Czas społecznej izolacji potrwa przynajmniej do świąt wielkanocnych. To dobry czas, by nadrobić zaległości filmowe. Na łamach Portalu Strajk pisałem już o trzech lewicowych filmach dostępnych na platformie Netflix. To nie wszystkie powstałe w XXI w. produkcje, które przyczyniły się do budowania lewicowego dyskursu.

Kino od swoich początków czerpało z tradycji robotniczych i humanistycznych. Nie żyjemy już w czasach ani Eisensteina, ani Godarda, ale wciąż wiele osób zajmujących się zawodowo reżyserią serce ma po lewej stronie. W ostatnich latach zwłaszcza kinematografia zachodnia dawała lewicy wiele powodów do satysfakcji i refleksji: co roku wychodziły produkcje, które poruszały problematykę klasową, środowiskową, feministyczną oraz queerową.

Przedstawiam zatem 10 najlepszych, moim zdaniem, filmów, które każda lewaczka i każdy lewak, obejrzeć powinien.

  1. Les Miserables. Nędznicy (2012) [reż. Tom Hooper]

Powieść Victora Hugo pt. “Nędznicy” to dzieło ponadczasowe. Kto kiedykolwiek się z nim zetknął, ten będzie również znał sens fabuły Toma Hoopera. Brytyjski reżyser zdecydował się na adaptację dzieła Hugo w bardzo dobrym momencie. Pokazał świat, w którym niesprawiedliwość czyha na prostego człowieka na każdym kroku, gdy cały świat powstawał powoli ze zgliszcz, w jakie wpakował go kolejny kryzys kapitalizmu. Genialne role Hugh Jackmana, Anne Hathaway oraz Russell Crowe’a przypieczętowały epicki rozmach, jaki udało się osiągnąć wszystkim osobom pracującym przy filmie. Po obejrzeniu tego filmu aż samemu chce się podnieść czerwoną flagę, wejść na barykady i zaśpiewać  Słuchaj kiedy śpiewa lud, gdy się u ludzi zbiera gniew… Jak tysiące Francuzów, nie tylko na ekranie.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=nARdzyewvdY

  1. Mandarynki (2013) [reż. Zara Uruszadze]

Na wielkie kino wojenne przez wiele lat monopol miała kinematografia amerykańska oraz radziecka. Czymże byłoby kino bez produkcji takich jak Czas Apokalipsy (1979) czy Idź i patrz (1985)? Przełomową produkcją dla filmów tego gatunku było Full Metal Jacket (1987) w reżyserii Stanleya Kubricka, swoiste epitafium dla konfliktów zbrojnych. Jednak po jego premierze jednak wojny wciąż wybuchały, śmierć w nich ponosili zwykli ludzie, a najstraszliwiej antagonizowały społeczeństwo wojny domowe. Właśnie to obrazuje Zara Uruszadze w filmie pokazującym historię dwóch mężczyzn w podeszłym wieku, mieszkających na terytorium Abchazji w roku 1992, którzy trafiają w samo epicentrum działań wojennych. Mieszkają osobno oraz samotnie, bowiem wszyscy członkowie ich rodzin oraz najbliżsi przyjaciele wyjechali do swojej ojczyzny – Estonii. Ivo oraz Markus zajmują się plantacją mandarynek. To właśnie teren ich plantacji oraz niewielki kawałek doliny między ich domami stanie się centrum akcji oraz dramatu, jaki rozegra się za sprawą dotarcia tam żołnierzy dwóch wrogich sobie stron.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=TmzCSFleuvY

