Site icon Portal informacyjny STRAJK

A gdyby tak wywłaszczyć deweloperów, a zakłady pracy oddać w ręce pracowników?

Protest mieszkańców Białegostoku przeciwko działaniom dewelopera/ Dzień Dobry Białystok

Dzisiaj urodziny Karola Marksa, a więc dzień idealny do rozmowy o problemie własności. Z góry zapewniam, Drogi Czytelniku, że nie zamierzam tu postulować odebrania Ci domu, samochodu, nawet jeśli to diesel, czy Twojej małej firemki, jakże konkurencyjnej, wytwarzającej pieczarki.

Od dzisiejszego jubilata wiemy, że własność, rozumiana jako własność kapitału, to kluczowa kategoria we współczesnym społeczeństwie. Własność daje kontrolę, a więc jej konsekwencją jest władza. Im więcej kto ma własności, tym jest silniejszy i bardziej wpływowy. I tak, właściciel fabryki posiada władzę na robotnikami, którzy wytwarzają w jego zakładzie samochody, a deweloper trzyma za jajca, tych, którzy mieszkań swoich nie mają, bo może dyktować im ceny. Tych, którzy kapitału nie posiadają, a zwykle są kompletnymi gołodupcami, jak chociażby piszący te słowa, jest znacznie więcej niż tych, co są poważnymi kapitalistami. Dlatego jedni mają władzę nad drugimi, co Karol Marks i jego uczniowie nazywają wyzyskiem i uciskiem, czyli ogólną niesprawiedliwością.

Kilka dni temu do problemu własności odniósł się szef niemieckiej młodzieżówki socjaldemokracji, Kevin Kuehnert. 28-letni polityk w wywiadzie dla prawicowego tygodnika „Die Zeit” powiedział, że duże prywatne zakłady pracy powinny być własnością pracowników, dlatego też takie firmy jak BWM należy skolektywizować, czyli oddać we władanie, tym, którzy najwięcej roboty w nich wykonują. Ponadto, Kuehnert uważa, że na rynku nieruchomości nie powinny działać podmioty prywatne, gdyż prowadzi to, do tego, co obecnie wszyscy odczuwamy, czy to w Warszawie czy Berlinie – drożyzny drenującej nasze portfele i spekulacji, na których tuczą się panowie deweloperzy.

Pomysł wywłaszczenia firm handlujących mieszkaniami czy przekazania zakładów pracy pracownikom nie jest niczym nowym. Podczas wielkiego wolnościowego zrywu w sierpniu 1980 roku,  głównymi hasłami były m.in. prawo do mieszkania i samorządność pracownicza, czyli kontrola pracowników nad fabrykami.

Kevina Kuehnerta można by więc nazwać głównym współczesnym depozytariuszem wartości sierpnia’80. Byłaby to jednak nieścisłość. Inspiracją dla młodego polityka są bowiem postulaty wyrażone przez oddolny ruch społeczny, Warum Deutsche Wohnen & Co enteignen, czyli inicjatywę obywateli domagających się wywłaszczenia firm deweloperskich. Żadnych tam ideologicznie zapalonych działaczy, komunistów czy anarchistów. Po prostu zwykłych ludzi, którzy mają dosyć wysokich cen najmu i dojenia ich przez nieruchomościowych baronów, prawidłowo diagnozujących i nazywających mechanizmy gospodarcze, które do takiej sytuacji doprowadziły.

Osób, które myślą podobnie, jest multum również w Polsce, jednak w naszym kraju brakuje wiary w moc wspólnotowego działania na rzecz zmiany panujących warunków. Czy to nie wstyd, że Niemcy mają teraz na sztandarach to, o czego nasze matki i dziadkowie domagali się podczas buntu 39 lat temu, a poliki tych, którzy powołują się w naszym kraju na sierpniowe wartości pokrywają się rumieńcem wstydu lub złości, gdy ktoś śmie zakwestionować własność prywaciarza?

Czas wreszcie pozbyć się wirusa liberalizmu trawiącego ducha pierwszej „Solidarności” i blokującego rozwój naszego kraju. Innowacyjności wystarczyło nam na chłodnie, hodowlę jabłek, grzybów i produkcję ram okiennych. Myślenie o zarządzaniu gospodarką przez większość istnienia III RP tkwiło w prymitywnych kategoriach prywatyzacji, wyprzedaży majątku narodowego oraz niszczenia samorządności pracowniczej.

Najwyższy czas byśmy my, Polacy, nazywani przez Karola Marksa „narodem rewolucyjnym” zaczęli wreszcie myśleć nieco odważniej. Własność państwowa oznacza możliwość dokonywania poważnych inwestycji, tworzenie wysoko zaawansowanych technologicznie, dobrze opłacanych miejsc pracy. Potrzebujemy takiej zmiany, aby odzyskać sterowność nad procesami gospodarczymi, co jest niezbędne w obliczu wyzwań ekologicznych i wchodzącej potęgi Chin. Politycy z Pekinu już dawno zrozumieli siłę efektu skali. Dlatego wygrywają. My jednak jesteśmy demokratami, dlatego możemy jako Polacy i Europejczycy zbudować jeszcze sprawniejszą machinę – opartą na kontroli pracowników nad zakładami pracy, potężnych inwestycjach publicznych i wyeliminowaniu prywatnych szkodników z tych obszarów gospodarki, które decydują o poziomie naszego życia.

Powiecie, „niemożliwe”, „tak się nie da”, „to utopia”, „tak było za komuny”. Otóż da się, a elementy takiego porządku świecą przykładem nawet w naszym kraju. W Spółdzielni Pracy Muszynianka kierownicy zarabiają dwa razy więcej od pracowników fizycznych, a prezes – trzy razy więcej.  Czynsze w mieszkaniach miejskich są znacznie niższe od tych prywatnych. A mogą być jeszcze niższe, jeśli przyciśniemy polityków. Berlińczycy to rozumieją, rozumieją to Kevin Kuehnert i Jeremy Corbyn, ostateczna pora byśmy i my skumali.

Tak nam dopomóż Sierpień’80 i Karol Marks.

Exit mobile version