„Antifa to jednocześnie ideologia i organizacja terrorystyczna, jedno i drugie powinno być zakazane” – uważają Amerykanie, którzy w ciągu 3 dni zebrali 100 tys. podpisów pod petycją do administracji rządowej w tej sprawie.
W chwili powstania tej informacji to już ponad 200 tys. podpisów, a należy zebrać 100 tys. w ciągu miesiąca, by petycja została rozpatrzona przez rząd. Jej autorzy zapewniają, że „radykalni antyfaszyści podejmują gwałtowne działania w licznych miastach” i „inspirowali zabicie wielu policjantów”. „Terroryzm jest definiowany jako użycie przemocy i gróźb, by służyć celowi politycznemu” – mówi petycja i przywołuje Pentagon do porządku: „Skoro wojsko uważa Państwo Islamskie za grupę terrorystyczną, musi uznać za terrorystów radykalnych antyfaszystów, w imię zasad integralności, moralności i bezpieczeństwa”.
To radykalni antyfaszyści – nazywani przez prezydenta Trumpa Alt-lewicą – mieli, według wersji skrajnej prawicy, doprowadzić do tragedii w Charlottesville, gdzie zginęła antyfaszystka zabita przez młodego neonazistę, który wjechał autem w demonstracje antyrasistów.
Biały Dom zapewne nie miałby litości dla Antify, to właściwie stary postulat środowisk skrajnie prawicowych, ale jest jednak mało prawdopodobne, by Trump się na to zgodził. Według swej „prawdy pośrodku” i „zasady równej odległości” nie mógłby tego zrobić bez wprowadzenia zakazu dla tych radykalnych ugrupowań prawicy, które przecież wzywały do głosowania na niego.
Inna trudność polega na tym, że Antifa nie jest czymś jednorodnym ani formalnym. Trudno ją określać jako „organizację”. Jako „zespół przekonań” cieszy się pewną przychylnością środowisk liberalnych, które nie powinny dopuścić do zakazu, gdyby Trump zechciał jednak przychylić się do argumentów petycji.