Unia Europejska wezwała do złożenia wyjaśnień swojego ambasadora na Kubie, po tym jak ten podpisał się pod apelem do Joe Bidena o zakończenie wieloletniej blokady wyspy.
Alberto Navarro otrzymał polecenie „przyjazdu do Brukseli w celu złożenia wyjaśnień Wysokiemu Przedstawicielowi” po tym, jak został jednym z sygnatariuszy listu otwartego do nowego prezydenta USA, wzywającego go do zniesienia nałożonych wiele dekad temu sankcji i normalizacji stosunków z wyspiarską republiką. Pozostałymi sygnatariuszami apelu do Bidena byli w większości zwykli obywatele Kuby, w tym artyści, profesorowie, dziennikarze i studenci.
Nie spodobało się to grupie 16 prawicowych europosłów na czele z wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego ds. Stosunków z Ameryką Łacińską Ditą Charanzovą i wiceprzewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej Estebanem Gonzálezem Ponsem. Wystosowali oni list do szefa dyplomacji UE Josepa Borrella, w którym nazwali działanie ambasadora mianem ,,poważnego aktu stojącego w całkowitej sprzeczności z tym, jak powinno wyglądać obrona naszych interesów i wartości”. Nie omieszkali się zaznaczyć, że pod pojęciem ,,obrony interesów i wartości” rozumieją serwilistyczną postawę wobec USA – napisali w liście, że głównym ,,grzechem” Alberto Navarro było zwrócenie się przez niego do ,,rządu państwa trzeciego, przyjaciela i bliskiego sojusznika UE, do którego nie jest akredytowany”. Apel do Josepa Borrella zakończyli wezwaniem do odwołania ambasadora. ,,Na tej podstawie sądzimy, że obecny ambasador nie jest godzien sprawowania wysokiej funkcji, którą obecnie piastuje i bardzo prosimy o przeprowadzenie jego natychmiastowej wymiany” – napisali.
Sam wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa nie poinformował jeszcze, czy Alberto Navarro zostanie odwołany, jednak już samo jego wezwanie do Brukseli można uznać za ostrą naganę. Unia Europejska oficjalnie sprzeciwia się blokadzie, którą potępia przytłaczająca większość krajów świata – w 2019 roku na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ aż 187 krajów zagłosowało za jej zakończeniem, a przeciw były tylko trzy – Stany Zjednoczone, Brazylia i Izrael. Podczas niedawnej wizyty w Moskwie nieprzychylnie o embargu wypowiadał się nawet sam Borrell. Jednak jak widać, zbytnie wychodzenie przed szereg z delikatną nawet krytyką nowej waszyngtońskiej administracji, z którą unijne elity wiążą spore nadzieje, nie jest w Brukseli mile widziane.