Aleksiej Nawalny już nie jest więźniem sumienia – zdecydowało Amnesty International. Poszło o wypowiedzi działacza, które w przekonaniu prawników grupy wyczerpują definicję mowy nienawiści. AI nie wskazuje konkretów, ale nawet rosyjscy zwolennicy aktywisty domyślają się, o które słowa chodzi.
Decyzję tę potwierdził Aleksandr Artiemjew, manager medialny AI odpowiedzialny za Europę Wschodnią i Azję Środkową, w rozmowie z opozycyjnym rosyjskim portalem MediaZona. Stwierdził, że decyzja zapadła po przeanalizowaniu wypowiedzi Nawalnego sprzed kilku lat. Eksperci Amnesty International doszli do przekonania, że jego dawne wypowiedzi osiągają poziom mowy nienawiści. A to oznacza, że chociaż AI nadal stoi na stanowisku, że Nawalny padł ofiarą politycznych prześladowań, to nie będzie już nazywać go więźniem sumienia. Terminem tym obrońcy praw człowieka posługiwali się w odniesieniu do rosyjskiego aktywisty od 17 stycznia, gdy został aresztowany na lotnisku Szeremetjewo w Moskwie.
W 2013 r. Aleksiej Nawalny starał się o fotel mera Moskwy. Jednym z postulatów, jakie głosił w kampanii, było wprowadzenie wiz dla obywateli państw Azji Środkowej i Kaukazu Południowego, którzy masowo przyjeżdżają do Rosji, zwykle po to, by wykonywać ciężkie i nisko płatne prace, m.in. przy sprzątaniu czy w handlu. Nawalny obiecywał zmniejszyć liczbę migrantów w Moskwie o 70 proc., zarzucając im popełnianie większości ciężkich przestępstw w stolicy, a jeszcze w 2015 r. na swojej stronie żałował, że Rosja organizuje „orgię tolerancji”, nie idzie w ślady państw europejskich i nie wprowadzi, jak Szwajcaria, zakazu budowy minaretów; państwa Azji Środkowej określił jako miejsca, skąd do Rosji mogą ciągnąć terroryści. W najbardziej agresywnej wypowiedzi aktywista nazwał migrantów po prostu „karaluchami”. W kolejnych latach, gdy tematyka migracyjna przestała zajmować tak znaczące miejsce w rosyjskiej debacie publicznej, Nawalny zostawił temat, skupiając się na korupcji i piętnowaniu przypadków nadużyć władzy.
Obrońcy aktywisty, który znajduje się obecnie w kolonii karnej, domyślają się, że AI nie podobały się słowa Nawalnego o migrantach, są jednak rozczarowani. Twierdzą, że skargi, jakie płynęły do AI w związku ze statusem Nawalnego, pochodzą głównie z kręgów proputinowskich dziennikarzy, nie tylko obywateli rosyjskich, związanych z państwowym koncernem medialnym RT. Częściowo potwierdził to zdanie sam Artiemjew, stwierdzając, że organizacja odniosła wrażenie, jakoby w sprawie Nawalnego była prowadzona skoordynowana kampania. Wypowiedzi aktywisty nie pozostawiły jednak prawnikom wyboru – więzień sumienia nie powinien mieć na koncie słów siejących nienawiść. Co innego, gdyby Nawalny swoje stare słowa odwołał, sugeruje organizacja. Amnesty International nadal będzie domagać się zwolnienia aktywisty z kolonii karnej.