Julia Przyłębska zrezygnowała z funkcji sędziego sprawozdawcy przy rozpatrywaniu wniosku o zaostrzenie ustawy aborcyjnej. Nowym sprawozdawcą został ultrakonserwatywny Justyn Piskorski. Nie ma się co oszukiwać, to będzie miało wpływ na treść orzeczenia.
Wcześniej przewodnicząca TK zapowiadała: – Sprawa dotycząca aborcji będzie rozpoznana w pełnym składzie Trybunału ze względu na jej charakter. Przewodniczącym składu będzie wiceprezes TK sędzia Mariusz Muszyński.
Ale teraz okazało się, że sędzia Przyłębska po cichu wycofała się z tej roli. Onet ustalił, a za nim powtórzyły inne media – że nowym sprawozdawcą będzie ultrakonserwatywny, religijny sędzia Justyn Piskorski, wybrany do Trybunały głosami PiS prawnik z Poznania.
Dlaczego to powód do zmartwienia? Bo postawa sprawozdawcy ma przemożny wpływ na końcowy kształt orzeczenia, które zapadnie. Jego rolą jest przygotowanie projektu przeczenia oraz głównych tez do uzasadnienia wyroku. A sędzia Piskorski to znany wróg wegetarianizmu (twierdził, że taka dieta obniża poziom testosteronu, zatem jest jedną z przyczyn obecnego kryzysu męskości) oraz obrońca tezy, że przemoc w rodzinie nie jest problemem, o ile jest to rodzina biologiczna. Głośno mówił również, że wychowywanie się w rodzinie bez ojca prowadzi do homoseksualizmu. Związany z kościołem i akcentujący swoje głębokie przywiązanie do konserwatywnych wartości. Nietrudno odgadnąć, że poprze wyeliminowanie z „kompromisu aborcyjnego” przesłanki mówiącej o ciężkiej chorobie bądź uszkodzeniu płodu. To on, nie zaś projekt Kai Godek – może okazać się pałką, za pomocą której rząd dołoży feministkom.
Onet zwrócił się do biura TK o podanie powodów zmiany, ale Trybunał nabrał wody w usta („Wyjaśnienia, motywacje i tłumaczenia organu nie są objęte zakresem ustawy o dostępie do informacji publicznej i jako takie nie podlegają udostępnieniu”).
Anonimowy informator redakcji miał powiedzieć: – Albo Przyłębska uznała, że materia prawna jest dla niej zbyt skomplikowana i pracochłonna, albo też zrozumiała, jakie ryzyko polityczne niesie to orzeczenie. Bez względu na to, jaka zapadnie decyzja, będzie bardzo wielu niezadowolonych.
Termin rozprawy w TK nie został jeszcze wyznaczony. PiS może sobie pozwolić na grę na czas.