Były czerwone sztandary, przemarsz do miejsc historycznie ważnych dla polskich socjalistów i komunistów oraz głębokie poczucie, że Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy był w tym roku świętem wyjątkowo aktualnym. Warszawska lewica obchodziła 1 maja nieco mniej podzielona, a do tego przekonana, że nowa fala protestów pracowniczych w Polsce to kwestia tylko niedługiej przyszłości.
O tym, że ludzie pracy nieustannie muszą upominać się o swoje prawa, a godne traktowanie zdobywa się w walce, przypomniano już w przemówieniach otwierających wspólne obchody zorganizowane przez Społeczne Forum Wymiany Myśli, Studencki Komitet Antyfaszystowski, Historię Czerwoną, Fundację Naprzód, Uniwersytet Zaangażowany oraz redakcję Portalu Strajk.
Piotr Ciszewski z inicjatywy Historia Czerwona, Beata Karoń z Komunistycznej Partii Polski oraz Piotr Ikonowicz, lider Ruchu Sprawiedliwości Społecznej przypominali, jak bezdusznym dla pracowników systemem okazała się III RP, jak wiele uprawnień i zdobyczy socjalnych im odebrała. Ikonowicz celnie zauważył, że zawieszony niedawno protest nauczycieli był pierwszym tak masowym wystąpieniem pracowniczym od 1989 r. Lider listy Lewicy Razem w nadchodzących wyborach europarlamentarnych wyraził przekonanie, że za nauczycielami pójdą następni i dziękował pedagogom za ich zryw.
– Szesnaście milionów ludzi pracy najemnej musi się wziąć za ręce, a wtedy wszystko wygramy, co na co dzień przegrywamy – mówił Ikonowicz. – Trzydzieści lat temu wywalczyliśmy prawo do strajku i przez 30 lat świat pracy był trzymany za twarz. Ale to się już skończyło!
Marsz z ronda de Gaulle’a wyruszył Nowym Światem, następnie przy ul. Wareckiej uczestnicy złożyli kwiaty pod siedzibą redakcji pisma „Robotnik” i skierowali się na Plac Grzybowski – w miejsce, gdzie w 1904 r. przybyła historyczna demonstracja Polskiej Partii Socjalistycznej.
Tam zgromadzenie zakończyło się – i natychmiast ruszyło następne, wiec organizowany przez PPS. Dotarli na niego również przedstawiciele Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, SLD oraz partii Razem, która rano uczciła pamięć bojowników o sprawiedliwość społeczną więzionych w Cytadeli warszawskiej.
– W czasach drapieżnego dziewiętnastowiecznego kapitalizmu, który za głodową płacę zmuszał do pracy ponad siły i dorosłych, i dzieci, polska lewica niepodległościowa miała odwagę walczyć nie tylko o wolną Polskę, ale o Polskę bardziej sprawiedliwą, Polskę dla wszystkich oraz o 40 godzinny tydzień pracy – przypomniała na Placu Grzybowskim Urszula Kuczyńska, działaczka Razem i kandydatka do europarlamentu. Następnie wyliczyła część postulatów Lewicy Razem w tych wyborach: równiejszy podziału zysków poprzez opodatkowanie kapitału, jedna płaca minimalna w całej Unii Europejskiej, 35-godzinny tydzień pracy, skokowy wzrost płac.
Satysfakcji z powodu faktu, że lewica była w tym dniu nieco mniej podzielona niż zwykle, nie krył w rozmowie z Portalem Strajk Czesław Kulesza z warszawskiego Społecznego Forum Wymiany Myśli. – Atmosfera była bardzo dobra, duch walki było czuć, najważniejsze hasła lewicy zostały przypomniane. Uważam, że dzisiejsza demonstracja była sukcesem. Udało nam się połączyć dwa wiece lewicy, nie ingerując w ich przebieg. Do tego też będziemy dążyć w przyszłym roku – powiedział. Wyraził następnie żal, że ani OPZZ, ani SLD nie zdecydowało się przysłać choćby reprezentantów na marsz, który z założenia miał łączyć wszystkich ludzi identyfikujących się z lewicą.
Centrali związkowej, która świętowała dziś na Cytadeli Warszawskiej oraz SLD, które zaprosiło swoich sympatyków na piknik europejski pod pomnik Ignacego Daszyńskiego, faktycznie na pochodzie zabrakło – nie zawiodło kilkanaście grup lewicy socjalistycznej, komunistycznej, radykalnej, co z satysfakcją zauważył w rozmowie z Portalem Strajk przewodniczący Komunistycznej Partii Polski Krzysztof Szwej. – Różnimy się, ale mamy bardzo wiele celów wspólnych: prawa socjalne pracowników, ich dobrobyt. Uważam, że lewica powinna bardziej się zintegrować, wypracować jakiś wspólny front, do którego mogłoby się przyłączyć znacznie więcej organizacji – stwierdził. Działacz zauważył także, że nastawienie otoczenia, przypadkowych świadków do pochodu lewicy było lepsze, niż w latach poprzednich.
– Dzięki temu pochodowi czuję się w pewnym stopniu wzmocniony w swojej codziennej aktywności, codziennej walce – powiedział Portalowi Strajk Cyprian Kraszewski, pracownik z Trójmiasta i aktywista Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. – Ubolewam jednak nad liczbą uczestników, było nas stanowczo zbyt mało, chociaż wszyscy najbardziej przekonani do lewicowej idei się stawili. Co można zrobić, by było lepiej? Może nie bać się zdrowego, lewicowego populizmu? Nad tym jednak trzeba się poważnie zastanowić.