Brałam wczoraj udział w proteście, zorganizowanym przez Uniwersytet Zaangażowany. Grupa ok. 150 osób przyszła protestować przeciwko konferencji „naukowej”, którą zainaugurował Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris we współpracy z Wydziałem Prawa i Administracji UW. Cudzysłów jest nieprzypadkowy – na panelach występowali ludzie, których dorobek nie został uznany przez świat naukowy. Jako „ekspert” zaproszony został m.in. Mark Regnerus, którego badania zostały odrzucone przez Amerykańskie Towarzystwo Socjologiczne. Na podstawie ankiet wypełnionych przez 150 dorosłych dzieci samotnych matek, które miały doświadczenia lesbijskie, zamierzał on wyrokować o zdolnościach wychowawczych wszystkich lesbijek na świecie; znalazło się też miejsce dla osób, które epidemię wirusa HIV uważają za karę od Boga, bądź też popierają kary więzienia za stosunki seksualne pomiędzy osobami tej samej płci. Organizowanie takiej konferencji przez Uniwersytet Warszawski nie różni się niczym od panelu na temat płaskiej Ziemi na Wydziale Geografii czy o badaniach nad kamieniem filozoficznym na Wydziale Chemii – to po prostu nie jest nauka.

Kiedy stałam w tłumie, który przeciwstawiał się robieniu z najlepszej polskiej uczelni tuby propagandowej dla skrajnych konserwatystów z całego świata, podeszła do nas grupa kilku młodych mężczyzn w eleganckich garniturach, niektórych rozpoznaję już po twarzach – oni od lat walczą o homofobię na polskiej akademii. Ja wtedy zwykle jestem po drugiej stronie, tylko ostatnio te garnitury i zegarki coraz droższe. – Uniwersytet był wasz przez ostatnie 80 lat, same pedalstwo i komuniści – krzyknął do mnie jeden z nich. – Czyli 80 lat temu był wasz? Wtedy, kiedy było getto ławkowe? To są wasze wzorce? – pytam, próbując zrozumieć. – Tak – odpowiada elegancki student. – Tak, właśnie tak.

Patrzę na garnitur, na pewną siebie minę i jasne oczy człowieka, z którym rozmawiam, który właśnie wyszedł z konferencji współorganizowanej przez jeden z najbardziej prestiżowych wydziałów prawa w Polsce i kompletnie nie wiem, co odpowiedzieć. On wie, o czym mówi i wie, że już może tak mówić. Że jeszcze 5 lat temu mogliśmy grać w grę „ja mu będę zarzucać, że jego wzorce to numerus clausus, a on będzie się śmiał, że lewica wszędzie widzi faszyzm i antysemityzm, bo przecież on tylko kocha Boga, rodzinę i Polskę”. Dzisiaj już może, patrząc mi w oczy, powiedzieć prawdę. Jutro będzie miał ze sobą pałkę, taką jak jego idole sprzed wojny, do bicia politycznych przeciwników i tych, którzy nie mieszczą się w jego wzorcu polskości i tradycyjnej rodziny. A Ordo Iuris, ze swoim złotym lwem w logo, łaciną, prawną nowomową, tytułami naukowymi przed nazwiskami swoich „ekspertów” i dużymi pieniędzmi stanie za nim murem – w końcu bronić będzie tradycji polskiej akademii.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. I to jest właśnie najgorsze – neokatechumeńce opanowują państwo od strony władzy i pieniędzy. No i rozmnażają się jak króliki.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…