All Under One Banner – to hasło demonstracji, która przeszła wczoraj ulicami największego szkockiego miasta. Marsz był mocnym sygnałem wysłanym do rządu Wielkiej Brytanii. Szkoci chcą mieć możliwość ponownego zadecydowania o dalszych losach ich kraju.

Mimo deszczowej aury dziesiątki tysięcy flag z krzyżem Świętego Andrzeja powiewały na Kelvingrove Park, gdzie rozpoczęła się sobotnia demonstracja. Było to największe zgromadzenie zwolenników wyjścia  Zjednoczonego Królestwa od wielu miesięcy i na pewno nie ostatnie, Ruch niepodległościowy zapowiedział już kolejne marsze. Pojawili się również zwolennicy pozostania w unii. Było ich kilkudziesięciu.

 

Poparcie dla idei niepodległości jest w Szkocji na fali wznoszącej. Jeszcze w marcu 2019 jedynie 35 proc. ankietowanych opowiadało się za opuszczeniem unii. Obecnie niektóre sondaże pokazują remis.

Miażdżące zwycięstwo Partii Konserwatywnej w wyborach do Izby Gmin oraz utrata złudzeń, że brexit można jeszcze zahamować doprowadziły do renesansu nastrojów separatystycznych. Grudniowa elekcja, w której Szkocka Partia Narodowa osiągnęła najlepszy wynik w historii, wprowadzając do parlamentu w Londynie 59 deputowanych (13 więcej niż w poprzednich wyborach) dała rządowi Nicoli Sturgeon lepszą pozycję negocjacyjną w starciu z premierem Borisem Johnsonem.

Szef brytyjskiego rządu, który odrzucał dotąd możliwość zapalenia zielonego światła na nowe referendum, ma w swoim gabinecie ministra ds. unii – nowy urząd utworzony w celu utrzymania Zjednoczonego Królestwa w obecnym kształcie. Decyzja ta świadczy o tym, że Johnson traktuje poważnie niepodległościowe aspiracje Edynburga.

Głównym zadaniem rządu Strugeon jest doprowadzenie do ponownego referendum.

– Szkocja bardzo wyraźne chce innej przyszłości niż ta, która została wybrana przez większość w pozostałej części Zjednoczonego Królestwa, i Szkocja chce mieć prawo do decydowania o własnej przyszłości. Torysi – choć bez wątpienia tak długo, jak to możliwe, będą wściekać się na rzeczywistość – muszą ją zaakceptować i zrozumieć. Zostali odrzuceni w Szkocji. Postawili kwestię sprzeciwu wobec referendum niepodległościowego na karcie do głosowania i stracili poparcie, stracili ponad 50 proc. miejsc – to była katastrofalna porażka torysów w tej sprawie – mówiła Sturgeon po grudniowych wyborach.

W 2014 roku w Szkocji odbył się plebiscyt w sprawie wyjścia z UK. Za odłączeniem się od struktur UK było wówczas 44,70 proc. głosujących, a za pozostaniem częścią Zjednoczonego Królestwa – 55,30 proc. Frekwencja wyniosła 84,59 proc.

patronite

 

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…