Nie będzie pokoju w Afganistanie. Talibowie odmawiają przystąpienia do rozmów z rządem.
Aby nie dopuścić do rozpadu kraju i utrzymać się przy władzy, prezydent Aszraf Ghani gotów był podjąć negocjacje z terrorystami. Od kilku miesięcy zapewniał, że systematycznie zajmujący kolejne połacie kraju talibowie w obliczu zagrożenia, jakim są komórki Państwa Islamskiego w Afganistanie, będą gotowi zrezygnować ze swojej antyrządowej kampanii. Przynajmniej niektórzy, przekonywał, argumentując, że nie wszyscy dowódcy talibów to religijni fanatycy. Najbardziej zainteresowane sytuacją w Afganistanie potęgi – Stany Zjednoczone, Chiny i Pakistan – mimo zastrzeżeń, dały zielone światło dla tych planów, widząc, że zrujnowany przez działalność talibów i amerykańską interwencję kraj i tak nie ma przed sobą praktycznie żadnych perspektyw rozwojowych.
Talibowie najwyraźniej czują się jednak na tyle silni, by walczyć z rządem aż do jego obalenia. Postawione przez nich warunki wstępne praktycznie wykluczają możliwość wszelkich negocjacji. W oświadczeniu, które przedstawili, piszą, że nie przystąpią do rozmów, jeśli ich organizacja nadal będzie wpisana na międzynarodowe listy grup terrorystycznych, osoby skazane za działalność w szeregach talibów nie zostają zwolnione z afgańskich więzień, a w kraju będą stacjonowały obce wojska. Tymczasem w październiku 2015 r. prezydent USA Barack Obama zapowiedział, że blisko dziesięciotysięczny kontyngent amerykański pozostanie w Kabulu co najmniej do końca 2016 r., gdyż wojsko afgańskie nie da rady samo powstrzymywać dżihadystów. Zwolnienie terrorystów sprawi natomiast, że talibowie jeszcze urosną w siłę.
Aszraf Ghani próbuje ratować sytuację, przekonując, że afgańska armia radzi sobie przynajmniej z Państwem Islamskim. W piątek, dzień po ultimatum talibów, w oficjalnym oświadczeniu stwierdził, że 21-dniowa operacja przeciwko tej grupie terrorystycznej w prowincji Nangarhar zakończyła się pełnym powodzeniem. Dodał, że z IS walczyli nie tylko żołnierze, ale i miejscowa ludność, samorzutnie organizująca się przeciwko terrorystom.
Niezależnie jednak od tego, czy swoją pozycję obroni elita zainstalowana przez Amerykanów, czy też do władzy ponownie dojdą talibowie, kraj jest w ruinie, a konflikt wewnętrzny może trwać kolejne dziesięciolecia.
[crp]