Jest tylko jedna osoba, od której tak naprawdę zależą losy macic polskich kobiet. To rzecz jasna prezes Kaczyński. Od tego co każe swoim posłom zależą losy – zabraniającego wszystkiego co ma związek z jajeczkiem i plemnikiem – płodu „Ordo Iuris”. Znaczy się ustawy pakującej do pudła na 3 lata kobietę, która pozbywa się niechcianej ciąży, tego, kto ją skrobie lub odsysa albo tego, kto jej dał pigułkę RU 486 lub inną o podobnym działaniu.

Kaczyńskiego kwestia aborcji osobiście nie interesuje. Ba, idę o zakład, że gdyby mógł, to nawet byłby za zabiegami na życzenie. Szefuje jednak partii, która aborcję ma zwalczać. A przynajmniej udawać, że ją zwalcza.

Już raz Kaczyńskiemu się udało. 10 lat temu do całkowitego zakazu przerywania ciąży parł ówczesny marszałek Sejmu Marek Jurek. Kaczyński wolał poświęcić Jurka niż przepchnąć zakaz. Dał klubowi wolną rękę w głosowaniu i ustawy nie zmieniono.

Inna sprawa, że wtedy jak lwica za utrzymaniem status quo walczyła żona Lecha Kaczyńskiego. Oberwało jej się za to od Rydzyka, który wyzwał ją publicznie od czarownic. Prezesa to widać wnerwiło i w głosowaniu dał Rydzykowi odpór.

Teraz postawa Jarosława Kaczyńskiego też nie jest jasna. Raz to mówi, że to najlepsza pora by zaostrzyć ustawę. Raz to głosuje, za procedowaniem projektu dopuszczającego aborcję z przyczyn społecznych. Oczywiście to pic na wodę, bo wynik był mu znany wcześniej, ale gest jest gestem.

Chwilę potem bratanica Kaczyńskiego wzbudza aplauz feministek i „Wyborczej” opowiadając się na łamach prasy karnowskiej przeciwko projektowi ustawy i za in vitro. Przypadek? Że niby tak sama z siebie? Nie, cudów nie ma. Marta Kaczyńska mogłaby od siebie pisać o wychowywaniu dzieci lub robieniu makijażu, ale na pewno nie o kwestii rangi stanu. A skoro napisała, co napisała, to widać dostała na to zgodę stryja. Stryj pewnie uznał, że socjalny elektorat PiS jest zakazowi niechętny.

Prezes ma też kontakt z Episkopatem. Tam zaś biskupi boją się, że gdy Polska przyklepie średniowieczne uregulowania, to wkurzy się papież. Nie, żeby coś powiedział oficjalnie, ale posunąć tego bądź innego hierarchę może w każdej chwili. I po co im to?

I nade wszystko prezes wie, że ideologiczny elektorat zostanie przy PiS nawet jak zakaz aborcji nie przejdzie. Bo niby przy kim?

A gdyby redaktor-dyrektor marudził, to zawsze znajdzie się jakaś dotacja, czy inne unijne dofinansowanie do zabrania.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…