17 lutego 2008 Kosowo oderwało się od Serbii i ogłosiło niepodległość. Do dziś nie wszystkie podmioty prawa międzynarodowego uznają jego istnienie. Serbia co prawda łagodzi ostatnio politykę wobec Prisztiny, wiedząc, iż jest to warunek upragnionego wejścia do Unii Europejskiej. Ale „zwykli Serbowie” nadal na hasło „uznać niepodległość Kosowa” dostają dreszczy.

W 10. rocznicę ogłoszenia niepodległości Kosowa serbskie serwisy informacyjne pękają w szwach od wiadomości – tyle się dzieje. Na ulicach Prisztiny od piątku powiewają flagi w narodowych barwach, tymczasem serbskie ruchy narodowe, takie jak Serbska Akcja czy Klub „Latarnik” zapowiedziały „Marsz dla serbskiego Kosowa”. Chcą wykrzyczeć światu, że Kosowo to według nich wyłącznie „tak zwane państwo”.

Poparcie dla idei serbskiego Kosowa wyrazili też Czesi – dziś w Pradze również odbędzie się akcja protestacyjna w celu cofnięcia uznania Kosowa przez Czechy. Do podpisania będzie petycja: już wiadomo, że jako pierwszy podpisał ją były szef MSZ Czech Jan Kavan, gorącym zwolennikiem marszu protestacyjnego jest również deputowany Jaroslav Foldyna. Milosz Zeman nie raz w swoich wypowiedziach twierdził, iż Czechy podjęły błędną decyzję, nie stając w 2008 po stronie Serbii.

Tymczasem w polityce zagranicznej również „się dzieje”: prezent na 10 lat niepodległości postanowił zrobić Kosowu Barbados, uznając jego niepodległość. Serbia wysłała już notę dyplomatyczną, w której nazywa to „zadziwiającym i krótkowzrocznym aktem”. Przypomnijmy, większość krajów uznała niepodległe państwo Kosowo w 2008 (Donald Tusk zrobił to jako drugi), natomiast spośród państw UE nie zrobiły tego jeszcze Grecja, Hiszpania, Rumunia, Cypr i Słowacja. Serbia może liczyć również na poparcie Chin i Rosji. Tymczasem MSZ Niemiec naciska na Belgrad, by się poddał, jeżeli zależy mu na karcie wstępu do Unii.

Prezydent Serbii Aleksandar Vučić odpowiedział na te słowa w piątkowym wywiadzie dla Agencji Reutera. Stwierdził, iż rozważa kilka modeli rozwiązania konfliktu (jednym z nich są rozmowy pomiędzy Belgradem, Prisztiną, Tiraną i Brukselą zmierzające do podziału Kosowa na dwie części wzorem Bośni), natomiast stanowczo oświadczył, iż zdaje sobie sprawę, że zmiana w świadomości przeciętnego Serba „może zająć wieczność”. Dlatego formalnie uznać Kosowa nie zamierza, gdyż przez zwykłych obywateli byłoby to odebrane jako zdrada. Minister obrony Aleksandar Vulin w ubiegły czwartek stanowczo zaprzeczył, jakoby Belgrad miał uznać Kosowo w 10. rocznicę niepodległości.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…