Pokaż, jak cię sprofilowano w urzędzie pracy, a powiem ci, kim jesteś.

Władysław Kosiniak-Kamysz to utalentowany młody człowiek. Myślę, że nie bez powodu został ministrem w wieku 30 lat. Ciągle chwali się, że dzielnie walczy z bezrobociem, a statystyki tegoż spadają. Może przynajmniej na koniec ministerialnej kariery (chociaż znając obrotność PSL, nigdy nie wiadomo) warto Kosiniaka oświecić: bezrobotnych w Polsce nie ma. A jak są, to tym gorzej dla nich, bo nikt im nie pomoże.

Jeśli nie jesteś politykiem, prezesem banku, dziennikarzem, przedsiębiorcą (co najmniej średnim), rentierem, utrzymankiem i nie ma cię na Pudelku – to znaczy, że należysz do większości, która utrzymuje się z pracy, a nie z nieróbstwa.

Chyba że zarejestrujesz się w urzędzie pracy. I należysz do grupy 13 proc. szczęśliwców, którzy spełniają wyśrubowane normy i zasiłek ci się należy. Podstawowy, ostatnio niewaloryzowany, wynosi 831 złotych i 10 groszy brutto (przez pierwsze trzy miesiące, później 652,60 zł brutto). Za to możesz np. zapłacić rachunki. Możesz też zapłacić czynsz, ale już raczej bez rachunków. Mógłbyś ewentualnie mieć na jedzenie, ale raczej jak pożyczysz u lichwiarza. Chyba, że bardziej wolisz zjeść niż mieszkać, to możesz zaoszczędzić na czynszu. Tak więc, nie da się ukryć, panie ministrze, że ciężko się z tego utrzymać. Z czego żyje 87 proc. bezrobotnych, którzy prawa do zasiłku nie mają – to dopiero ciekawostka.

Nie możemy przecież przyjąć, że łamią prawo, pracując na czarno, a do urzędu przychodzą tylko po to, żeby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne, prawda?

Z ostatnich badań Work Service wynika, że tylko 30,7 proc. poszukujących pracy w ogóle zgłasza się do urzędów. Większość wie, że nie ma tam czego szukać. W Warszawie na jednego pośrednika przypada 1600 bezrobotnych. To gwarancja nieskuteczności.

Odkąd GUS w połowie lat 90. zaczął wliczać tzw. „legalną szarą strefę” do statystyk PKB, wiemy, że każdy jest kowalem własnego losu. To symboliczne pogodzenie się z faktem, że w kraju na wiecznym dorobku jakaś część ludności będzie pracować bez zabezpieczeń, które jej się należą. A szara strefa odpowiada za jedną czwartą polskiej gospodarki.

A narzekająca na śmieciówki młodzież spotyka się wieczorami w klubokawiarniach, które nie zatrudniają na choćby fikcyjne umowy zlecenia, lecz po prostu na czarno.

Jestem przyzwyczajony do wypełniania idiotycznych testów; to jedyna umiejętność, którą opanowałem w szkole do perfekcji. Jak rejestrujemy się w UP, również wypełniamy teścik, który ma nas „sprofilować’’. Radzę to zrobić dobrze. Tutaj decyduje się, do której z trzech grup trafimy i jaka pomoc zostanie nam zaoferowana (na szczęście w internecie można znaleźć zarówno pytania, jak i odpowiedzi).

Pierwsza grupa to spryciarze, którzy raczej sami dadzą sobie radę, więc niech nie zawracają tyłka. Drugiej grupie trzeba już pomóc – stażami, ofertami pracy, dofinansowaniem itd. Trzeciej – już nie warto pomagać. Jest więc odwrotnie niż nakazywałaby logika – największą pomoc otrzymują ci, którym pomóc stosunkowo łatwiej, a najbardziej poszkodowanych pozostawia się samym sobie.

Niestety, jeśli system i urzędnik uzna, że nie warto nam pomagać, w praktyce nie ma żadnej drogi odwoławczej. Do następnego profilowania.

flickr.com/PROThomas Leth-Olsen
flickr.com/PROThomas Leth-Olsen

W wydanym przez ministerstwo Kamysza podręczniku do profilowania czytam, że całe to dzielenie ludzi na wartych i niewartych pomocy wynika z ograniczonych sił i środków, które warto przeznaczyć na działania mające szanse na sukces. Jest to również katalog uprzedzeń, pełen ledwo skrywanej pogardy wobec wszelkiej maści „roszczeniowców’’. Najbardziej wobec trzeciej grupy – bo wyjaśnia dlaczego nie warto im pomagać. A więc to ludzie, których celem jest wyłącznie utrzymanie statusu bezrobotnego z uwagi na możliwość korzystania z systemu ubezpieczeń społecznych. Często są to osoby, które nie mają żadnego zawodu, nie mają żadnego lub małe doświadczenie zawodowe, albo mają długą przerwę w zatrudnieniu. Często wskazują na ograniczenia zdrowotne, niepotwierdzone orzeczeniem o niepełnosprawności, jednak stanowiące w ich opinii barierę nie do pokonania w powrocie na rynek pracy. Dla części osób z tej grupy stan bezrobocia wynika z całkowitego braku chęci do podjęcia zatrudnienia. Taki stan bardzo często ma swoje podłoże o charakterze mentalnym.

Oprócz żerujących na naszym, jakże hojnym, socjalu, mamy „kury domowe” oraz – uwaga – część osób niepełnosprawnych oraz osoby zamieszkałe w miejscowościach niekorzystnie ulokowanych wobec rynku pracy. Jeśli mają dodatkowo szereg innych ograniczeń, obarczają odpowiedzialnością za taki stan innych (państwo, urzędy, gospodarkę), łatwo usprawiedliwiając się tym samym z braku własnej aktywności i nie próbują podejmować żadnych prób, aby coś w swoim życiu zmienić. Niech zdychają.

Uwierzyłbym w sensowność tego wszystkiego, gdybym kiedyś sam, odbijając się od dna, nie został zakwalifikowany jako osoba niegodna choćby stażu czy oferty pracy. Wzywano mnie na Ciołka tylko po to, abym podpisał listę. W końcu i tego mi się odechciało.

Założę się, że Samuel N. z Kamiennej Góry, który wychodząc z urzędu pracy, zabił siekierą 10-letnią dziewczynkę, został zakwalifikowany do trzeciego profilu.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Firma z Aspektu wali w ch…. Ludzie u nich robią papiery a potem muszą w większej firmie (nie piszę że poważniejszej) jak się zatrudnią robić je ponownie.

    Ps.

    Na jakiej zasadzie funkcjonuje współpraca firmy z Aspektu z np. Politechniką Warszawską? Golenie studentów to realna nazwa Partnerstwa Publiczno-Prywatnego?

    Czy jest org. społeczna która ma moc i chęć zadać takie pytanie w ramach Ustawy o dostępie do inf. publicznej?

  2. za to PUP-y (dosadny ale i adekwatny skrót!) pęcznieją od biurwokracji i zadowolonych z siebie dyrektorów, najczęściej z nadania PSL (bo to ichni kołochoz) zapewniających, że praca jest, tylko ludzie leniwi i źli…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Obrazy wojny (reportaż z Doniecka)

Zdecydowałem o publikacji tego reportażu rosyjskiej dziennikarki, Swietłany Pikty, z kilku…