Od 8.00 rano rolnicy zablokowali stołeczny Plac Zawiszy. Później przejdą Alejami Jerozolimskimi do ronda Dmowskiego, czyli do ścisłego centrum. W Warszawie w ciągu dnia zawyją dziś syreny – to również element protestu rolników. „Zabieramy całe rodziny” – zapowiedzieli na swojej stronie na Facebooku. – „Niech Warszawa zobaczy, że rolnicy to mężczyźni, kobiety i ich dzieci!”.

Szefowa stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor poinformowała, że porozumiała się z organizatorami protestu i wynegocjowała, że zakończy się wcześniej: o godzinie 16.00 zamiast o 18.00. Rolnicy zapowiedzieli również, że manifestacja będzie miała charakter całkowicie pokojowy. Jej elementem będą syreny wyjące w różnych częściach miasta.

Protestujący domagają się m.in. znakowania produktów rolno-spożywczych flagą kraju pochodzenia oraz nałożenia odwetowego embarga na rosyjski węgiel. Oprócz tego Agrounia chce, aby w sklepach wielkopowierzchniowych istniał obowiązek, by przynajmniej 51 procent produktów pochodziło z Polski. Odcięcie rolników od rynków sprzedażowych jest zdaniem protestujących spowodowane złą polityką rządu PiS.

Przewiduje się, że w dzisiejszej demonstracji weźmie udział około dwóch tysięcy osób.
W lutym w podobny sposób rolnicy z Agrounii protestowali pod Pałacem Prezydenckim. Domagali się od prezydenta Andrzeja Dudy skutecznych działań, mogących rozwiązać ich problemy. Chcieli między innymi zwolnienia głównego lekarza weterynarii, którego obarczają winą za nieudolność w walce z chorobą świń ASF, a także zakazu importu taniej żywności z Ukrainy i krajów UE. Zwracali uwagę w swoich przemówieniach na ogromne problemy ze skupem produktów rolnych. Po kolejnej, niezgłoszonej władzom miasta demonstracji 13 marca, zmienili formułę protestów na bardziej przyjazną mieszkańcom Warszawy.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „a także zakazu importu taniej żywności z Ukrainy i krajów UE”

    A jak pisałem, że gdyby ceny żywności kształtowali tylko polscy rolnicy, to niektórzy zaprzeczali xD

    Hipokryzja do kwadratu – tania siła robocza z Ukrainy tak, ale tamtejszy towar be; dopłaty z UE tak, ale towar z UE be. Czy organizatorzy protestów naprawdę chcą ośmieszyć rolników..?

    1. „a także zakazu importu taniej żywności z Ukrainy i krajów UE”

      W 38 mln kraju, rynek wewnętrzny powinien być wystarczający, by ceny kształtowały się w miarę rozsądnie, przynajmniej jeśli chodzi o żywność.
      Nie możemy zrezygnować z bezpieczeństwa żywnościowego, to totalna bzdura. Jak już to PGRy obniżą koszta, ale najpierw trzeba by się zająć pośrednikami, supermarketami – to uspołecznić.

    2. @Adrian: Porządek z pośrednikami – tak, ale nie z marketami. To jedyny hamulec, który broni nas przed pazernością rodzimych handlarzy. Niech tylko przypomnę rozpaczliwy apel b. premier Szydło błagającej pomorskich handlarzy materiałami budowlanymi, żeby nie podnosili cen po nawałnicach, w czasie których ludzie potracili domy. W mojej wsiurze sklepowa na drożyznę u niej mówi tak: – Dostali pincetplus, to ich stać na kupowanie! Mnie nikt już pincetplus nie da!

    3. Zgadzam się, że ceny powinny być rozsądne. Rzecz w tym, że nie są regulowane, więc jeśli nie istnieją odpowiednie bodźce, stale wzrastają. Rolnicy i handlarze, co w pełni zrozumiałe, nie służą społeczeństwu, lecz własnym portfelom. Dlatego import, oprócz zbijania cen dla konsumentów, ma również pewien aspekt wychowawczy. Powinien skłaniać do nabycia kompetencji biznesowych, a następnie zmian organizacyjnych. O ile w kraju można wprowadzać zakazy i nakazy, o tyle działając w takich warunkach nigdy nie stanie się poważnym eksporterem.

