Bolesna porażka, jakiej doznało na ostatnich wyborach ugrupowanie Lewica Razem, skłoniło Robert Biedronia do wystosowania propozycji zjednoczenia lewicowych ugrupowań pod jego, ma się rozumieć, przewodnictwem.
Partia Roberta Biedronia, co do której liberalnych poglądów nie mieliśmy od początku wątpliwości. nagle odkryła, że jednak ma coś wspólnego z lewicą. Tak przynajmniej wynika ze sformułowania Biedronia, który powiedział, że „Wiosna chciałaby zaprosić wszystkich tych, którzy marzą o Polsce nowoczesnej, postępowej, bez wkluczeń, nie zostawiającej nikogo z tyłu, ale także nie pozostawiająca nikogo z boku”. Zaprosił zatem: SLD, Barbarę Nowacką, Inicjatywę Polską, Unię Pracy, PPS, Inicjatywę Feministyczną, Partię Zielonych, partię Razem Ten pomysł Biedronia oznacza, że chce tworzyć trzecią siłę polityczną, która, jak sam deklaruje „da nadzieję opozycji” oraz będzie mogła „napisać nowy rozdział dla Polski”.
Biedroń zaproponował wspomnianą koalicję, ponieważ chciałby budować trzecią siłę opozycyjną, w przerwach cieszenia się „z naszego zwycięstwa”. Domniemywać można, że lider Wiosny ma na myśli „oszałamiający” wynik 6,06 proc. głosów, jakie jego ugrupowanie otrzymało podczas ostatnich wyborów do europarlamentu. Biedroń zapewnił też, że od poniedziałku rusza z rozmowami, gdyż otrzymał już pierwsze sygnały od działaczy, którzy chcieliby wziąć w nich udział.
Z pewnością nie ma wśród nich działaczy z niszowych i mało komu znanych partyjek lewicowych: Wolność i Równość oraz Socjaldemokracji Polskiej. Są to struktury, które dołączyły, śladem SLD, do neoliberalnej Koalicji Europejskiej i z tej pozycji wzywają członków Wiosny do porzucenia tej partii i przyłączenia się do neoliberałów. Ultimatum, bo w takim tonie sformułowane jest pismo, daje im dwa tygodnie czasu na porzucenie Wiosny. „Chodźcie z nami” apelują wspomniani działacze.
Nie da się patrzeć na podobne manewry, stosowane przez przegrane partie inaczej, jak tylko z pobłażliwym uśmiechem.