Smutny rekord padł w Afganistanie. Liczba cywilów ginących tam „przy okazji” walk talibów i Państwa Islamskiego z wojskami rządowymi w 2016 r. niemalże dobiła do 3500. Do tego dochodzi blisko 8 tys. rannych.

„Liczba ofiar w Afganistanie nadal wzrasta. Ofiary cywilne w latach 2009-2016” / materiał Al-Dżaziry

Afgańczycy ginęli praktycznie wszędzie – w meczetach, na targowiskach, na ulicach, przed własnymi domami. Padali ofiarą zamachowców-samobójców, napastników strzelających do zgromadzonego tłumu, podłożonych bomb, wymian ognia między wojskiem a islamskimi fundamentalistami prowadzonych w samym środku dzielnic mieszkalnych. Fanatycy z szeregów talibów i Państwa Islamskiego mordowali osoby cywilne z rozmysłem, chcąc maksymalnie zastraszyć. Ale i wojsko, walcząc z dżihadystami, nie oglądało się na straty wśród przypadkowych ludzi. Dokładna liczba ofiar to 3498 zabitych i 7920 rannych. Blisko 1/3 poszkodowanych to dzieci.

Zdecydowana większość ofiar padła z rąk terrorystów, szacuje ONZ, przypisując talibom, IS i mniejszym grupom odpowiedzialność za 61 proc. tragedii. Obserwatorzy zwrócili szczególną uwagę na dramatyczny wzrost liczby zabójstw i zranień szyitów – liczba motywowanych religijnie zbrodni popełnionych na nich, przede wszystkim przez IS, była dziesięciokrotnie wyższa niż w ubiegłym roku. Ogromnie wzrosła również liczba zamachów samobójczych; to jedna z ulubionych taktyk Państwa Islamskiego, talibowie aż tak chętnie się do niej nie uciekali.

ONZ szacuje, że wojsko jest odpowiedzialne za ok. 20 proc. sytuacji, w których padły ofiary cywilne. Po 2 proc. odpowiedzialności spada na walczące po stronie rządowej partyzantki i lokalne milicje oraz na siły międzynarodowe. W przypadku tych ostatnich warto pamiętać, że w przypadku Amerykanów praktyką powszechną jest nieprzyznawanie się do cywilnych ofiar, jakie padły przy okazji „precyzyjnych uderzeń” w terrorystów lub upieranie się, że cywile tak naprawdę stanowili ogromne zagrożenie.

Przypisane siłom zewnętrznym 2 proc., nawet jeśli powiększyć je o owe zanegowane ofiary, nijak jednak nie mówi o tym, jak bardzo owe „siły międzynarodowe” (czytaj: USA) przyczyniły się do rozpętania obecnego afgańskiego koszmaru. Od czasu, gdy US Army postanowiła przynieść do Afganistanu demokrację, sytuacja ludności cywilnej na terenach ogarniętych walkami wspieranego przez Waszyngton rządu z talibami (też swojego czasu protegowanymi USA, tyle, że już niepotrzebnymi) nieustannie się pogarsza. I nic nie wskazuje na to, by lepszy Afganistan wyłonił się w przewidywalnej perspektywie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…