  1. Nędznicy (2019) [reż. Ladj Ly]

Zeszłoroczna produkcja Ladja Ly nie stanowi adaptacji powieści Victora Hugo w sensie dosłownym, to dzieło o współczesności, chociaż problematyka jest bardzo podobna – wszak nie zniknął we Francji problem nierówności społecznych, niesprawiedliwości oraz wściekłości, jaka towarzyszy najbiedniejszym. Nędznicy skupiają się na mieszkańcach podparyskiego Montfermeil, jednego z miejsc akcji powieści Hugo, zamieszkiwanego głównie przez czarnoskóry proletariat i lumpenproletariat. Gniew klasowy spotyka się z niezadowoleniem z rasistowskiego charakteru opresji stosowanej przez państwo oraz francuską policję. W filmie Ladja Ly można zaobserwować mnogość odniesień do minionych epok w kinematografii oraz innych produkcji; do tego Nędznicy czerpią wręcz garściami ze sztuczek montażowych oraz operatorskich wprowadzonych do kinematografii przez francuską nową falę.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=K43Z9MUzBEY

  1. Nie ma nas w domu (2019) [reż. Ken Loach]

Kenneth Loach wielokrotnie dawał wszystkim do zrozumienia, że od jego kina oczekiwać można bezpośrednich odniesień do tradycji ruchów socjalistycznych oraz anarchistycznych, buntu przeciwko kapitalizmowi i opresji państwa. Nie inaczej jest właśnie w jego najnowszej produkcji, której polski tytuł w ogóle nie oddaje tematyki filmu. Sorry we missed You jest dramatyczną przeprawą przez koszmary i problemy brytyjskiego prekariatu. Poznajemy rodzinę Nickiego i Abbie, którzy, nieustannie zmagając się z problemami finansowymi i niestabilną pracą, mierzą się także z trudnościami wychowania dwójki nastoletnich dzieci, wpadają w poważne tarapaty związane ze zdrowiem psychicznym. Chciałoby się dać wiarę, iż jest to wizja dystopijna… ale przecież tak niewiele różni się ona od rzeczywistości opisywanej przez takich ekonomistów jak Mark Fisher (Capitalist realism, 2009), czy David Graeber (Bullshit jobs, 2018). Dzieło Loacha nie jest komedią, ani filmem, który podtrzyma nas na duchu. Oglądając go na pewno trzeba uzbroić się w mocne nerwy oraz zapas chusteczek. Uderzy mocno.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=A_2ad_Bmr0w

  1. Czarne Bractwo. BlacKKKlansman (2018) [reż. Spike Lee]

Ktokolwiek choć raz natknął się na twórczość Spike’a Lee, ten na pewno wie, że amerykański reżyser nie boi się głośno mówić o nierównościach spowodowanych kolorem skóry w USA. W BlacKKKlansman, Lee poszedł dalej – pokazał działanie rozbudowanego aparatu opresji policyjnej względem czarnoskórych w połączeniu z aktywnością grup takich jak Ku Klux Klan oraz niesprawiedliwym systemem gospodarczym. Przedstawiona zostaje nam historia dwóch mundurowych, których zadaniem jest infiltracja środowiska białych suprematystów w Colorado Springs. Znakomite role Adama Drivera oraz Johna Davida Washingtona podkreśla kunszt reżyserski Spike’a Lee. Wątek marksistowskiej organizacji Czarne Pantery, dylematy etyczne związane z przynależnością etniczną oraz spora dawka czarnego humoru powinny zachęcić wszystkie lewaczki i lewaków do obejrzenia Czarnego Bractwa…

ZWIASTUN

https://www.youtube.com/watch?v=qRLIWytLOzc

 

