że wszelkie ograniczenia odnośnie bezpieczeństwa ludności cywilnej przestają być przestrzegane przez USA i inne kraje koalicji.

Według Adnana al-Housena w Tokharze w momencie nalotu nie było żadnych bojowników IS; opuścili oni wioskę na chwilę przed atakiem. Z kolei według pierwszych oficjalnych komunikatów wydanych przez amerykańskie biuro dowodzenia bombardowanie przyniosło terrorystom ogromne straty – to właśnie 19 lipca wojska USA miały zniszczyć 12 pojazdów i bazę Państwa Islamskiego. W środę pułkownik Christopher Garver potwierdził, że do bazy w Bagdadzie dotarły informacje o „incydencie” i że zostanie on zbadany. Jednocześnie tłumaczył, że terroryści z Państwa Islamskiego używają cywilów jako żywych tarcz i że dzieje się to coraz częściej – to z tego miałaby wynikać rosnąca liczba nieuzbrojonych ofiar amerykańskich wojsk, a nie ze zmiany polityki.

Co innego pokazują jednak dane zebrane przez AirWars. Według nich w ciągu ostatniego półrocza liczba nalotów bombowych, prowadzonych przez wojska koalicji, głównie Amerykanów, spadła o 15 proc., a mimo to liczba ginących cywili wzrosła o jedną trzecią. – To bardzo pesymistyczna statystyka, wynika z niej, że ze względu na zmianę polityki ludność Syrii będzie w znacznie większym stopniu narażona na ataki z powietrza – mówi Wood.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…