Mija ósma rocznica śmierci znanej działaczki walczącej z reprywatyzacją i przemocą czyścicieli kamienic. Ruch lokatorski nie ma wątpliwości, że ją zamordowano. Zapowiada dalszą walkę o sprawiedliwość.
1 marca 2011 r. odnaleziono spalone ciało Jolanty Brzeskiej, warszawskiej działaczki lokatorskiej, której śmierć symbolizuje dziś ludzkie koszty polityki reprywatyzacji prowadzonej w imię “świętego prawa własności”. Jak co roku, tak i tym razem, w dniu rocznicy jej nadal niewyjaśnionej śmierci członkowie ruchu lokatorskiego, związkowcy i aktywiści z Warszawy zebrali się, by publicznie przypomnieć o postaci Joli Brzeskiej i znaczeniu jej ofiary. Osoby związane z ruchem lokatorskim są przekonane, że została zamordowana za swoją nieugiętą postawę wobec znanego handlarza roszczeniami, który wszedł – jak dziś wiemy, nielegalnie – w posiadanie kamienicy przy ul. Nabielaka, i próbował wyrzucić Brzeską z jej mieszkania.
Około pięćdziesięciu osób zebrało się w piątek na skwerze im. Jolanty Brzeskiej, położonym na warszawskim Mokotowie. Dwa lata wcześniej władze samorządowe nadały temu miejscu imię zamordowanej na wniosek działaczy i sympatyków ruchu lokatorskiego. Na skwerze znajduje się kamień upamiętniającym Brzeską, pod którym zgromadzeni zapalili znicze.
Janusz Baranek z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów przypomniał, że w początkowym okresie walki z reprywatyzacją Jola Brzeska była wielkim oparciem dla lokatorów walczyć o dach nad głową z czyścicielami. Zawsze starała się wykorzystać wszelkie możliwości prawne mimo bardzo niesprzyjającej stosunku instytucji i mediów. Dzisiaj, gdy sytuacja ta uległa pewnej zmianie, śmierć znanej działaczki wydaje się jeszcze bardziej tragiczna.
– Gdybyśmy wtedy mieli chociaż część wiedzy, którą mamy dziś, to Jolanta Brzeska by żyła – uznał Baranek przemawiając do zebranych. Miał na myśli fakt, że obecnie wiadomo, iż warszawscy urzędnicy nie wywiązywali się z obowiązku sprawdzania, czy reprywatyzowane budynki trafiają do prawowitych właścicieli, dlatego walka z czyścicielami byłaby dla lokatorów znacznie łatwiejsza. Litera prawa była po stronie Joli Brzeskiej, gdyby więc prawo było przestrzegane, pewnie nadal by żyła.
– Przesłanka posiadania prawie nigdy nie była sprawdzana, dlatego można uznać, że prawie cała reprywatyzacja odbyła się bezprawnie – mówił Baranek, przypominając jednocześnie, że we wszystkich procesach w sprawach lokatorskich sędziowie z góry uznawali stronę lokatorską za przegraną.
Mówca z WSL podkreślił potrzebę dalszego solidarnego działania, bo do przywrócenia sprawiedliwości jeszcze daleko, mimo aktywności tzw. komisji weryfikacyjnej powołanej przez rząd PiS.
Głos zabrał też Jakub Grzegorczyk z OZZ Inicjatywa Pracownicza, który uczestniczył w działaniach ruchu lokatorskiego przed śmiercią Brzeskiej.
– Cały czas jest nacisk na miasto, na rząd, na właścicieli, więc nie jest przesadą powiedzieć, że walka trwa. Z perspektywy lat, które minęły, trzeba uznać, że sytuacja się zmienia. Nie można powiedzieć, że sprawa reprywatyzacji została załatwiona, że morderstwo Joli zostało wyjaśnione, że czynsze są w wysokości pozwalającej ludziom się utrzymać. Eksmisje na bruk cały czas się zdarzają. Ale ten ruch, który Jola z nami stworzyła, ma faktyczny wpływ na to, jak wygląda polityka mieszkaniowa w tym kraju – stwierdził Grzegorczyk.
Ruch lokatorski nie jest zadowolony z postępu ciągnącego się nadal śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej sprzed 8 lat. Działacze, którzy nie mają wątpliwości, że doszło do morderstwa, zarzucają prokuraturze opieszałość. Coraz częściej pojawiają się sugestie, że ślimacze tempo dochodzenia ma związek z faktem, że politycy i członkowie PiS również byli uwikłani w bezprawne biznesy reprywatyzacyjne, z którymi walczyła Brzeska.
Na poniedziałek 4 marca aktywiści i sympatycy ruchu lokatorskiego zapowiadają w tej sprawie protest pod siedzibą prokuratury w Warszawie, odpowiedzialnej za prowadzenie śledztwa.