„Erdogan dyktator”, „Wolność dla Afrinu” i „YPG broni wolności przed Państwem Islamskim” – to główne hasła 20-tysięcznego protestu, który przeszedł ulicami niemieckiej Kolonii. Miejscowi Kurdowie wyrażali wsparcie dla rodaków walczących z turecką agresją, a także domagali się od rządu RFN wstrzymania dostaw uzbrojenia do Turcji.

Przemarsz był eskortowany przez około dwóch tysięcy policjantów. Władze obawiały się bowiem starć pomiędzy przedstawicielami mniejszości: tureckiej i kurdyjskiej, licznie zamieszkujących Kolonię. Ostatecznie obyło się bez poważnych niepokojów. W kilku miejscach doszło do potyczek pomiędzy skonfliktowanymi stronami, policja zatrzymała dwie osoby. Sporo kontrowersji wzbudziła konfiskata skrzynek z materiałami informacyjnymi należącymi do Stowarzyszenia Kurdów w Niemczech, grupy sympatyzującej z nielegalną w Republice Federalnej Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

Demonstrujący zwracali uwagę, że autonomia kurdyjska jest obecnie jedynym demokratycznie zarządzanym terytorium w targanej wojną domową Syrii. Podkreślano, że bojownicy Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) mają kluczowy wkład w marginalizację dżihadystów z Państwa Islamskiego. To właśnie Kurdowie zdobyli Rakkę, byłą nieformalną stolicę samozwańczego kalifatu. Protest był jednak przede wszystkim wymierzony w prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który zdaniem protestujących jest obecnie największym zagrożeniem dla demokracji w regionie.

Rząd Niemiec jest zaniepokojony, ze względu na wzrost napięcia pomiędzy mieszkającymi w RFN Kurdami i Turkami. Obawia się przeniesienia konfliktu na terytorium ich kraju. Minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel (SPD) zaapelował w ubiegłym tygodniu do Ankary o wstrzymanie działań zaczepnych. Szef niemieckiej dyplomacji zapowiedział również wstrzymanie dostaw sprzętu potrzebnego do modernizacji tureckiej armii.

Do prokurdyjskich manifestacji doszło też wczoraj w Paryżu i Marsylii. W stolicy Francji kilka tysięcy ludzi przeszło ulicami za wielkim transparentem trzymanym przez kurdyjskie kobiety: „Turecki faszyzm Erdogana zostanie pogrzebany w Afrinie”. W marsylskim Starym Porcie przeciw tureckiej agresji i Recepowi Erdoganowi demonstrowało ok. trzech tys. osób.

Wczoraj prezydent Turcji zlekceważył amerykańskie wezwanie o „umiarkowanie”. Zapowiedział, że „przejedzie walcem po wszystkich organizacjach terrorystycznych w Syrii” mając na myśli Kurdów, głównie YPG. Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), polityczne skrzydło YPG, które dwa lata temu zawarło sojusz z USA, wezwały jednocześnie „społeczność międzynarodową” i syryjskie wojska rządowe o nacisk na Turcję, by przerwała ofensywę w Afrinie. Tymczasem według tureckiego rządu, Stany Zjednoczone zgodziły się nie dostarczać już broni Kurdom. Turcy zwrócili się dodatkowo do Amerykanów, by wycofali się z regionu Manbidżu, gdzie mają zaatakować siły kurdyjskie.

Ankara przekonuje, że syryjscy Kurdowie działają we współpracy z PKK, która przez propagandę rządową jest przedstawiana jako ugrupowanie terrorystyczne i główne zagrożenie dla jedności Turcji. Wczoraj walki w terenie koncentrowały się wokół miasta Azaz, 20 km od stolicy Afrinu. Kurdowie bronili się przed połączonymi siłami armii tureckiej i protureckich dżihadystów z Syrii. W tureckich bombardowaniach lotniczych zginęło ok. 40 kurdyjskich cywilów.

 

 

 

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…