  1. Kafarnaum (2018) [Nadine Labaki]

Opisując najnowsze dzieło libańskiej reżyserki, Nadine Labaki naprawdę trudno o lepsze określenie niż to, którego użyła Anna Tatarska na łamach Onetu – mógłby obrócić pałac kultury w perzynę. Kafarnaum to film bardzo mocny, do śmiechu nam za często nie będzie. Labaki przed kamerą stawia bowiem dzieci, które muszą radzić sobie z rzeczywistością pogrążonego w biedzie Bejrutu. Ubóstwo, nędza, przemoc domowa, praca przymusowa, agresja, frustracja – w takim świecie dorastają miliony dzieci na całym świecie. Libańska reżyserka zmusza widza do współprzeżywania z głównymi bohaterami ich własnych tragedii, abyśmy zrozumieli, że gdy filmowi Zain, Yonas czy Sahar dorosną i dojdą do władzy, to całą swoją złość i niezadowolenie z obecnego porządku rzeczy na świecie wykorzystają, stosując praktyki, do których nasze, zachodnie, liberalne demokracje nie przywykły. Labaki pokazuje nam, że musimy zmienić swój sposób myślenia o uchodźcach. Setki tysięcy ludzi na łodziach, którzy przedostają się do państw Unii Europejskiej, to ci, którym się w życiu poszczęściło. Nie można zapominać o tych, którzy na Bliskim Wschodzie czy w Afryce północnej zostali. Panujący tam porządek społeczny nie mieści się w granicach zrozumienia przeciętnego Europejczyka.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=UGRgAkvPFxI

 

  1. Perwersyjny przewodnik po ideologiach (2012) [reż. Slavoj Žižek]

Czegokolwiek nie napisałby albo nie nagrałby Slavoj Žižek można by postrzegać przez pryzmat perwersyjności. Słoweński filozof bardzo często swoje wypowiedzi buduje w sposób bardzo kontrowersyjny, co prawdopodobnie zapewnia mu tak dużą popularność. Perwersyjny przewodnik… nie jest filmem fabularnym, ale nie spełnia również definicji dokumentu. To ponad dwugodzinny wykład słoweńskiego marksisty o niezauważonych dotychczas wątkach w światowej kinematografii, które udało mu się zaobserwować. Žižek skupia się na jednej z głównych myśli przewodnich z dzieł Jacquesa Lacana, czyli antropologii strukturalnej – w tym przypadku – ideologii ideologii. Ta metafilozoficzna przeprawa przez najróżniejsze nurty psychoanalizy lacanowskiej może nie być najlepszym wyborem na luźny film na wieczór, ale na pewno jest dziełem wartym uwagi.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=QbwVrXYb4go

  1. The Big Short (2015) [reż. Adam McKay]

Kiedy Adam McKay wypuścił swój film niespełna 6 lat po wielkim kryzysie finansowym z końca pierwszej dekady XXI wieku, zarzucano mu, że niepotrzebnie roztrząsa stare problemy kapitalizmu, które zostały już znakomicie opisane przez wielu badaczy. Dziś, w marcu 2020 roku, seans The Big Short zdaje się być idealnym wyborem dla każdego, kto chce zrozumieć, jak bardzo powiązane są ze sobą podmioty gospodarcze na globalnym rynku oraz do czego doprowadzić może irracjonalna panika na giełdach papierów wartościowych. McKay nie ucieka jednak w technikę stosowaną przez Slavoja Žižka i nie przygniata widza skomplikowanym słownictwem. Najważniejsze definicje i reguły opowiadane są nam w naprawdę przystępny sposób. Margot Robbie pijąc szampana w wannie opowiada, dlaczego obligacje hipoteczne Lewisa Reineriego były tak zyskowne, a Selena Gomez, grając w pokera, wyjaśnia, czym jest syntetyczny typ obligacji zabezpieczonej długiem – synthetic CDO. Znakomita obsada (Bale, Gosling, Carrell, Pitt) i naprawdę przemyślane prowadzenie historii powoduje, że film według mnie zasługuje na najniższy stopień podium w tym zestawieniu.

ZWIASTUN:

