Irytowałam się, kiedy wszyscy wokół wieszali psy na nośnym w kampanii pomyśle prostego świadczenia rodzinnego, polegającego na przekazaniu każdej rodzinie 500 zł na każde drugie i następne dziecko jako na populistycznym, drogim i nieskutecznym rozwiązaniu. Powszechne świadczenia są podstawą francuskiego systemu polityki rodzinnej, który należy do najskuteczniejszych w Europie i na świecie. Oczywiście, we Francji mamy też żłobki i przedszkola, realną ochronę pracowników (i pracownic), którzy decydują się na potomstwo oraz rozbudowaną sieć zasiłków dla potrzebujących – samotnych matek i ojców, rodzin wielodzietnych, czy po prostu osób, które dysponują niskimi dochodami. PiS tego wszystkiego nie proponował, co więcej – można się spodziewać, że np. brak infrastruktury opiekuńczej będzie uzasadniał z konserwatywnych pozycji („dzieckiem powinna się opiekować matka”). Ale sam pomysł 500 zł wydawał się niezły.
Dlaczego świadczenia dla wszystkich, niezależnie od dochodu, są tak skutecznym narzędziem? W wielu ludziach budzą one oczywisty sprzeciw – brak górnej granicy dochodowej oznacza, że pieniądze dostaną też ci, którzy ich nie potrzebują. Otóż, po pierwsze – tych naprawdę bogatych jest w Polsce niewielu, a 500 zł miesięcznie to nic w porównaniu z tym, co zabierają w niezapłaconych podatkach. Tymczasem z powszechności wynika kilka niepodważalnych dobrodziejstw. Po pierwsze, świadczenie takie trafia do wszystkich, również do tych najbardziej potrzebujących, których – o ironio – często omijają „zwykłe” zasiłki. W polityce społecznej występuje dawno opisane zjawisko, polegające na tym, że osoby głęboko wykluczone i w wyjątkowo trudnej sytuacji – po prostu nie są w stanie korzystać z pomocy, oferowanej przez OPS-y. Przerasta je regularne prowadzenie korespondencji, kwestie prawno-administracyjne, gromadzenie odpowiednich dokumentów. Niestety, w planie PiS konieczne jest właśnie zgłoszenie się, wypełnienie wniosku, przedarcie się przez trudne dla gorzej wykształconych procedury, zatem ta zaleta nam odpada. Co więcej – procedura, w której po prostu każda osoba, która zostanie zarejestrowana jako rodzic, dostaje pieniądze, jest po prostu tańsza niż obsługa milionów petentów i rozpatrywanie lepiej i gorzej wypełnionych wniosków.
Teraz jednak okazuje się, że w zasadzie cały projekt można wyrzucić do kosza. Wyszło na jaw, że dodatkowe 500 zł będzie wliczać się do dochodu. To dla wielu najbiedniejszych rodzin oznaczać będzie utratę zasiłków, ponieważ przekroczą uprawniające do nich progi. Weźmy na przykład samotną matkę dwójki dzieci: 11 i 14 lat. W tej chwili otrzymuje ona 370 zł z tytułu samotnego macierzyństwa oraz 236 zł zasiłku rodzinnego, w sumie 606 zł. Jeśli złoży wniosek o przyznanie 500 zł na każde dziecko – w sumie będzie to 1000 zł – okaże się, że ona i jej dzieci przekraczają próg o ponad 200 zł, straci więc prawo do wszystkich dotychczasowych zasiłków. Nasza samotna matka zyska więc na reformie zaledwie 394 zł. Przyjmijmy, że mamy rodzinę – chora, niepełnosprawna babcia (emerytura – 1100 zł), opiekująca się nią córka, pracujący zięć (2200 na rękę) i dwoje dzieci. W tej chwili idealnie mieszczą się w progu, dostają zasiłek na dzieci i z tytułu opieki nad osobą niepełnosprawną, w sumie 756 zł. Dla nich oferta PiS oznacza zaledwie 244 zł więcej. W tym samym czasie pełna rodzina, która nie musi borykać się z niczyją niepełnosprawnością, dostanie aż cztery razy więcej!
Prawo i Sprawiedliwość jest zatem pierwszą znaną mi partią, która wprowadza świadczenie rodzinne o charakterze – de facto – degresywnym. Im bardziej potrzebujesz pieniędzy, tym mniej ich dostaniesz. Tyle nam zostało z „socjalnego” PiS-u.
Dla wszystkich. Prawie dla wszystkich. Tylko dla tych, co zasłużyli.Polecamy komentarz Justyny Samolińskiej o ograniczeniach i sprzecznościach programu „500plus”. https://strajk.eu/500-zl-na-zamozne-dziecko/
Posted by STRAJK.eu on 1 grudnia 2015