10-letni Wasil Ahmad zginął z rąk talibów w ostatni poniedziałek. Jak się okazuje, chłopiec z bronią w ręku walczył w opłacanej przez rząd amerykański bojówce zwanej Lokalną Policją Afgańską.

flickr.com/US Army
flickr.com/US Army

Wasil stał się gwiazdą w zeszłym roku, walczył bowiem w Afgańskiej Policji Lokalnej. Według jego wuja, Wasil wykazał się wyjątkowym bohaterstwem i sprawnością, zabijając dziesiątki dorosłych żołnierzy. Chłopiec – wówczas zaledwie 9-letni – miał mieć udział w zatrzymaniu ofensywy talibów na południu kraju. Po chwilowym zakończeniu walk stał się „bohaterem”. Jego zdjęcia – dziecka o okrągłej buzi bez śladu zarostu, w za dużym hełmie i z AK-47 w ręku – obiegły wszystkie media.

Talibowie zastrzelili Wasila w zeszły poniedziałek rano, kiedy szedł do szkoły. Był łatwym celem – wraz z kampanią medialną na temat jego heroizmu, ujawniono jego tożsamość i miejsce zamieszkania.

– Nie ma niczego bohaterskiego w dawaniu dzieciom broni do ręki i wysyłaniu ich na wojnę – mówi z goryczą Patricia Gossman z lokalnego oddziału Human Rights Watch. – Wasila zabili talibowie, ale ci, którzy zachęcali go do udziału w walkach, również ponoszą odpowiedzialność – uważa.

Wasil nie był oficjalnym członkiem finansowanej przez USA milicji; był nim teoretycznie tylko jego wuj, pełniący rolę dowódcy, a chłopiec walczył poniekąd „w jego imieniu” po tym, jak Samad został ranny. Rekrutowanie nieletnich jest w Afganistanie prawnie zakazane, jednak jak wskazuje raport organizacji Child Soldiers International, zarówno rebelianci, jak i strona rządowa, mają w swoich szeregach dzieci, ALP nie jest tu wyjątkiem. Jak podaje ONZ, nawet jeden na 10 żołnierzy może nie mieć 18 lat; w słabiej kontrolowanych regionach wskaźnik ten może być jeszcze wyższy.

Organizacja, do której Wasil teoretycznie nie należał, ale w szeregach której walczył jako 9-latek, została stworzona przez Amerykanów w 2010 roku; początkowo była nadzorowana przez amerykańskie elitarne jednostki specjalne. W chwili obecnej jest wyłączona spod jurysdykcji afgańskiego rządu i – jak się wydaje – spod czyjejkolwiek kontroli. Według raportu International Crisis Group, organizacji międzynarodowej, działającej w państwach ogarniętych konfliktami wojennymi, ALP jest „rekrutowana w pośpiechu i niewyszkolona”. Jej członkowie dopuszczali się do wymuszeń, porwań i samosądów; znaczna większość cywilów, którzy zetknęli się z ALP, uważała milicję nie za grupę chroniącą ich przed talibami – jak próbują ją przedstawiać media – a za zagrażającą ich bezpieczeństwu bojówkę.

ALP jest finansowana wprost przez Pentagon. Jak dotąd USA wydało na bojówkę 469 mln dolarów; jej roczne utrzymanie wynosi ok. 121 mln. Nie ma planów rozwiązania organizacji.

– Rekrutowanie dzieci-żołnierzy jest łamaniem prawa Afganistanu i prawa międzynarodowego, jest to jednak utrwalona praktyka zarówno w ALP, jak i w innych milicjach, działających na terenie kraju – mówi Grossman. – Mimo że są one finansowane przez Amerykanów, nikt nie próbuje ograniczać dowódców, którzy się tego dopuszczają. Afgański rząd musi zacząć działać – apeluje.

[crp]
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…