Wczoraj minął termin na ustosunkowanie się Polski do zaleceń Komisji Europejskiej w sprawie naruszenia praworządności. Warszawa sugeruje jednoznacznie, że KE może wyrzucić swoje rady do kosza.

facebook.com/Beata Szydło
facebook.com/Beata Szydło

– Mamy wrażenie, że to są zalecenia, które były bardziej pod dyktando polityczne pisane. Mamy uwagi co do ich zawartości i treści – powiedziała Beata Szydło podczas konferencji prasowej. – Korzystamy z zasad demokratycznego państwa prawa, a w Polsce takie zasady obowiązują, i będziemy polemizować z KE i przedstawiać swoje racje i argumenty.

Premier stwierdziła, że jej rząd nie ma zamiaru „wprowadzać do polskiego porządku prawnego żadnych zaleceń, które są niezgodne z interesem polskiego państwa, które nie są zgodne z interesem polskich obywateli, ani które nie opierają się na przesłankach merytorycznych wynikających z procedowanych w Polsce aktów prawnych”.

Do Komisji został wysłany dokument, który liczy 10 stron. Polski rząd utrzymuje w nim, że „niemożliwe jest wypełnienie zaleceń Komisji Europejskiej, bo wiązałoby się to z naruszeniem prawa”, a także „część zaleceń Komisji straciła na ważności w związku z nową ustawą o Trybunale Konstytucyjnym”. Prócz tego znajdują się tam sugestie, że KE nie zachowała rzetelności, formułując zarzuty.

Komisja wysłała swoje rekomendacje pod koniec lipca. Niewdrożenie ich grozi sankcjami, np. odebraniem głosu na unijnych posiedzeniach ministerialnych.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „rząd nie ma zamiaru „wprowadzać do polskiego porządku prawnego żadnych zaleceń, które są niezgodne z interesem polskiego państwa” – ale przecież kaczka nie ma żony! to jakie to kacze państwo?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…