      „Nie możemy zrezygnować z bezpieczeństwa żywnościowego, to totalna bzdura.”

      Należy postawić pytanie o definicję BŻ. Jestem przekonany, że spytany o nią przypadkowy przechodzień powiedziałby o stanie dostatku taniego towaru. Tylko tyle.

    4. Można dodać, że brak jakichkolwiek chęci do rozwoju i przekonanie, że ma być jak było, dotyczy przytłaczającej większości polskich podmiotów prywatnych w każdym sektorze gospodarki. Rolnictwo nie jest żadnym wyjątkiem. W skrajnej postaci występują zwłaszcza w tych rodzinnych, gdzie istotne i odpowiedzialne posady obsadza się wiadomo w jaki sposób, na pewno nie wg kompetencji :) Skutkuje to tym, że po 3 dekadach kapitalizmu filarami polskiej gospodarki są przedsiębiorstwa „made in PRL” lub powstałe w oparciu o kapitał zagraniczny. Polskie prywatne co najwyżej zostały przejęte przez obcego inwestora i rozwinięte. Żadne nie wzbiło się na wyżyny dzięki swojemu założycielowi.

    5. Król Asarhaddon mawiał: silne państwo, bo silna armia, silna armia, bo silne rolnictwo. Ale to było tylko 3 tysiące lat temu i aż w Asyrii.

    6. Wapniak:
      A zagraniczne supermarkety to dla nas takie błogosławieństwo?

      „W mojej wsiurze sklepowa na drożyznę u niej mówi tak: – Dostali pincetplus, to ich stać na kupowanie!”
      To ten sklep też uspołecznimy >:)

      Fauxpas:
      „brak jakichkolwiek chęci do rozwoju i przekonanie, że ma być jak było, dotyczy przytłaczającej większości polskich podmiotów prpo ywatnych w każdym sektorze gospodarki.”
      Tak, tylko, że kraje byłego bloku wschodniego miały większy procent zatrudnienia w rolnictwie. Jakoś państwowe niekoniecznie pomogło, ale pan naiwnie zakłada, że to recepta na wszystko. Trzeba się skupić na dobraniu odpowiedniej proporcji: państwowe, komunalne vs. indywidualne, spółdzielnie pracy.

      „Polskie prywatne co najwyżej zostały przejęte przez obcego inwestora i rozwinięte.”
      Najwidoczniej bez protekcjonizmu się nie da. Myśli pan, że wczesne USA nie stosowały protekcjonizmu wobec mocarstw europejskich?

      „Dlatego import, oprócz zbijania cen dla konsumentów, ma również pewien aspekt wychowawczy.”
      Pan dalej z korwinizmami. Od zbijania cen mogą służyć jednostki gospodarcze uspołecznione – to jest polityka lewicowa, nie import bez ograniczeń i neoliberalizm. Co oczywiście nie oznacza, żeby zrezygnować z importu / exportu w 100%.

      Taki kraj co tylko importuje a nie produkuje pana zdaniem jak daleko ma zajść?
      To jasne, że tak długo jak uprzemysłowione były kraje zachodnie (jeszcze w latach 70-tych) to zachodni robotnik i w sumie cała klasa średnia, mieli lepiej. Bezrobocie nie było problemem, a pensje rosły wraz z produktywnością pracy. Teraz amerykanie sami krzyczą by miejsca pracy do USA wróciły, co Donald Trump jakoś tam obiecał. USA wyreżyserowało globalny wolny rynek, amerykański obywatel już go nie chce.

    7. „Tak, tylko, że kraje byłego bloku wschodniego miały większy procent zatrudnienia w rolnictwie.”

      Nie mogło być inaczej, skoro do ’45 roku większość z nich (chyba tylko za wyjątkiem Czech) wciąż tkwiła w fazie przed-industrialnej.

