Wybory parlamentarne w najbardziej równościowym i demokratycznym dotychczas kraju Ameryki Łacińskiej wygrała wspierana przez Waszyngton neoliberalna Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD). Na straży dorobku rewolucji socjalnej wciąż jednak stoi posiadający rozległe uprawnienia prezydent Nicolas Maduro.

Capries Radonski - przywódca proamerykańskiej opozycji / twitter.com
Capries Radonski – przywódca proamerykańskiej opozycji / twitter.com

MUD wprowadzi do parlamentu do 167-osobowej izby 99 deputowanych. Sprawująca władzę od 16 lat Zjednoczona Partia Socjalistyczna Wenezueli (PSUV) zdobyła 46 mandatów. Pozostałe formacje będą pełnić w Zgromadzeniu Narodowym marginalną rolę.

Co znamienne – na czele uległej wobec Waszyngtonu opozycji stoi Wenezuelczyk o polskich korzeniach Caprilles Henriuque Radonski – gubernator najbogatszego w kraju stanu Miranda. Jego ugrupowanie było wspierane funkcjonujące dzięki amerykańskim „darczyńcom” stacje telewizyjne i serwisy internetowe. Program MUD zawiera zapowiedzi przeprowadzenia masowej prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, redukcji świadczeń socjalnych i urynkowienia kontrolowanych dotąd przez państwo cen wielu dóbr podstawowych. Zwycięski komitet nie będzie jednak w stanie zakwestionować systemu gospodarczego, który sprawił, że podczas rządów socjalistów ubóstwo zostało zredukowane o ponad 40 proc. Realną władzę wykonawczą w Wenezueli sprawuję bowiem prezydent, który jest zarazem szefem rządu.

Prezydent Nicolas Maduro w powyborczym wystąpieniu uznał zwycięstwo opozycji, akcentując, że jest to wyraz demokratycznej woli społeczeństwa wenezuelskiego. Następca Hugo Chaveza zaznaczył również, że do porażki jego formacji walnie przyczyniła się sponsorowana przez Waszyngton kampania dezinformacyjna, która jako przyczynę załamania gospodarczego w państwie wskazywała sam system sprawiedliwości społecznej – dotacji, świadczeń socjalnych i demokracji ekonomicznej, zaprowadzony podczas kilkunastu lat socjalistycznych rządów.

Główną przyczyną porażki boliwariańskiego obozu była destabilizacja ładu społecznego i finansów państwa, spowodowaną szalejąca od kilkunastu miesięcy inflacja. Załamanie nastąpiło w wyniku spekulacji innych na rynkach światowych, które przyczyniły się do spadku cen ropy naftowej – głównego źródła dochodów budżetowych Wenezueli. Tuż przed wyborami cena surowca za baryłkę osiągnęła rekordowo niski poziom 34,05 dolara, a wskaźnik wzrostu cen wyniesie na koniec roku 85 proc.

[crp]

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jeśli w „najbardziej demokratycznym i wolnościowym” kraju jakim ponoć była Wenezuela brakuje cukru, papieru toaletowego i benzyny(!) to jak widać gówno warta ta demokracja i wolność w wydaniu wenezuelskim…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…