„Erdogan dyktator”, „Wolność dla Afrinu” i „YPG broni wolności przed Państwem Islamskim” – to główne hasła 20-tysięcznego protestu, który przeszedł ulicami niemieckiej Kolonii. Miejscowi Kurdowie wyrażali wsparcie dla rodaków walczących z turecką agresją, a także domagali się od rządu RFN wstrzymania dostaw uzbrojenia do Turcji.
Przemarsz był eskortowany przez około dwóch tysięcy policjantów. Władze obawiały się bowiem starć pomiędzy przedstawicielami mniejszości: tureckiej i kurdyjskiej, licznie zamieszkujących Kolonię. Ostatecznie obyło się bez poważnych niepokojów. W kilku miejscach doszło do potyczek pomiędzy skonfliktowanymi stronami, policja zatrzymała dwie osoby. Sporo kontrowersji wzbudziła konfiskata skrzynek z materiałami informacyjnymi należącymi do Stowarzyszenia Kurdów w Niemczech, grupy sympatyzującej z nielegalną w Republice Federalnej Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).
German police dissolves kurdish demonstration in Cologne bc forbidden flags pic.twitter.com/G3c6WZSQ7I
— Mark (@markito0171) 27 stycznia 2018
Demonstrujący zwracali uwagę, że autonomia kurdyjska jest obecnie jedynym demokratycznie zarządzanym terytorium w targanej wojną domową Syrii. Podkreślano, że bojownicy Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) mają kluczowy wkład w marginalizację dżihadystów z Państwa Islamskiego. To właśnie Kurdowie zdobyli Rakkę, byłą nieformalną stolicę samozwańczego kalifatu. Protest był jednak przede wszystkim wymierzony w prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który zdaniem protestujących jest obecnie największym zagrożeniem dla demokracji w regionie.
Rząd Niemiec jest zaniepokojony, ze względu na wzrost napięcia pomiędzy mieszkającymi w RFN Kurdami i Turkami. Obawia się przeniesienia konfliktu na terytorium ich kraju. Minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel (SPD) zaapelował w ubiegłym tygodniu do Ankary o wstrzymanie działań zaczepnych. Szef niemieckiej dyplomacji zapowiedział również wstrzymanie dostaw sprzętu potrzebnego do modernizacji tureckiej armii.
Do prokurdyjskich manifestacji doszło też wczoraj w Paryżu i Marsylii. W stolicy Francji kilka tysięcy ludzi przeszło ulicami za wielkim transparentem trzymanym przez kurdyjskie kobiety: „Turecki faszyzm Erdogana zostanie pogrzebany w Afrinie”. W marsylskim Starym Porcie przeciw tureckiej agresji i Recepowi Erdoganowi demonstrowało ok. trzech tys. osób.
Wczoraj prezydent Turcji zlekceważył amerykańskie wezwanie o „umiarkowanie”. Zapowiedział, że „przejedzie walcem po wszystkich organizacjach terrorystycznych w Syrii” mając na myśli Kurdów, głównie YPG. Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), polityczne skrzydło YPG, które dwa lata temu zawarło sojusz z USA, wezwały jednocześnie „społeczność międzynarodową” i syryjskie wojska rządowe o nacisk na Turcję, by przerwała ofensywę w Afrinie. Tymczasem według tureckiego rządu, Stany Zjednoczone zgodziły się nie dostarczać już broni Kurdom. Turcy zwrócili się dodatkowo do Amerykanów, by wycofali się z regionu Manbidżu, gdzie mają zaatakować siły kurdyjskie.
Ankara przekonuje, że syryjscy Kurdowie działają we współpracy z PKK, która przez propagandę rządową jest przedstawiana jako ugrupowanie terrorystyczne i główne zagrożenie dla jedności Turcji. Wczoraj walki w terenie koncentrowały się wokół miasta Azaz, 20 km od stolicy Afrinu. Kurdowie bronili się przed połączonymi siłami armii tureckiej i protureckich dżihadystów z Syrii. W tureckich bombardowaniach lotniczych zginęło ok. 40 kurdyjskich cywilów.
Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej
Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…
Niedawno bohaterska bojowniczka Avsta Khabur oddała swoje życie aby powstrzymać turecki czołg atakujący jej kraj (nie zdążyła wyskoczyć spod czołgu po brawurowej akcji podkładania pod niego ładunku wybuchowego). Niech świat o niej nie zapomni.
http://www.rudaw.net/english/middleeast/syria/280120182