      „Najwidoczniej bez protekcjonizmu się nie da.”

      Absolutnie nie chodzi o żaden protekcjonizm, jeśli firma zorientowana jest tylko lub głównie na rynek krajowy. Problem w tym, że polskie przedsiębiorstwa zwykle dochodzą do pewnego punktu i albo zostają sprzedane przez założyciela albo upadają. Ciągle narzeka się na niedostatek lokalnego kapitału, a nie zauważa się, że sami rodzimi kapitaliści nie są zainteresowani jego budową. Przykłady można mnożyć – mBank, Biedronka, ostatnio Solaris itd.

      „Pan dalej z korwinizmami. Od zbijania cen mogą służyć jednostki gospodarcze uspołecznione – to jest polityka lewicowa, nie import bez ograniczeń i neoliberalizm. Co oczywiście nie oznacza, żeby zrezygnować z importu / exportu w 100%.”

      To nie są żadne korwinizmy, a stwierdzenie faktu. Zgadzam się, że uspołecznienie najlepiej zbija ceny, ale ponieważ w Polsce obowiązuje kult prywaty, konsumentowi pozostaje tylko konkurencja. Gdyby nie ona, nikt nie miałby motywacji do obniżania cen, skoro każdy i tak musi coś jeść.

      „Taki kraj co tylko importuje a nie produkuje pana zdaniem jak daleko ma zajść?”

      Wszystko zależy od tego, co się eksportuje, a co importuje. Na przykładzie ChRL doskonale widać, że z czasem odchodzi się od produkcji o niskiej wartości dodanej na rzecz tej coraz bardziej zaawansowanej. Produkcja „prosta” zawsze będzie narażona na konkurencję biedniejszych państw, więc jeśli nie wdroży się narzędzi obniżających koszty (efekt skali, automatyzacja itp.), dni tego sektora będą policzone, nie wspominając o możliwości rozwoju i zostania eksporterem. Dlatego celem każdej gospodarki powinno być wejście w obszary ze znikomą konkurencją. Istnieją branże, w których w skali całego świata działa zaledwie kilka, a w skrajnych przypadkach tylko dwa podmioty. Mając nowoczesny przemysł nie narzeka się, że inny kraj zasypuje rynek tańszymi paletami albo tańszym zbożem. Bierze się grubą kasę za to, czego inni nie są w stanie wytworzyć.

      „To jasne, że tak długo jak uprzemysłowione były kraje zachodnie (jeszcze w latach 70-tych) to zachodni robotnik i w sumie cała klasa średnia, mieli lepiej.”

      Może poza światem anglosaskim, ale w Europie Zachodniej przemysł ma się bardzo dobrze. Do biedniejszych państw zleca się najgorzej opłacane prace, a na miejscu zarabia się prawdziwe pieniądze m.in. na projektowaniu i wyposażeniu. Z określonych powodów na Wybrzeżu Polski i krajów bałtyckich buduje się kadłuby, które trafiają do wyposażenia w stoczniach skandynawskich, niemieckich lub holenderskich. Analogicznie – we wrocławskiej fabryce jednego z koncernów powstają pudła lokomotyw, a resztę realizuje zakład w Niemczech.

      „Bezrobocie nie było problemem, a pensje rosły wraz z produktywnością pracy.”

      Kijem-straszakiem przed niegodnym traktowaniem pracownika było zagrożenie importem rewolucji ze Wschodu. Nie bez znaczenia pozostaje także późniejszy import taniej siły roboczej o najniższych kwalifikacjach. Sporo prostej pracy wyeksportowano, a ci przybysze zostali i powstały imigranckie getta…

    8. 1. Czyli nie udało się krajom komunistycznym dogonić zachodu.

      2. Produkcja krajowa, to może i wyższe ceny, ale także wyższe pensje! Ogólnie historia zachodu pokazuje, że będziesz na plus, a nawet już sam przeciętny amerykaniec domaga się ograniczenia gospodarki globalnej. Dziwne trochę, że pan jako komunista, wyraża się z aprobatą dla globalnego rynku, ale jak pan uważa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…