30-letnia Syryjka, w ostatniej chwili uratowana na polsko-białoruskiej granicy przed śmiercią z wychłodzenia, otrzyma niemiecką wizę humanitarną. Koszmar Marwy kończy się dobrze. Tysiące migrantów nie miało tyle szczęścia w nieszczęściu.
Rodzice i młodsze rodzeństwo Marwy mieszka w Niemczech. Ojciec, Madżid, w 2015 r. opuścił wyniszczony wojną kraj i dotarł do Europy szlakiem przez Bałkany. Dokładnie w tym momencie, gdy Berlin – na krótko – ogłosił, że otwiera drzwi dla zdesperowanych migrantów. W ramach programu łączenia rodzin mężczyzna ściągnął do siebie żonę Randę i dzieci. Dorosłej córki Marwy już nie mógł. Marwa starała się o wizę i legalny wjazd do Niemiec. Jej wnioski były jednak odrzucane.
Myślała, że zaraz będzie w Niemczech
Sytuacja w Syrii się nie poprawiała, chorej na padaczkę kobiecie było coraz trudniej funkcjonować. Marwa uwierzyła, że szansą dla niej jest lot do Mińska, skąd dotarcie do Niemiec – jak obiecywali białoruscy pośrednicy – będzie już proste. Kobieta zadzwoniła do rodziców z Białorusi, mówiąc, że spotkają się za kilka godzin.
W rzeczywistości białoruscy funkcjonariusze zawieźli migrantów nad granicę z Polską i wskazali kierunek na zachód. Do Niemiec pozostały setki kilometrów. Marwa zdołała przejść przez polską granicę, ale przez tydzień błądziła w lasach. Trzy dni nic nie piła i nie jadła. Aktywiści ratujący migrantów znaleźli kobietę w ostatnim momencie. – Była bez obuwia, była w samych skarpetkach, miała zimne ręce. Leżała pod śpiworem, który był już mokry. Miała mokre ubrania. Miała problemy ze świadomością – opowiadała o odnalezieniu Syryjki wolontariuszka Agata Purol.
Medycy na Granicy nie mieli wątpliwości: natychmiast do szpitala. Marwę dotarła do lecznicy w Hajnówce w stanie krytycznym, jej nerki nie pracowały. Kiedy jej rodzice przyjechali do niej do szpitala, lekarze nadal nie dawali jej dużych szans. A jednak stan zdrowia kobiety zaczął się poprawiać. 21 grudnia Marwa opuściła szpital razem z rodzicami. Nadal nie porusza się samodzielnie, ma problemy z pamięcią i mową.
Walka o azyl
Jeszcze w szpitalu w imieniu Marwy został złożony wniosek azylowy. Wolontariusze ciągle obawiali się, że jeśli stan kobiety się poprawi, to Straż Graniczna natychmiast wyrzuci ją na Białoruś. – Jeżeli ten wniosek o udzielenie jej ochrony zostanie przyjęty, natychmiast będziemy składać wniosek, żeby polskie władze zwróciły się do władz niemieckich o to, by dziewczyna mogła legalnie zostać przyjęta na terytorium Niemiec i żeby to Niemcy były odpowiedzialne za rozpatrzenie jej sprawy – tłumaczyła przedstawicielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Pierwszy wniosek o niemiecką wizę, który złożyła Marwa, został jednak odrzucony. Zdaniem ambasady Syryjka powinna po raz kolejny spróbować wejść w procedurę łączenia rodzin, prosząc równocześnie o azyl. Wtedy historią uchodźczyni zainteresowali się niemieccy obrońcy praw człowieka.
Organizacja Wir packen’s an wystosowała list otwarty do minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock. – Czy ministerstwo spraw zagranicznych nie wie, jak długi czas zajmie procedura starania się o wizę? Kto w tym czasie przyjmie tę młodą kobietę? Istnieją poważne obawy, że zostanie ona, tak jak inni wnioskujący o ochronę, umieszczona w zamkniętym ośrodku dla cudzoziemców. Opieka medyczna w takich miejscach generalnie jest słaba. Jak ona miałaby przetrwać w tych warunkach? – czytamy w nim.
Sprawa Marwy została nagłośniona w Niemczech. O przyjęcie kobiety publicznie apelowali aktywiści, politycy, nawet celebryci. W rezultacie ministerstwo spraw zagranicznych zgodziło się wydać Syryjce wizę humanitarną. Kiedy rodzice Marwy przed świętami udali się do ambasady, dowiedzieli się, że niezbędne dokumenty kobieta otrzyma w ciągu kilku dni.
Marwa konnte gestern Polen verlassen & nach Deutschland einreisen. Was war das für ein Kampf! Danke nochmal an das Büro @SLagodinsky 💚 für die Unterstützung. Das schönste Weihnachtsgeschenk für uns. Polnische Medien berichten. #GruenesLichtFuerAufnahme pic.twitter.com/yNJO4jkCaT
— Wir packen’s an e.V. (@wirpackensan) December 24, 2021
Jedyny taki przypadek
Marwa jest pierwszą osobą, która z polsko-białoruskiej granicy pojedzie do rodziny na Zachodzie z wizą humanitarną. Aktywiści niemieckich organizacji wspierających uchodźców domagali się – zarówno od rządu Merkel, jak i od nowego gabinetu Scholza – by dać taką szansę wszystkim migrantom, którzy utknęli na polsko-białoruskiej granicy. W całym kraju odbywały się demonstracje pod znakiem zielonego światła. Do tej pory bezskutecznie.
Niemcy: tysiące zielonych świateł przed Bundestagiem. Apel o przyjęcie migrantów
– Nie spodziewamy się zmiany podejścia do migracji i uchodźców ze strony nowego rządu – powiedział Portalowi Strajk Fabian, aktywista organizacji Seebrücke. – Nawet otwarcie granicy w 2015 r. nie tyle było decyzją Angeli Merkel, wynikającą z humanitarnych pobudek, co sytuacją wymuszoną: istniało ryzyko, że zwyczajnie nie będziemy w stanie blokować przejścia tak wielkiej grupie ludzi. Teraz również rząd raczej nie zdecyduje się przyjmować migrantów, chociaż mamy miejsce, a nasze społeczeństwo ich potrzebuje.