Gdy w Polsce trwają masowe protesty, będące wyrazem sprzeciwu wobec dyktatu katolickich fanatyków w sprawach praw kobiet i prawa do przerwania ciąży, na polskich ekranach pojawi się najnowsze dzieło amerykańskiej reżyserki kina niezależnego Elizy Hittman, podejmujące właśnie temat aborcji. Po niezwykle ciepłym przyjęciu na festiwalach w Berlinie, San Sebastian i Sundance, Nigdy, Rzadko, Czasami, Zawsze zaprezentowane zostanie 13 listopada na wrocławskim Amerykańskim Festiwalu Filmowym (połączonym z Festiwalem Nowe Horyzonty)

Hittman w swoim filmie przedstawia historię dwóch nastoletnich kuzynek, które w związku z problemami rodzinnymi muszą dorabiać sobie po szkole pracując w sklepie spożywczym. To miejsce pracy, w którym pracownice padają ofiarami przemocy seksualnej, jest przestrzenią, poprzez którą charakteryzowane są bohaterki. Widz dowie się więcej o ich środowisku, niż o samych dziewczynach. I nie jest to zabieg nietrafiony: wszak w pracowniczej szatni można doskonale poznać człowieka i dostrzec trudności, z jakimi się zmaga.

Główna bohaterka, Autumn, zaczyna zauważać zmiany następujące w swoim ciele. Coraz częściej zmaga się z bólami brzucha, nudnościami, jej piersi znacznie rosną. W związku z tym, że żyje w małej mieścinie w stanie Pennsylwania, wybiera się do jedynego dostępnego gabinetu ginekologicznego, by upewnić się, że nie jest w ciąży. Wynik testu okazuje się być jednak pozytywny, przez co całe dotychczasowe życie Autumn wywraca się do góry nogami. Z uczuciem wstrząsu, jakiego doznaje bohaterka, kontrastują filmowe zdjęcia: Autumn jest przerażona i natychmiast zaczyna poszukiwać informacji o możliwości przerwania ciąży, a tymczasem obraz pozostaje lekko „uśpiony”. Zupełnie jak życie w Pennsylwanii, które nieodmiennie toczy się powoli i jednostajnie.

W związku z prawem stanowym dziewczyna, która chce przerwać ciążę, ma tylko jedną opcję: wyjazd do Nowego Jorku. Kuzynka głównej bohaterki, Skyler, która jako jedyna zauważa zmianę zachowania Autumn, postanawia dowiedzieć się o co chodzi i ostatecznie jej pomóc. Jest w tym osamotniona: konserwatywne i sztywne spojrzenie na aborcję sprawia, że dziewczyny są pozostawione same sobie, bez możliwości poproszenia dorosłych o fundusze na wyjazd. Widzowie obserwują, jak robią wszystko, by było je stać na zabieg i na bilety autobusowe. Dzieje się to w ciszy, dialogi są w filmie tak oszczędne, że zdecydowanie więcej można wyczytać z oczu, niż z mowy. Należy w tym miejscu podkreślić bardzo dobrą decyzję castingową. Niewiele aktorek byłoby w stanie nadać filmowi odpowiedni klimat, gdy ich postacie praktycznie ze sobą nie rozmawiają.

Eliza Hittman przyzwyczaiła swoich widzów do tego, że pomimo poruszania tematów kontrowersyjnych światopoglądowo (przynajmniej dla prawej strony sceny politycznej) prowadzi narrację w swoich obrazach bardzo spokojnie. A jednak Nigdy, Rzadko, Czasami, Zawsze posiada w sobie potężną bombę emocjonalną, zwłaszcza w momencie, gdy Autumn jest już w Nowym Jorku i przygotowuje się do zabiegu przerwania ciąży. Obraz staje się tak sugestywny, że siłą wyobraźni można usiąść na fotelu w autobusie koło Skyler albo złapać za rękę Autumn podczas aborcji. Nigdy, Rzadko, Czasami, Zawsze przekracza granicę strefy komfortu u widza. Najdłuższa i najmocniejsza w całym filmie scena dialogowa, która odgrywa się już w klinice aborcyjnej pokazuje nam wyłącznie mimikę Autumn. Inaczej, niż zrobił to Cristian Mungiu w dramacie 4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni, w którym bohaterka nielegalnie usuwa ciążę w Rumunii Ceausescu, nie zobaczymy szokujących scen, w których życie dziewczyny jest w niebezpieczeństwie. Hittman bardziej skupia się na przedstawieniu emocji kłębiących się w 17-letniej dziewczynie z trudną przeszłością i niepewną przyszłością, i jasno daje do zrozumienia: poza opieką medyczną, osobom, które decydują się na aborcję, potrzebna jest pomoc psychologiczna.

W filmie nie chodzi zatem o samą aborcję, jak próbują wmówić szczątkowe opisy na stronach internetowych. Nigdy, Rzadko, Czasami, Zawsze jest znakomitym kinem drogi – w rozumieniu bezpośrednim, jak i metaforycznym. Obie bohaterki bowiem muszą przejść poważną przemianę, aby przetrwać w świecie trudnym dla kobiet, dla osób niezamożnych, dla nastolatek. Przede wszystkim jednak cały obraz to żywa i przekonująca ilustracja tego, o czym krzyczą na demonstracjach socjalistki i wrażliwe społecznie działaczki kobiece: aborcje były, są i będą, bez względu na stan prawny w danym kraju czy regionie. Brak prawa do przerwania ciąży służy tylko rozwojowi podziemia aborcyjnego, uderzając w biedniejsze osoby, których nie stać na wyjazd do miejsca, gdzie można zabieg bezpiecznie przeprowadzić.

Kto nie popiera liberalizacji prawa aborcyjnego, powinien zobaczyć ten film i zastanowić się, czy nadal będzie trwał w swoich poglądach. Kto sądzi, że przerywanie ciąży jest tematem zastępczym, podnoszonym w momencie, gdy trzeba wprowadzić inne, kontrowersyjne uchwały, również powinien do niego sięgnąć. Historia amerykańskiej nastolatki, która mogłaby przecież wydarzyć się także w Polsce (i wydarza się!) pokazuje, że jest to problem realnie dotykający kobiety, który należy zrozumieć i rozwiązać.

Nigdy, Rzadko, Czasami, Zawsze zostanie pokazany we wrocławskim kinie Nowe Horyzonty 6 listopada o godzinie 19:00. Polska premiera zapowiedziana jest na 18 grudnia tego roku.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Żółty żonkil

Dzisiejsze słowo na weekend poświęcam, ze zrozumiałych względów, rocznicy wybuchu powstani…