Site icon Portal informacyjny STRAJK

Amerykański koordynator ds. sankcji w Polsce. Wielki Brat dyscyplinuje sojusznika?

Do Warszawy przybył koordynator ds. sankcji w Departamencie Stanu Daniel Fried. Spotkał się z Witoldem Waszczykowskim dwa dni przed pierwszymi od dawna konsultacjami polsko-rosyjskimi.

Daniel Fried (z lewej) / fot. United States Mission Geneva

Daniel Fried pojawił się w polskiej stolicy 20 stycznia. Szczegółowy program jego wizyty nie został ujawniony. Trudno jednak przyjmować, że wysokiej rangi dyplomata, przedstawiany jako specjalista od spraw Europy Środkowo-Wschodniej przypadkiem zjawia się w Warszawie na krótko przed pierwszymi od dawna konsultacjami polsko-rosyjskimi, zainicjowanymi zresztą przez stronę polską. Konsultacje mają odbyć się 22 stycznia w Moskwie, a polskiej delegacji przewodził będzie wiceminister spraw zagranicznych Marek Ziółkowski. Atmosfera przed rozmowami pozwalała na cień umiarkowanego optymizmu – rosyjska prasa zaczęła w nieco lepszym tonie pisać o Polsce. Co więcej, wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Władimir Titow zasugerował, że Rosja może „zareagować pozytywnie na sygnały dotyczące poprawy stosunków bilateralnych”, a szefowa Rady Federacji Walentina Matwijenko mówiła o gotowości do dialogu polsko-rosyjskiego mimo wszystkich historycznych zaszłości.

Stanom Zjednoczonym perspektywy poprawy stosunków polsko-rosyjskich raczej się nie podobają. Nawet jeśli Polska będzie tracić na sankcjach i przez rusofobię marnować kolejne szanse współpracy z sąsiadami (nie tylko Rosją, ale i mniej niechętnymi Moskwie państwami Europy Środkowo-Wschodniej), Amerykanie będą nakłaniać Warszawę do okopywania się na antyrosyjskich pozycjach. Daniel Fried to do takiej misji idealny kandydat – jest zwolennikiem utrzymywania sankcji wobec Rosji. Z jego publicznych wypowiedzi i wykładów o geopolityce (niedawno gościł z takim na American University w Waszyngtonie) wynika, że zgodziłby się je cofnąć dopiero wtedy, gdy Moskwa de facto wyrzeknie się swoich interesów na Ukrainie.

„Gazeta Wyborcza” pisze również, że Daniel Fried, który w latach 1997-2000 był ambasadorem USA w Polsce i miał okazję poznać specyfikę tutejszego życia politycznego przybył, by ostrzec rząd PiS przed zamachem na demokratyczne państwo prawa. Amerykanie nie pochylają się w tym momencie nad losem polskich obywateli, którym serwuje się powszechną inwigilację i nieograniczone kompetencje organów ścigania. Martwią się o to, by Polska, a konkretnie PiS-owska polityka wobec Trybunału Konstytucyjnego i mediów, przypadkiem nie stała się zarzewiem konfliktu wewnątrz UE. Na stabilnej i proamerykańskiej Europie elitom z Waszyngtonu akurat zależy. Także w kontekście polityki wobec Rosji.

[crp]
Exit mobile version