https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/nr+1+polski-38061

  1. Parasite (2019) [reż. Bong Joon-ho]

Pierwszy film w historii, który zdobył jednocześnie Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego oraz Oscara dla najlepszego filmu. Pierwszy film z Korei Południowej, który nagrodzony został tymi statuetkami oraz zdecydowanie najgłośniejsza produkcja zeszłego roku. Parasite w reżyserii Bong Joon-ho, to obraz aktualnej sytuacji socjoekonomicznej w Korei Południowej, ale przecież nie tylko tam: jak zaznaczał reżyser, jego obserwacje mogą dotyczyć większości państw świata. Bong pokazuje antagonizmy klasowe w rozumieniu marksistowskim – mamy klasę pracującą, znajdującą się na dole drabiny społecznej i mieszkającą w podziemiu wielomieszkaniowej kamienicy, ale mamy również klasę posiadającą, znajdującą się na samym szczycie oraz mieszkającą  w wielkiej willi położonej na wzniesieniu. Symbolika w tym filmie jest niebywale rozległa i wyłapywanie szczegółów, które zostawia nam reżyser jest niezwykle ważne. Film szokuje i zachwyca, głównie zakończeniem, którego zdradzić oczywiście nie zamierzam… Po premierze Parasite na festiwalu w Cannes, nazwano go “najbardziej szalonym zwycięzcą Złotej Palmy od czasów Pulp Fiction”. Bong Joon-ho otworzył nową ścieżkę w mainstreamowej kinematografii, którą – oby! – ruszą kolejni twórcy, jacy nie czują się dobrze żyjąc w świecie rażących nierówności finansowych i niesprawiedliwości społecznej.

ZWIASTUN:

https://www.youtube.com/watch?v=VSWwxXxerNI

  1. Ja, Daniel Blake (2016) [reż. Ken Loach]

Na pierwszym miejscu w zestawieniu umieszczam opowieść  o relacjach międzyludzkich i dramacie ubogich ludzi w kapitalistycznych realiach. Daniel Blake zasłynął ze swojego sprzeciwu wobec bezdusznej biurokracji walcząc o przyznanie mu zasiłku. Im dalej w las, tym system bardziej miesza go z błotem i odbiera chęć życia. Blake nie zostaje sam, dzięki nowo poznanej sąsiadce, której pomaga w opiece nad dziećmi, remoncie i innych wyzwaniach dnia codziennego. Tej radości z życia jednak nie ma w filmie za wiele. Loach daje nam dramat z prawdziwego zdarzenia, który chyba wszyscy możemy kojarzyć z autopsji lub z opowieści naszych bliskich. To nie jest najbardziej monumentalny film dekady, nie używa mnogości środków przekazu w swojej narracji, ale opowiada o prawdziwych problemach prawdziwych ludzi, chwytając nas za serce z całej siły. I to jest dla mnie definicja lewicowego filmu w dzisiejszym świecie.

ZWIASTUN: 

https://www.youtube.com/watch?v=5sg_dGzm0rU

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „Parasite” jest filmem niewątpliwie sprawnie zrobionym, obserwacji z kapitalistycznego życia sporo, ale zamknięta perspektywa. Być może to diagnoza, ale ileż już tych diagnoz było: że różne światy, że samotne jednostki, że rodzina… I żadnej recepty. Pol Mac Adaim nie śpiewa „Międzynarodówki” na zakończenie filmu i rozpoczęcie walki… Nie wiem, jak osoba o lewicowych poglądach może się tym filmem zachwycać, czy uważać go za ważny. Nic dziwnego, że to dziełko dostępne, a „Pieśń rzek” Jorisa Ivansa – nie.

    Podobnie pseudolewicowym filmem jest „Amerykańska fabryka”. Wymowa nie tyle antykapitalistyczna, co antychińska, a w obecnym świecie Chiny mają ogromną rolę do odegrania w przeniesieniu idei komunistycznych w XXII wiek. Negowanie tego świadczy o krótkowzroczności. Autorzy filmu zaś chcieliby zapewne wykorzystania robotników, tak jak w roku 1980 w Polsce, do rozbicia Chin i ekspansji kapitalizmu amerykańskiego na „uwolnione” tereny. Z tego powodu reżyserka „zacytowała Manifest Komunistyczny”. Bardzo by chcieli kapitaliści, by Marksem zniszczyć Chiny. W Polsce od tego się przecież zaczęło, od „Listu do Partii”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Żółty żonkil

Dzisiejsze słowo na weekend poświęcam, ze zrozumiałych względów, rocznicy wybuchu powstani…