Rynsztok skrajnie prawicowej propagandy bulgocze w Polsce od dawna. Teraz, w okresie „dobrej zmiany” zyskał dodatkowy impet i ciche błogosławieństwo rządzących.

Dlatego właśnie luminarze tego nurtu zrobili się bardziej widoczni i bezczelni. To z kolei przykuwa uwagę nawet obserwatorów i wzbudza słuszne oburzenie. W tym kontekście wypada pogratulować lewicowemu komentatorowi Damianowi Duszczenko, który zdołał zablokować wykład znanego ideologa polskiego antysemityzmu Jerzego Roberta Nowaka w stołecznym Muzeum  Historii Polskiego Ruchu Ludowego.

Niestety, świętując chwilowe zwycięstwa niewielu działaczy, potrafi spojrzeć dalej niż poza wydobywający się na tę okoliczność różowy dym z sieci społecznościowych. Tymczasem  przesłania nam on nadzwyczaj poważny problem.

„Dobra zmiana”, choć dokuczliwa pod bardzo wieloma względami, nie jest wcale tym, co głosi tzw. opozycja demokratyczna, tj. faszystowską dyktaturą. Jest próbą zbudowania nieco bardziej represyjnego neoliberalnego reżimu i zjawiskiem bardziej niesmacznym niż niebezpiecznym. Prawdziwie groźne są nowe platformy intelektualne, filozoficzne i programowe, wyrastające na nowych peryferiach. Niedoszły wykład Jerzego Roberta Nowaka to tylko drobny element tej układanki, z której wyłania się naprawdę straszny obraz. Antybohater zorganizowanego przez Duszczenko protestu jest tylko jednym z kilku ważnych ideologów i intelektualnych liderów nowego ruchu, którego deklarowane cele budzą prawdziwą zgrozę, bo budzą przerażające upiory czasów, które wydawałoby się, zakończyły się w Norymberdze.

Doczekaliśmy na polskiej scenie już wielu ponurych postaci, które do tego pocztu można zaliczyć. Jerzy Robert Nowak, zanim hitem się stały „Resortowe dzieci”, napisał „Czerwone dynastie”, występował w Radiu Maryja i krzewił tam m. in. „patriotyczne” rozumienie spraw żydowskich, czyli najczystszej wody zwierzęcy antysemityzm, całkowicie bezkarnie. Warto przy okazji wspomnieć, że JRN ma wielkie pretensje do środowisk skrajnej prawicy o to, iż „nie zadbały o stworzenie lewicy patriotycznej”. To tak pod rozwagę fanom „Nowego Obywatela” i pokrewnych gadzinówek.

Braćmi JRN-a w jego rozumieniu rzeczywistości są tacy luminarze nowej brunatnej fali jak Grzegorz Braun, Stanisław Michalkiewicz czy bydgoski klecha Roman Kneblewski. Być może niewielu PT Czytelników o nich słyszało, ale to nie znaczy, że oni nie istnieją. Owszem, istnieją, a ich obecność jest o wiele bardziej intensywna w polskiej przestrzeni publicznej,  niż mogłoby się to wydawać. W internecie roi się od niezliczonych wręcz nagrań z „wykładów”, „prelekcji”, „dyskusji”, „debat” itp., których ci ludzie są polityczno-intelektualnymi wodzirejami. Brylują wśród coraz chętniej zbierającej się adorującej ich publiczności. Jeżdżą po kraju i skupiskach polonijnych na świecie i szerzą swoje „dobre słowo”, którego koszmarną próbkę może uzyskać każdy, kto wykona prostą kwerendę na portalu YouTube. Nie miejsce tu, by sypać przykładowymi obrzydlistwami.

Dziś Warszawa, jutro Pcim, pojutrze Kraków, popojutrze Zielona Góra, za miesiąc Londyn, a po drodze dwa obozy strzelnicze/survivalowe, pielgrzymka i kolejny numer pisma „Magna Polonia”, a za chwilę następna książka. Cykl ten trwa od dawna i – z całym szacunkiem dla Duszczenki – przyznać trzeba, że wszystkich tych iwentów nie zablokujemy. Po prostu technicznie się nie da. Od czasu do czasu jednym zwycięstwem możemy sobie podnieść morale, jednak na dłuższą metę nie jest to żadna strategia.

Musimy zacząć walczyć o ludzi, pozyskiwać ich dla naszych interpretacji, naszej moralności, naszych autorytetów, naszej filozofii i naszego programu totalnych zmian. Nie możemy mobilizować się wyłącznie w obronie patronów ulic, robić spotkań tej czy innej pokrzywdzonej grupy, albo dyskutować o „supermenach w popkulturze”, czyli pozostawać w defensywie. Musimy pokazywać wielkie, spektakularne i romantyczne wizje, które przy wszystkich tych cechach są możliwe do zrealizowania. Nic nie stoi na przeszkodzie, by taki ruch obywatelskich kółek dyskusyjno-świadomościow0-kampanijnych o profilu socjalistycznym zaczął działać w Polsce. Trzeba tylko wystartować i zastanowić się, jak wykorzystać pozyskiwany w ten sposób potencjał, bo będzie go na pewno dużo. Jeżeli tylko zechcemy skutecznie odpowiedzieć na nabrzmiałe pragnienie zmiany w polskim społeczeństwie, które – z powodu braku alternatywy – wyradza się w antysemicki rynsztok.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …