Afganistan

Prezydent Duda ogłosił, że polscy żołnierze wracają z Afganistanu do domów. „Zgodnie z decyzjami Sojuszników, postanowiliśmy nie przedłużać misji Polskiego Kontyngentu Wojskowego”, rzekł pan prezydent. To zdanie jest kwintesencją polskiej polityki militarnej. „Zgodnie z decyzjami sojuszników…”

Nie ma tam słowa o jakiejkolwiek naszej roli w tych decyzjach. Kazali – wykonamy. Tak jak w listopadzie 2001 roku prezydent Kwaśniewski natychmiast odpowiedział na „prośbę” Amerykanów udziału polskich żołnierzy w operacji „Trwała Wolność”. Polscy obywatele z orzełkiem na czapce i biało czerwonym materiałem na rękawach postanowili czynem wesprzeć wojnę potęgi NATO przeciwko niesłychanie biednemu krajowi.

Czy można było wybrać inną drogę poparcia USA po ataku terrorystycznym w Nowym Jorku w 2001 roku? Można. Uznano jednak, że Polsce koniecznie jest potrzebne wzmocnienie naszej przyjaźni z USA i najlepiej uczyni to przelana krew afgańskich talibów i zwykłych obywateli. To miała być misja stabilizacyjna, a okazała się krwawą wojną. Straciło w niej życie 100 tysięcy afgańskich cywilów.

Wojna w Afganistanie kosztowała Stany Zjednoczone 2,2 biliona dolarów, co mnie ani ziębi, ani grzeje. Polska wydawała około miliarda złotych rocznie, co już mnie obchodzi. Szczególnie wtedy, gdy policzę, jak można spożytkować te kwoty na potrzebne inwestycje w życiu cywilnym Polek i Polaków.

Polski mundur brał na siebie część tej niesłychanej nienawiści, jaką do agresorów odczuwali Afgańczycy. Warto było?

Owszem, znam dane o osiągnieciach natowskiej agresji. 4000 km dróg, 3,5 miliona dzieci w szkołach, zwiększenie dochodu na głowę ponad dwa razy. Te ostatnie dane to manipulacja, bo Afganistan pozostaje wciąż jednym z najbiedniejszych krajów świata. Byłbym zapomniał – polscy żołnierze nieśli tam wraz z amerykańskimi kolegami demokrację. Choć nikt nigdy nie zapytał Afgańczyków, czy akurat takiej demokracji chcą. Jeśli w ogóle.

Polskich obywateli akurat zapytano, czy popierają fakt, by polscy żołnierze rozlewali krew w obcym kraju. W 2010 roku 79 proc. Polaków było przeciwnych udziałowi polskich żołnierzy w operacji NATO w Afganistanie (badanie CBOS). Ale to przecież nie było na tyle istotne, by polscy politycy zwracali na to uwagę.

Jaki Afganistan zostawiają polscy żołnierze wraz ze swymi natowskimi sojusznikami? Kraj na granicy wojny domowej, poważnie zagrożony kryzysem humanitarnym, podzielony według plemiennego i etnicznego klucza. Być może nawet na granicy rozpadu. Z przewidywanym panowaniem szariatu, z wszelkimi wynikającymi tego konsekwencjami. Na pewno Afganistan skąpie się we krwi. Mówiąc inaczej, psu na budę były te sojusznicze podskoki.

Nawet nie ma w tej wojnie smaku zwycięstwa. Eksperci raczej są zgodni: to porażka Amerykanów i ich sojuszników. Przegrali, tak jak wcześniej przegrali w tym kraju Brytyjczycy, potem Rosjanie i teraz Amerykanie. Nikomu w polskich elitach nie chciało się zajrzeć do podręczników historii Afganistanu?

Przegrani, ze wspomnieniami zabitych i rannych kolegów, z hańbą ostrzału i zabicia cywilów w Nangar Chel.

Nigdy więcej polskich żołnierzy w wojnach o cudze interesy!

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…