Jest Wielkanoc, nieco chłodno, świeci słońce, żółte kurczaczki i wesołe zajączki na stołach, wiosna budzi się do życia, a człowiek staje się łagodny i tolerancyjny. Dlatego też wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, transmitowane w Telewizji Republika wysłuchałem z łagodnym uśmiechem i wyrozumiałością. Mało tego, nawet starałem się człowieka zrozumieć. Ależ tak, brakuje nam polityków z osobowością i wizją Polski. Nie wizji działających kranów z ciepłą wodą i przekształcenia gospodarki w prywatne folwarki, ale Polski odpowiadającej na wyzwania współczesności. Kaczyński rysowany jest w pisowskich mediach właśnie jako wizjoner. Ostatnia wypowiedź mogła by być tego dowodem. Ale nie jest.
Otóż wizja, pardon, Wizja, przedstawiana przez charyzmatycznego polityka jest propozycją zrywu całego społeczeństwa ku atrakcyjnym celom. A jeśli nie całego, to ta niewielka część, która owej wizji nie rozumie, w niedługim czasie zostanie do niej przekonana i dołączy do narodowego wysiłku. Kaczyński zaś proponuje zamknięcie się w oblężonej twierdzy, gdzie cuchnie, żreć nie ma co i trzeba się skupić na wspólnej obronie przed wrogami, atakujących naszą cywilizację. Jej fundamentem, jak możemy się dowiedzieć od prezesa PiS, jest, by kobieta była kobietą, a mężczyzna mężczyzną. Poza drobiazgiem, że jakoś słabo sobie wyobrażam, żeby ktoś przymusowo zamieniał ludziom płeć, to takie teksty, które puszcza Jarosław Kaczyński, są słabo zawoalowanym szczuciem na środowiska LGBT i wszystkich tych, którzy opowiadają się, po prostu, za tolerancją dla różnorodności. To nie ma nic wspólnego z wizją. Jest raczej przerażająca propozycja utworzenia świata pełnego agresji, dyskryminacji i nienawiści.
Podzielam Kaczyńskiego ekscytację z powodu nadchodzących „ciekawych czasów” i chciałbym też podzielać jego wiarę, że może to być czas „wielkiej nadziei”, do której urzeczywistnienia pan prezes chciałby się przyczynić. Niestety nie mogę. Nie będą tworzyć szczęśliwszego świata ludzie, którzy wierzą, że stado pedałów i lesb będzie tworzyć sobie podobnych jakimś cudownym sposobem: zarażając przez dotyk, ucząc homoseksualizmu w szkołach, czy też po prostu przymuszając do homoseksualnych relacji, zabijając opornych.
Cieszę się z poczucia siły, prezentowana przez prezesa PiS, że nikt nam niczego nie narzuci, póki rządzi PiS. Błędnym jest jednak jego przekonanie, że społeczeństwo jest silne rządami jednej, szczególnie wybranej partii. Ono jest silne różnorodnością, poczuciem przynależności do akceptującej i tolerancyjnej wspólnoty, gdzie jest pewność jutra, jest co jeść i gdzie mieszkać, a dzieciom będzie lepiej niż rodzicom. Jak na razie tego w Polsce nie ma.
Słuszny jest niepokój Jarosława Kaczyńskiego z powodu niewydolności i wstydliwego oddania pozycji wielkim koncernom farmaceutycznym przez Unię Europejską. Owszem, skompromitowała się w tej sprawie. Ma prawo każdy w tej organizacji szukać swojego miejsca i sposobów jej zmiany od wewnątrz z zachowaniem demokratycznych procedur. Jednak nie uważam, żeby takim sposobem było zdemolowanie tej struktury i powrót do XIX wiecznego porządku europejskiego, na co, jak się zdaje, Kaczyński ma ochotę.
Wielkanocne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego nie jest więc przełomem a jego propozycje nie wnoszą nic nowego. Wciąż to samo: pomysły na budowę ponurego, fanatycznego religijnie społeczeństwa, agresywnego w stosunku do innych i pogrążone w zachwycie nad samym sobą, bez żadnego zresztą uzasadnienia.